"Rower nie jest rozwiązaniem na wszystkie problemy tego świata" - takie zdanie przeczytałam kiedyś jako komentarz pod artykułem promującym rowerowe miasta i zrównoważony transport. Komentarz, przyznam szczerze, trochę mnie zirytował! Pomyślałam przekornie - "Jak to nie? Przecież jest!"
O zaletach roweru napisano już wiele, mimo to chciałabym podzielić się moją rowerową historią. Jazda na rowerze dała mi dużo wolności i była pierwszym świadomym krokiem do ekologicznego życia.
Urodziłam się w Krakowie, ale kiedy miałam 5 lat rodzice zadecydowali o wyprowadzce pod miasto, do wsi oddalonej od centrum o około 20 km. Wszystkie szkoły, do których uczęszczałam zlokalizowane były na Starym Mieście. Przez prawie 12 lat byłam dowożona samochodem lub woziłam się autobusami, które kursowały raz na godzinę albo rzadziej. Wyczekiwałam na przystankach i stałam w korkach, spóźniałam się nie z mojej winy, to na lekcje, to na zajęcia, to na autobus powrotny... Wszystko podporządkowane było rozkładowi MPK. Im byłam starsza i bardziej pragnęłam niezależności tym bardziej tego nie lubiłam.
Szczęśliwie, w 2000 roku wygrałam porządny (jak na tamte czasy) rower trekingowy w jakimś konkursie organizowanym przez Radio Kraków. Uwielbiałam na nim jeździć, a od kiedy poszłam na studia stał się moim codziennym środkiem lokomocji. Nagle stałam się niezależna od rozkładów jazdy autobusów, czy planów dnia moich rodziców. Okazało się, że mimo sporej odległości rower jest dużo szybszy od komunikacji publicznej i zyskałam sporo czasu. Poczucie wolności, rekordy prędkości w dojeździe na krakowski Rynek i ten wiatr we włosach - to było coś!!!
Nie obyło się bez niedogodności. Na początku nie miałam błotników i często łapałam gumy, do tego w drodze powrotnej do zaliczenia było kilka niemałych gór. Niekiedy pełny plecak dawał o sobie znać. Wiosną i jesienią rano odmarzały mi ręce, a w ciągu dnia trzeba było wozić swetry, kurtki, czapki i rękawiczki na plecach. Miałam jednak poczucie, że warto. Nauczyłam się zmieniać dętkę i wiedziałam, że jeśli złapię gumę i spóźnię się 10 minut nic strasznego się nie stanie, w końcu dorobiłam się jednak nieprzebijalnych opon i rower był już całkowicie niezawodny. Kondycja rosła, a deszczowy dzień bez roweru wydawał się bez sensu, bo uzależniłam się od ruchu! I na to znalazło się rozwiązanie - miejskie błotniki i odblaskoworóżowa peleryna ponczo (w tamtych czasach innej w sklepie nie mieli).
W 2008 roku wyjechałam na rok na stypendium do Indii. Nie odważyłam się wsiąść tam na rower, ale zobaczyłam, jak wielkie możliwości daje ten pojazd i że można na nim przewieźć o wiele więcej niż samego siebie. Patrząc na indyjskich rowerzystów, uświadamiałam sobie jak bardzo tęsknię za ruchem i wolnością, jaką daje samodzielne przemieszczanie się na rowerze.
Po powrocie z Azji, w Sylwestra 2009 roku dostałam rower górski i wtedy zaczęła się przygoda z bardziej sportową jazdą. Okazało się, że na rowerze można pojechać prawie po wszystkim. Rower przestał być już tylko środkiem transportu. Stał się także sposobem na spędzanie wolnego czasu, cieszenie się naturą, przeżywanie wakacji pełnych wyzwań, wrażeń i przygód.
Problemem nadal była jazda zimą. W końcu w 2011 roku postanowiłam spróbować jak to jest jeździć rowerem po śniegu i lodzie na co dzień. Udało się! Od tamtej pory nie ma złej pogody, a ja z roweru praktycznie nie zsiadam.
W 2012 roku zaangażowałam się w działalność Stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów, pomagałam przy organizacji Mas Krytycznych, redagowałam comiesięczną gazetkę, organizowałam pro-rowerowe lekcje, przejazdy i imprezy w szkołach. Wtedy też pierwszy raz zetknęłam się z ideą zrównoważonego transportu. W 2013 roku zaczęłam jeździć na Otwarte Treningi Rowerowe, a po jakimś czasie pomagałam w prowadzeniu treningów dla kobiet. KMR i OTR sprawiły, że poznałam ludzi, cieszących się z jazdy tak samo jak ja! W końcu miałam z kim pogadać o rowerach i umówić się na przejażdżkę.
Dlaczego jeżdżę? Bo rower jest dla mnie odpowiedzią być może nie na wszystkie, ale na bardzo wiele problemów dzisiejszego świata:
- jest wystarczająco szybki by służyć jako codzienny transport,
- umożliwia punktualny dojazd na miejsce,
- pozwala obcować z naturą,
- jeśli odpowiednio o niego zadbamy jest niezawodny,
- jest tani,
- nie hałasuje, a jeśli szkodzi środowisku to w stopniu minimalnym,
- pozwala przewieźć więcej niż na to wygląda,
- nie potrzebuje ropy lub benzyny,
- nie emituje spalin,
- nie zajmuje dużo miejsca,
- daje niezależność,
- można go w dużej mierze samemu naprawiać i dostosowywać do swoich potrzeb,
- wzmacnia odporność i pozwala utrzymać ciało w zdrowiu,
- daje moc radości i niezapomnianych przeżyć,
- zapewnia wiele wyzwań i pomaga się nam zdyscyplinować,
- pozwala poznać najpozytywniejszych ludzi świata!
Codzienną jazdę na rowerze polecam każdej zdrowej osobie, dla której jedyną przeszkodą są własne lenistwo i wygodnictwo. Mimo, że na początku będzie to wyzwanie, to wkrótce okaże się, że bez roweru trudno żyć.
jejku, aż miło się czyta taką odę na cześć roweru :)ja byłam rowerowym maniakiem od czasów młodości. w wieku 17 lat dostałam od ojca rower przytargany z Niemiec. potem na wiele lat o przyjemności jazdy na rowerze zapomniałam aż w wieku 25 lat kupiłam sobie za swoje zarobione pieniądze pierwszego górala, na którym śmigałam jak maniaczka. na rowerze uwielbiam śmigać i przeżywam wtedy orgazmy ;) jestem wolna, szczęśliwa. bywały momenty w moim zyciu, że na rowerze dojeżdżałam do pracy 24 km w jedną stronę i potem 16 km. obecnie mam do pracy 2,7 km ale oczywiście śmigam tam na rowerze. do tej pory dorobiłam się 5 rowerów, tak wiem, to może Ci się wydać szaleństwem, no ale jak na rowerowego maniaka to musiałam mieć różne rodzaje tego ustrojstwa: rower górski 26', rower górski z kołami 29', szosówkę, rower miejski i trekkingowy. najbardziej kochanym jest MTB 29', na którym śmigam jak czołg i po napisaniu tego komentarza właśnie wybywam na przejażdżkę, ponieważ słońce wyszło a ja zbyt długo już zagościłam na Twoim blogu :)))) pozdrawiam i uciekam stąd, ale obiecuję, że wrócę i będę Cię dręczyć swoimi komentarzami ;)
OdpowiedzUsuńRower wspaniała rzecz... A kolekcja wcale nie jest aż tak szalona jak mogłoby się wydawać.
UsuńMam nadzieję, że przejażdżka się udała!
Z przyjemnością czyta się to czyta bo jestem też fanką roweru, nie mam samochodu a wyłącznie rower i to tak przez całe życie, dziś już jestem w wieku emerytalnym i nadal jest rower. Dawniej rzeczywiście była to konieczność bo na samochód mało kogo było stać i było ich mało. Dziś rower pełni inną rolę raczej rekreacyjną jako antidotum na samochód i dlatego jest to raczej moda niż konieczność. Dla mnie pełni on właśnie funkcje komunikacyjne, transportowe i łączności ze światem z konieczności zarówno latem jak zimą, ostatnio pojawiła się kontuzja kolana na skutek upadku, dolegliwość przykra dla rowerzysty. Pisząca jest osobą młodą i przed nią wiele lat dobrych wrażeń dających jazda na rowerze, mam nadzieję, że pozostanie mu wierna długo bo tylko ten pojazd daje rzeczywisty i pełen przyjemności kontakt z otaczającym nas światem, który samochód zabiera.
OdpowiedzUsuńJaki piękny komentarz... Marzę o rowerowej emeryturze!
UsuńTymczasem życzę zdrowia dla kolan i radości z jazdy.
.
OdpowiedzUsuńja też się coraz bardziej przekonuję do roweru, tym bardziej ze miasto coraz bardziej zakorkowane i ciężko się przedostać samochodem
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis
OdpowiedzUsuńOto "Hymn pochwalny na temat roweru"! Zgadzam się z każdym słowem, jeżdżę do pracy od 20 lat, pamiętam to poczucie niezależności i wolności, które mi towarzyszyły, gdy przestawiłam się z autobusu na rower, chociaż w tamtych czasach w Krakowie nie było ścieżek rowerowych i trochę "bojno" na ulicy. Pamiętam czasy, kiedy zazdrościłam kierowcom aut, że są szybsi od nas, pasażerów autobusów, a teraz kiedy zdarza mi się jechać do pracy autem, zazdroszczę rowerzystom i pluję sobie w brodę, że się wystraszyłam deszczu, albo mrozu, a mogłam pojechać na rowerze...
OdpowiedzUsuńRowerowy styl życia wymusza konkretny ubiór, od dawna właściwie kupuję stroje pod kątem wygody "jeździeckiej".
Na rowerze spędzamy wakacje z grupą znajomych, których wciągnęlismy w taki sposób spędzania urlopu i nie wyobrażają sobie innej formy rekreacji wakacyjnej.
Podziwiam Was i będę śledzić blog!
Kocham rowery jak ty :)
OdpowiedzUsuńBardzo dużo osób korzysta z rowerów lub innych aktywności i myślę, że jak najbardziej jest to fajny sposób na spędzenie wolnego czasu. Jednak pamiętajmy, że niektóre sporty wymagają konkretne wyposażenia. Jeśli będziecie go potrzebować, to sprawdzić możecie stronę https://anty-chrapanie.pl/a,ltsj . Dam dowiecie się o promocjach na sportowe rzeczy w Decathlonie.
OdpowiedzUsuńPodzielam twoją pasję :) Jestem związany z rowerami odkąd nauczyłem się chodzić. Nie wyobrażam sobie świata bez roweru
OdpowiedzUsuńChciałabym się wybrać na taką wyprawę tylko nie mam z kim a sama to się trochę obawiam, gdyby coś się wydarzyło..
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja!
OdpowiedzUsuńUważam, że warto też regularnie jeździć na rowerze. Jeśli chodzi o zakup roweru to ciekawym wyborem mogą być na przykład rowery specialized. Taki wybór to zakup na lata.
OdpowiedzUsuńOdkryj magię jazdy na rowerze trek Marlin - Twoim idealnym towarzyszem do każdej przygody! Nie musisz rezygnować z jakości, aby cieszyć się pasją do kolarstwa.
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, jak rower może zmienić nasze życie i dać poczucie wolności. Jazda na nim nie tylko pozwala oszczędzić czas, ale także daje możliwość cieszenia się podróżą i kontaktu z naturą. Dzięki za podzielenie się tą historią, na pewno zmotywuje innych do sięgnięcia po rower i odkrycia jego zalet
OdpowiedzUsuń