Strony

piątek, 17 stycznia 2020

Recenzja książki "Nie śmieci" Julii Wizowskiej

Na książkę autorki bloga Na nowo śmieci czekałam kilka lat. Samego bloga śledzę od początku jego istnienia – to z niego dowiedziałam się, że z koca można uszyć płaszcz i że przerabianie starych rzeczy na coś użytecznego nazywa się upcykling








O czym jest ta książka?
Jak marnować mniej jedzenia? Na co zwracać uwagę, kupując ubrania, by miały one długie życie? Czy wszystkie produkty reklamowane jako „bio” i „eko” rzeczywiście są przyjazne dla środowiska? Od czego zacząć ograniczanie odpadów na co dzień? Dokąd śmieci trafiają po wyrzuceniu i co się z nimi dalej dzieje? Czy recykling w Polsce – to fikcja? Po co segregować, skoro wszystko zabiera jedna śmieciarka? Jak w małej kuchni zmieścić pięć koszy? Dlaczego rosną opłaty za wywóz odpadów? Jak sprawić, by odpady zostawały surowcami, nie śmieciami?
– czytamy w opisie pozycji.

"Nie śmieci" to ponad 340 stron rzetelnego reportażu o śmieciach, systemach ich zbiórki, recyklingu oraz utylizacji w Polsce. Lektura składa się z 6 rozdziałów, a każdy z nich ma jakiś temat przewodni i zwykle jest to rodzaj odpadu. Julia Wizowska zabiera nas nie tylko do składowisk, sortowni, zakładów recyklingu, spalarni, kompostowni, czy papierni, ale też mniej oczywistych miejsc związanych ze śmieciami, jakimi są firmy i instytucje zajmujące się zbiórką używanych tekstyliów, renowacją obuwia, robieniem legginsów z plastikowych butelek czy dystrybucją niechcianego jedzenia. Reporterka rozmawia też ze zwykłymi ludźmi – tymi, którzy biodegradowalne sztućce próbują kompostować we własnym domu, a nawet tymi, którzy we własnoręcznie skonstruowanej maszynie potrafią przetopić butelkę po ketchupie na estetyczną doniczkę. Wreszcie sama opowiada, jak radzi sobie z odpadami i co robi, by produkować ich jak najmniej.

Książka Julii Wizowskiej to nie tylko tekst, ale także grafiki. Te, w czytelny sposób przekazują cenne informacje na początku każdego rozdziału, a nawet na okładce!

Zdziwienia

Lektura "Nie śmieci" była dla mnie zaskoczeniem pod wieloma względami. Po pierwsze przez długi czas spodziewałam się poradnika z samouczkami pokazującymi, jak zrobić różne praktyczne przedmioty z odpadów. Ponieważ bardzo lubię rękodzieło, liczyłam na moc inspiracji. Tego w tej książce nie znalazłam właściwie w ogóle. Gdy dowiedziałam się, że pozycja będzie raczej reportażem, bałam się kolejnej publikacji o plastiku i zero waste. Tak to już jest, że kiedy przeczytało się kilka wydawnictw na te tematy i codziennie dociera do informacji z nimi związanych, odczuwa się znużenie. To, co byłoby ciekawe 3 lata lub 300 artykułów temu, teraz może być nawet irytujące. No bo ileż można czytać i słuchać o tym samym?

Po krótkim przestudiowaniu spisu treści zdumiało mnie, że szło i metal nie doczekały się osobnych części w książce. Kiedy jednak wczytałam się w treść innych rozdziałów, odnalazłam na ich temat wiele informacji właśnie tam.


To mnie urzekło!

Oczarowały mnie przede wszystkim profesjonalizm i wnikliwość z jaką "babka od śmieci" odwiedzała kolejne miejsca, a potem spisywała swoje spostrzeżenia. Nie wiedziałam, jak trudno dostać się do tych lokalizacji bez samochodu, więc konsekwencja w używaniu komunikacji publicznej, jaką wykazała się autorka i jej przemyślenia na ten temat, bardzo dały mi bardzo do myślenia. 

Dowiedziałam się o wielu nietypowych odpadach (choćby medycznych), które również trzeba jakoś zagospodarować. Uświadomiłam sobie, że śmieciami są również nasze ścieki. Poznałam ekologiczne wady i zalety różnego rodzaju tekstyliów. Zrozumiałam, dlaczego w naszym kraju tak mało jest opakowań, które możemy oddać za kaucją.  Przyjrzałam się historii jednorazowych kubków. Znalazłam statystyki opisujące gospodarkę śmieciową w Polsce oraz na świecie 
 liczby mówiące dużo, a zarazem kryjące tak wiele...

Książki nie czytałoby się tak dobrze, gdyby nie dynamiczna narracja i bogaty język. Julia Wizowska fotografuje słowem, nie ocenia, a opisuje. Gdy opowiada o osobistych praktykach, przygodach, przeżyciach i myślach, nie krytykuje innych i nie szuka ich intencji.

Wielkim plusem tego wydawnictwa jest fakt, że jego druk został przeprowadzony w sposób maksymalnie ekologiczny. Zarówno użyty papier, kolor druku, rozmiar wydawnictwa, jak i lokalizacja drukarni zostały specjalnie wybrane.


Dla kogo?

Lekturę "Nie śmieci" polecam z całego serca tym, których temat śmieci interesuje. Tym, którzy potrzebują szczegółowej wiedzy o odpadach zebranej w jednym miejscu. Tym, którzy  chcieliby wiedzieć więcej i zadają sobie pytania "A co się właściwie dzieje z naszymi śmieciami?", "Jak tak naprawdę działa spalarnia?". Tym, którzy mają już trochę dość porad o zabieraniu ze sobą metalowej słomki przy okazji jedzenia na mieście.



Chciałabym, by taka książka trafiła do każdego polskiego domu. By podczytywano ją przy wyrzucaniu śmieci... By stała się punktem wyjścia do rozmów i dyskusji. By z wypiekami na twarzy dzielono się wszystkimi informacjami, ale też wieloma ciekawostkami, którymi wręcz kipi!

5 komentarzy:

  1. Dzięki .Zamierzam kupić. Zaciekawiłaś mnie tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytana! Warto do niej wracać, póki informacje są aktualne, bo to się niestety ciągle wszystko zmienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa pozycja, jeszcze nie spotkałam się z taką książką.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra książka to najlepszy towarzysz w chwilach samotności.

    OdpowiedzUsuń