Strony

środa, 6 kwietnia 2016

[Trasa rowerowa] Objazd trasy Klasyku Beskidzkiego 2016 (podejście drugie)

Tydzień temu udało mi się przejechać w całości trasę Klasyku Beskidzkiego, a przynajmniej tak myślałam. Ucieszona opublikowałam jej opis na blogu i podesłałam link do wpisu organizatorom wyścigu. Ucieszyli się bardzo, ale okazało się, że jechałam według starego projektu trasy. Cóż, na rowerze jeździć uwielbiam, a robienie zdjęć Beskidu to sama przyjemność. Wsiadłam więc na jednoślad po raz kolejny i objechałam trasę w te i z powrotem. 

Jest to trasa wyścigu szosowego, ale polecam ją wszystkim, którzy lubią jeździć na rowerze po górach, niezależnie od tego jaki posiadają rower (ważne by miał biegi i hamulce). Moc długich i krótszych podjazdów, szalone zjazdy,  przestrzeń, zieleń traw i lasów, małe wioski, cerkwie, przydrożne krzyże i kapliczki - czego chcieć więcej?






Mijane miejscowości i miejsca: Łosie - Ropa - Klimkówka - Uście Gorlickie  - Czarna - Śnietnica - Stawisza - Ropki - Hańczowa - przełęcz pod Kiczerką - Skwirtne - Regietów - Smerekowiec - Kwiatoń  - Uście Gorlickie - Kunkowa - Leszczyny - Bielanka
Trasa na mapie: kliknij tutaj
Długość trasy: 57 km 
Przewyższenia: 1090 m


Trasę rozpoczynamy w Łosiu. Pierwsze 3 kilometry jedziemy po płaskim, potem zaczyna się podjazd pod Klimkówkę. Z przełęczy nad jeziorem rozciąga się niepowtarzalny widok, warto jednak pamiętać, że do 1994 roku w dolinie zamiast wody była wieś. Murowany kościół, który znajduje się na przełęczy jest nieudaną reprodukcją tego, który stał w dolinie. Nieudaną, bo brakuje mu kilku wież. ;)


Kościół w Klimkówce.
Widok na jezioro z przełęczy.

Przez kolejne 6 kilometrów jedziemy wzdłuż jeziora, mijając kolejne wzniesienie. Zjeżdżając z nich możemy rozpędzić się tak, żeby bez większego wysiłku pokonać następne pagórki. Na końcu czeka nas długi zjazd do Uścia. We wsi na rondzie skręcamy w prawo kierując się na Wysową. Gdy miniemy ostatnie zabudowania, przez chwilę towarzyszy nam kręta droga wzdłuż rzeki Ropa. 

Na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w prawo za drogowskazem na cerkiew w Brunarach. Mijamy most i wspinamy się na przełęcz nad Czarną. Niby jedziemy przez las, ale droga jest tak szeroka, że słońce grzeje nam w plecy.


Trudy jazdy pod górę wynagradza bardzo długi zjazd przez wieś. Trzeba jednak bardzo uważać, bo asfalt ma pełno łat, dziur i wybojów. Po lewej na wzgórzu widać cerkiew, wieś ma nazwę Czarna, więc i cerkiew jest czarna. 


Zjazd przez Czarną

Z czasem jakość asfaltu się poprawia. Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo. Jedziemy przez Śnietnicę do Stawiszy. 


Cerkiew w Śnietnicy.
Cały czas jest lekko pod górę. Mijamy murowany kościół, kolorowe domu i porcelanowego anioła upamiętniającego wysiedlenie Łemków, aż w końcu docieramy do lasu. Podłoże jest tak świeże, że ma jeszcze czarny kolor. Cień drzew daje nam odrobinę wytchnienia. 


Zjazd do Ropek.

Teoretycznie zjeżdżamy do Ropek, ale w praktyce mijamy je w dolinie po prawej stronie. I tak zjeżdżając i zjeżdżając docieramy do Hańczowej.

Widok na Hańczową i przełęcz pod Kiczerką.



Przecinamy główną drogę, mijamy cerkiew prawosławną i wspinamy się na przełęcz pod Kiczerką. Z początku łagodny podjazd przez łąki, robi się coraz stromszy, aż nachylenie sięga 11%.

Zjazd z przełęczy mimo kiepskiej jakości asfaltu jest bardzo przyjemny. Cień i chłód lasu daje chwilowe wytchnienie, a potem możemy rozkoszować się pięknymi widokami.

Gdy droga się kończy skręcamy w prawo. Na tym skrzyżowaniu trzeba jednak bardzo uważać, nie dość, że skręcamy pod kątem ostrym, to nawierzchnia nie przypomina nawet asfaltu. 

Zjazd do Skwirtnego zakończony dość niebezpiecznym skrzyżowaniem.
Pniemy się pod górę, wąskim, krętym i kiepskim jakości asfaltem, pełnym niekiedy błotnych plam z ciągników. To wieś Skwirtne, a w niej drewniana cerkiew.

Przydrożne krzyże, kapliczki i tablice pamiątkowe towarzyszą nam przez całą drogę.
Gdy zabudowania się kończą przez chwilę jedziemy wzdłuż łąki, na moment wjeżdżamy do lasu i zanim się obejrzymy jesteśmy w Regietowie. 

Regietowskie łąki i dach cerkwi.
Skręcamy w lewo. Mijamy stadninę koni, a potem malownicze łąki, aż w końcu docieramy do lasu. Przez las jest lekko pod górę, ale tylko przez chwilę, bo dalej czeka nas zjazd do Smerekowca.

Widok na Zdynię podczas zjazdu do Smerekowca.
Bociany w Smerekowcu.
Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo i... przez 7,5 kilometra jedziemy lekko na dół wzdłuż rzeki Zdynia. Można dokręcać i nieźle się rozpędzić. Mniej więcej w dwóch trzecich tego odcinka mijamy Kwiatoń, wraz z jedną z najbardziej znanych cerkwi w Beskidzie.

Cerkiew w Kwiatoniu.
W końcu docieramy do Uścia. Na skrzyżowaniu z drogowskazami na Szymbark (kolor zielony) i Kunkową (kolor brązowy) skręcamy z prawo i zaczynamy wspinaczkę przez pola nad Uściem. Trud wynagradza widok na jezioro Klimkówka i wieś.

Widok na jezioro Klimkówka z łąk nad Uściem Gorlickim.
Po jakimś czasie żegnamy się z łąkami i wjeżdżamy do lasu. Cień pozwala nam odpocząć, a i teren się wypłaszcza. Wkrótce znów zjeżdżamy dół do Kunkowej, to ostatni zjazd na tej trasie. Po lewej stronie na zboczu góry widać cmentarz i cerkiew z miedzianym dachem, my jednak skręcamy w prawo i jedziemy szerokim, krętym asfaltem wzdłuż rzeki. 

Cerkiew w Kunkowej.
Ostatnia szansa by rozkoszować się w miarę płaskim kawałkiem. Gdy widzimy dach cerkwi w Leszczynach to znak, że będzie już tylko pod górę. Ostro pod górę!


Za cerkwią skręcamy w prawo. Zostało już niewiele ponad  kilometr do mety, ale jest to wyjątkowo wyczerpujący odcinek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz