Lipiec był miesiącem dziwnym. Mam w stosunku niego zupełnie skrajne uczucia. Z jednej strony dużo pracowaliśmy w gospodarstwie i chodziliśmy permanentnie zmęczeni, z drugiej efekty naszej pracy nie są szczególnie imponujące (prawdę powiedziawszy są ledwo widoczne), z trzeciej pamiętam kilka iście wakacyjnych chwil.
Niby było sucho i upalnie, ale jednak przez tydzień padało prawie non-stop. Wydaje się, że zbiorów grządkowych było mało, a mimo to słoiki z przetworami jakimś cudem zapełniły pół spiżarni. Spacery na grzyby kończyły się zwykle powrotem z pustym koszykiem, lecz powstało też kilka mikrosłoiczków z marynowanymi kurkami.
Mam wrażenie, że czas co chwilę się nam się rozciągał, a potem gnał jak głupi. Sielanka przeplatała z nerwówką, leniwy czas w lesie z harówką w spalonych słońcem grządkach. Radość z szalonej jazdy na rowerze skończyła się błyskawicznie niezidentyfikowanym do końca wirusem układu pokarmowego, który ostatecznie zaatakował i rozłożył na łopatki całą naszą rodzinę.
Na ten miesiąc zaplanowaliśmy budowę piwniczki ziemnej i zakończenie tematu montażu okien na budowie. To pierwsze nie ruszyło do przodu nic a nic. Okna udało się natomiast naprawić (kupiliśmy używane, więc niektóre tego wymagały), zamontować i wykończyć zewnętrznymi opaskami. Budowa przypomina już bardziej dom niż straszydło.
Okno wstawione. Czas pomalować opaskę. |
Jeszcze tylko drzwi. Ale te wprawimy na końcu, by się nie poobijały. |
W grządkach walczyliśmy ze szkodnikami (walka to duże słowo, częściej załamywaliśmy ręce), podlewaliśmy, plewiliśmy i zbieraliśmy co nieco. Lipcowy bób, fasolka szparagowa, czosnek, cebula i papryka to warzywa, które mamy nadzieję przechować przez zimę w formie mrożonej, surowej lub konserwowej. Powiem szczerze, że liczyłam też na ogórki i pomidory, żeby zrobić kiszonki i przeciery. Te jednak nie obrodziły na razie w ilości przetworowej.
Grządki pod koniec lipca. |
Taczka bobu cieszy niezwykle. Wyłuskanego jest już trochę mniej. Może i dobrze, bo zamrażalka ma ograniczoną pojemność. |
Mniej więcej tak wyglądały codzienne zbiory. Za dużo na obiad, za mało na przetwory. |
Ku mojemu zaskoczeniu papryka w ilości hurtowej dojrzała szybciej niż pomidory. Drugim zaskoczeniem jest jej kolor, opakowanie z nasionami obiecywało krwistą czerwień. |
Szklarniowy gąszcz pomidorowy. |
Deska pomidorów. |
W lipcu przyszedł czas na wykopanie czosnku. Zebraliśmy 102 główki. Wydaje się, że dużo, ale jednak za mało. Trudno, w przyszłym roku (a właściwie już za 2-3 miesiące, bo czosnek sadzi się jesienią) posadzimy więcej! |
Część cebuli załamała szczypior, więc też trzeba było ją zebrać. |
Czasem chodziliśmy do lasu, głównie na grzyby i jeżyny (zwane tutaj czernicami). Marzenia o dłuższych wycieczkach zastąpiliśmy jednak wieczorami na placu zabaw lub kąpielami w rzece.
Od sąsiadów dostaliśmy porzeczki, aronię i jabłka. Mąż nastawił kilka domowych win i miodów pitnych. Ja w końcu zmobilizowałam się także do zebrania ziół i zrobienia suszu na napary.
Poziomka, bluszczyk kurdybanek i macierzanka. Jak to wszystko cudownie smakuje... |
Jak u Was smakowicie...:) Bobu zazdroszczę. Wszystko przyspieszone w tym roku, zbiory słabsze przez suszę, ale Wasze zbiory i tak imponujące. Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Lenko! :*
UsuńFajny warzywnik macie, samo zdrowie.
OdpowiedzUsuńPięknie... A czemu czosnku za mało?
OdpowiedzUsuńNa rok nie wystarczy. :(
UsuńChciałabym zapytać o coś zupełnie nie na temat, a propos zero waste. Mam taki problem, że piję bardzo dużo wody. Zwykle kupuję niegazowaną wodę mineralną w butelkach 1,75 litra i przelewam do bidonu, a że wypijam około 2 litry dziennie, to wyrzucam rocznie ponad 400 plastikowych butelek. Zastanawiam się, czy istnieje jakiś rozsądny sposób na rozwiązanie tego problemu. Nie jestem w stanie zrezygnować z picia wody. Zastanawiam się, czy istnieje jakiś sposób, żeby nie korzystać z plastikowych butelek, albo przynajmniej ograniczyć ilość zużywanego plastiku.
OdpowiedzUsuńJa piję wodę kranową. Ponieważ kupiliśmy dom ze studnią i nieznaną jakością rur w ścianach, przebadaliśmy wodę u wylotu z kranu. Minerały dostarczam organizmowi z jedzenia.
UsuńTen lipiec 2018 był chyba najbardziej gorącym miesiącem w 21 wieku.
OdpowiedzUsuńU nas było gorąco i sucho z wyjątkiem kilku dni. :(
UsuńCo za piękny domek. :) I ile różnorodnych dobrodziejstw z własnego ogródka - takie są najlepsze i najzdrowsze. :) A ostatnie zdjęcie wygląda jak wprost z reklamy, bomba! Przyjemnej jesieni. :)
OdpowiedzUsuńJakie miłe słowa!
UsuńDobry wieczór,
OdpowiedzUsuńnieśmiało przypominam, że sierpień się już skończył, a bardzo bym chciała o nim (i nie tylko o nim) przeczytać.
Pozdrawiam serdecznie
Podsumowanie sierpnia się ukaże, najprawdopodobniej w pakiecie z opisem września. Piszę mało bo przeżywamy teraz ciężki czas, pełen stresu i pracy. Cierpliwości!
UsuńZrobiliście mi smaka. Akurat jest pora obiadowa.
OdpowiedzUsuń