Tydzień temu udało mi się przejechać w całości trasę Klasyku Beskidzkiego, a przynajmniej tak myślałam. Ucieszona opublikowałam jej opis na blogu i podesłałam link do wpisu organizatorom wyścigu. Ucieszyli się bardzo, ale okazało się, że jechałam według starego projektu trasy. Cóż, na rowerze jeździć uwielbiam, a robienie zdjęć Beskidu to sama przyjemność. Wsiadłam więc na jednoślad po raz kolejny i objechałam trasę w te i z powrotem.
Jest to trasa wyścigu szosowego, ale polecam ją wszystkim, którzy lubią jeździć na rowerze po górach, niezależnie od tego jaki posiadają rower (ważne by miał biegi i hamulce). Moc długich i krótszych podjazdów, szalone zjazdy, przestrzeń, zieleń traw i lasów, małe wioski, cerkwie, przydrożne krzyże i kapliczki - czego chcieć więcej?
Jest to trasa wyścigu szosowego, ale polecam ją wszystkim, którzy lubią jeździć na rowerze po górach, niezależnie od tego jaki posiadają rower (ważne by miał biegi i hamulce). Moc długich i krótszych podjazdów, szalone zjazdy, przestrzeń, zieleń traw i lasów, małe wioski, cerkwie, przydrożne krzyże i kapliczki - czego chcieć więcej?
Mijane miejscowości i miejsca: Łosie - Ropa - Klimkówka - Uście Gorlickie - Czarna - Śnietnica - Stawisza - Ropki - Hańczowa - przełęcz pod Kiczerką - Skwirtne - Regietów - Smerekowiec - Kwiatoń - Uście Gorlickie - Kunkowa - Leszczyny - Bielanka
Trasę rozpoczynamy w Łosiu. Pierwsze 3 kilometry jedziemy po płaskim, potem zaczyna się podjazd pod Klimkówkę. Z przełęczy nad jeziorem rozciąga się niepowtarzalny widok, warto jednak pamiętać, że do 1994 roku w dolinie zamiast wody była wieś. Murowany kościół, który znajduje się na przełęczy jest nieudaną reprodukcją tego, który stał w dolinie. Nieudaną, bo brakuje mu kilku wież. ;)
Przez kolejne 6 kilometrów jedziemy wzdłuż jeziora, mijając kolejne wzniesienie. Zjeżdżając z nich możemy rozpędzić się tak, żeby bez większego wysiłku pokonać następne pagórki. Na końcu czeka nas długi zjazd do Uścia. We wsi na rondzie skręcamy w prawo kierując się na Wysową. Gdy miniemy ostatnie zabudowania, przez chwilę towarzyszy nam kręta droga wzdłuż rzeki Ropa.
Kościół w Klimkówce. |
Widok na jezioro z przełęczy. |
Przez kolejne 6 kilometrów jedziemy wzdłuż jeziora, mijając kolejne wzniesienie. Zjeżdżając z nich możemy rozpędzić się tak, żeby bez większego wysiłku pokonać następne pagórki. Na końcu czeka nas długi zjazd do Uścia. We wsi na rondzie skręcamy w prawo kierując się na Wysową. Gdy miniemy ostatnie zabudowania, przez chwilę towarzyszy nam kręta droga wzdłuż rzeki Ropa.
Na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w prawo za drogowskazem na cerkiew w Brunarach. Mijamy most i wspinamy się na przełęcz nad Czarną. Niby jedziemy przez las, ale droga jest tak szeroka, że słońce grzeje nam w plecy.
Trudy jazdy pod górę wynagradza bardzo długi zjazd przez wieś. Trzeba jednak bardzo uważać, bo asfalt ma pełno łat, dziur i wybojów. Po lewej na wzgórzu widać cerkiew, wieś ma nazwę Czarna, więc i cerkiew jest czarna.
Z czasem jakość asfaltu się poprawia. Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo. Jedziemy przez Śnietnicę do Stawiszy.
Cały czas jest lekko pod górę. Mijamy murowany kościół, kolorowe domu i porcelanowego anioła upamiętniającego wysiedlenie Łemków, aż w końcu docieramy do lasu. Podłoże jest tak świeże, że ma jeszcze czarny kolor. Cień drzew daje nam odrobinę wytchnienia.
Teoretycznie zjeżdżamy do Ropek, ale w praktyce mijamy je w dolinie po prawej stronie. I tak zjeżdżając i zjeżdżając docieramy do Hańczowej.
Zjazd przez Czarną |
Z czasem jakość asfaltu się poprawia. Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo. Jedziemy przez Śnietnicę do Stawiszy.
Cerkiew w Śnietnicy. |
Zjazd do Ropek. |
Teoretycznie zjeżdżamy do Ropek, ale w praktyce mijamy je w dolinie po prawej stronie. I tak zjeżdżając i zjeżdżając docieramy do Hańczowej.
Widok na Hańczową i przełęcz pod Kiczerką. |
Przecinamy główną drogę, mijamy cerkiew prawosławną i wspinamy się na przełęcz pod Kiczerką. Z początku łagodny podjazd przez łąki, robi się coraz stromszy, aż nachylenie sięga 11%.
Zjazd z przełęczy mimo kiepskiej jakości asfaltu jest bardzo przyjemny. Cień i chłód lasu daje chwilowe wytchnienie, a potem możemy rozkoszować się pięknymi widokami.
Gdy droga się kończy skręcamy w prawo. Na tym skrzyżowaniu trzeba jednak bardzo uważać, nie dość, że skręcamy pod kątem ostrym, to nawierzchnia nie przypomina nawet asfaltu.
Zjazd do Skwirtnego zakończony dość niebezpiecznym skrzyżowaniem. |
Pniemy się pod górę, wąskim, krętym i kiepskim jakości asfaltem, pełnym niekiedy błotnych plam z ciągników. To wieś Skwirtne, a w niej drewniana cerkiew.
Przydrożne krzyże, kapliczki i tablice pamiątkowe towarzyszą nam przez całą drogę. |
Gdy zabudowania się kończą przez chwilę jedziemy wzdłuż łąki, na moment wjeżdżamy do lasu i zanim się obejrzymy jesteśmy w Regietowie.
Regietowskie łąki i dach cerkwi. |
Skręcamy w lewo. Mijamy stadninę koni, a potem malownicze łąki, aż w końcu docieramy do lasu. Przez las jest lekko pod górę, ale tylko przez chwilę, bo dalej czeka nas zjazd do Smerekowca.
Widok na Zdynię podczas zjazdu do Smerekowca. |
Bociany w Smerekowcu. |
Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo i... przez 7,5 kilometra jedziemy lekko na dół wzdłuż rzeki Zdynia. Można dokręcać i nieźle się rozpędzić. Mniej więcej w dwóch trzecich tego odcinka mijamy Kwiatoń, wraz z jedną z najbardziej znanych cerkwi w Beskidzie.
Cerkiew w Kwiatoniu. |
W końcu docieramy do Uścia. Na skrzyżowaniu z drogowskazami na Szymbark (kolor zielony) i Kunkową (kolor brązowy) skręcamy z prawo i zaczynamy wspinaczkę przez pola nad Uściem. Trud wynagradza widok na jezioro Klimkówka i wieś.
Widok na jezioro Klimkówka z łąk nad Uściem Gorlickim. |
Po jakimś czasie żegnamy się z łąkami i wjeżdżamy do lasu. Cień pozwala nam odpocząć, a i teren się wypłaszcza. Wkrótce znów zjeżdżamy dół do Kunkowej, to ostatni zjazd na tej trasie. Po lewej stronie na zboczu góry widać cmentarz i cerkiew z miedzianym dachem, my jednak skręcamy w prawo i jedziemy szerokim, krętym asfaltem wzdłuż rzeki.
Cerkiew w Kunkowej. |
Ostatnia szansa by rozkoszować się w miarę płaskim kawałkiem. Gdy widzimy dach cerkwi w Leszczynach to znak, że będzie już tylko pod górę. Ostro pod górę!
Za cerkwią skręcamy w prawo. Zostało już niewiele ponad kilometr do mety, ale jest to wyjątkowo wyczerpujący odcinek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz