Prowadzenie lekcji na temat zmian klimatu w szkołach jest dla mnie wyzwaniem, bo czuję się trochę jakbym burzyła system od środka. Poruszam kwestie z jednej strony niewygodne, z drugiej przerażające. Jak rzetelnie informować, ale nie straszyć, gdy mówimy o katastrofie? Jak w pozytywny sposób pokazać najważniejsze działania, jeśli te są wbrew ogólnie akceptowanym, utartym normom, a do tego bywają naprawdę trudne?
Najczęściej jestem proszona, żeby uświadomić dzieciom, co one mogą zrobić, żeby klimat się nie ocieplał. Równocześnie nie potrafię zapomnieć o tym, że to nie najmłodsi są odpowiedzialni za globalne ocieplenie. Jak to pogodzić?
Ostatnio uczniowie dostali karteczki z kilkudziesięcioma rożnymi działaniami mającymi pozytywny wpływ na klimat i mieli przyporządkować je do osób, które mogą się podjąć tych aktywności. Mieli też wybrać działania ich zdaniem najważniejsze - choć było wśród nich wiele zmian systemowych, za które odpowiedzialni są rządzący, najczęściej wskazywali oszczędzanie wody i segregowanie śmieci.
Kiedy puściłam edukacyjny materiał Kasi Gandor, o tym jakie wybory jednostki mają największy wpływ na emisje CO2 do atmosfery, byli zaskoczeni, że wymienione zostało ograniczanie lub rezygnacja z jazdy autem i ograniczanie lub rezygnacja z jedzenia mięsa. Mówili też, że nigdy nie myśleli o demonstrowaniu, strajkowaniu lub głosowaniu w wyborach jako czymś, co może zmiany klimatu powstrzymać.
Cieszę się bardzo, że miałam przywilej posłuchać dzieci i młodzieży, a przy okazji powiedzieć od siebie coś ważnego. Marzę jednak, żeby móc wkrótce rozmawiać nie o tym, co zrobić trzeba, tylko jak to przeprowadzić najfajniej! Żeby nie musieć burzyć starego systemu, a wspólnie tworzyć nowy - przyjazny ludziom i środowisku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz