Jakiś czas temu mojemu ukochanemu padł telefon. Oznajmił, że nie kupi nowego i koniec. Dziś zapraszam Was na wywiad z mężem, w którym tłumaczy się ze swojej decyzji i tego, dlaczego podjął taką decyzję i jak sobie radzi z jej konsekwencjami.
Licząc od dziś, to ponad 5 lat temu. Pamiętam, że zepsuł się ówcześnie posiadany przeze mnie telefon i mimo kilku własnoręcznych prób jego naprawy, nie przywróciłem mu sprawności. Uznałem, że przecież nie potrzebuję nowego, no i odtąd żyję bez. Nie ma chyba jednego powodu, dla którego telefonu nie posiadam; to trochę jak w katastrofach lotniczych - zawsze jest kilka przyczyn.
Fakt faktem, że 5 lat temu wydarzyło się w moim życiu bardzo dużo zmian, zdecydowana większość z nich - z tej perspektywy chyba mogę to już jako tako ocenić - na lepsze. Pozbycie się telefonu to po prostu jedna z nich.
Czy naprawdę nigdy do nikogo nie dzwonisz? Nie wysyłasz wiadomości?
Bez żartów - czasem korzystam z telefonu żony. Choć poza 'koniecznościami' to telefonuję gdzieś może raz w miesiącu. SMSa to wysyłam może jednego rocznie...
Wynika to z pewnością po części z faktu, że właściwie nie utrzymuję kontaktów towarzyskich - cóż - mizantropia.
Nie czujesz się odizolowany od świata?
Czuję, ale zdecydowanie zbyt mało, niż bym chciał! Niestety, mamy w domu nadal internet. Pamiętam, że mieszkając jeszcze w Krakowie przez kilkanaście miesięcy nie mieliśmy w domu internetu - bardzo dobrze wspominam ten czas, więcej wówczas czytałem. Przelewy i maile ogarniałem w robocie.
Jak radzisz sobie w sytuacjach kryzysowych, np. gdy ucieknie Ci pociąg, zdarzy się wypadek?
Na przestrzeni ostatnich kilku lat miałem może 3 takie sytuacje. Raz wypadek zdarzył się mojej żonie (wówczas jeszcze narzeczonej), ona telefon miała. Innym razem, faktycznie, musiałem korzystać z późniejszego pociągu, niż ten, którym planowałem jechać, bo pociąg zmienił się tego dnia w autobus a ja miałem rower... Żona, przerażona, że mnie nie ma i na pewno coś mi się stało, przyjechała prawie na stację - 28 km po górach w jedną stronę.
Od tego czasu mamy obydwoje pewną rezerwę na takie sytuacje. Raz, dawno temu, jeszcze w Krakowie, to żona musiała dłużej zostać w pracy i nie miała jak dać mi znać. Wtedy to ja do niej przyjechałem.
Więc, odpowiadając na pytanie - właściwie to sobie radzę i nie radzę.
Albo taka sytuacja: ktoś z rodziny jest w szpitalu, skąd wiesz kiedy go odwiedzić i co mu przynieść?
Trzeba się umawiać i tych ustaleń nie zmieniać. Czyli żyć tak, jak żyło się zawsze, poważnie traktując swój i drugiej osoby czas.
A tak prozaiczna rzecz jak odbiór paczki od kuriera? Albo zrobienie przelewu?
Telefon nadal mamy w domu i faktycznie jako telefon domowy się sprawdza - nikt z nas nie jest do niego przywiązany, chyba nawet każde z nas bardziej woli go przy sobie nie mieć, niż mieć.
Apropos kurierów to raz zdarzyła się śmieszna sytuacja. Byłem akurat w stolicy i miałem wtedy domowy telefon ze sobą, gdy zadzwonił kurier, że ma dla nas paczkę. Powiedziałem, że nie mam jej jak odebrać (mieszkamy w miejscu, gdzie trudno jest dojechać blachosmrodem, więc zawsze to któreś z nas idzie 'na drogę' odebrać od kuriera przesyłkę) i że będę w domu za 2 dni, ale mogę mu powiedzieć, jak dojść do naszego domu i że zajmie mu to może 10 minut tam i z powrotem. Oczywiście łatwiej było pojeździć z paczką jeszcze 2 dni, hehe.
Czy będąc na zakupach nie odczuwasz potrzeby zadzwonić do żony? Poradzić się lub upewnić się czy jeszcze czegoś nie trzeba?
Nie. Zawsze przed zakupami uzgadniamy dokładnie co kupić. Jeśli zdarza mi się kupić coś poza tym, co było ustalone, to tylko, gdy mam do tego dobry powód.
Czy nie uważasz, że korzystanie z aplikacji ułatwiłoby Ci życie? Telefon przydaje się przecież, by sprawdzić połączenie autobusowe czy wypożyczyć rower?
Nie uważam. Autobusem jeżdżę raz na 2 miesiące, jego rozkład mogę sprawdzić w sieci. Roweru jeszcze nigdy nie wypożyczałem, staram się mieć swój lub pożyczać od znajomych, choć to i tak skrajnie rzadkie sytuacje. Fakt faktem, że te nowe, małopolskie szynobusy PKP bardzo utrudniają przewożenie roweru, ale jakoś się da. Raz w stolicy pewnie zaoszczędziłbym z 1,5 godziny wypożyczając rower ... ale to jeden raz.
Wielu ludzi używa telefonu do robienia zdjęć, przechowywania danych lub słuchania muzyki. Nie odczuwasz takich potrzeb?
Odczuwam, zaspokajam je przy pomocy komputera, słuchawek, amplitun era, głośników itd. Taka muzyka to jednak co innego - to znaczy sądzę, że co innego, bo nigdy nie słuchałem muzyki z telefonu.
Jak radzisz sobie z krytyką otoczenia, opiniami i pytaniami typu: "Co jeśli zdarzy się wypadek?", "W dzisiejszych czasach to nieodpowiedzialne!"?
Jak zdarzy się wypadek to pewnie poproszę kogoś o pomoc. Nieodpowiedzialne? Dlaczego? Śmieszy mnie taka 'krytyka' - i umacnia w mizantropii.
Co poradziłbyś osobom, które rozważają taki krok?
Trudne pytanie, bo z zasady staram się nie ingerować w życie innych. Ale tak ogólnie, to zachęcam. Pamiętam, że te 5 lat temu kilka osób pytało, czy czuję się bez telefonu bardziej szczęśliwy. Bardziej szczęśliwy to może za dużo powiedziane, bo ogólnie nie czuję się szczęśliwy. Mogę za to stwierdzić, że czuję się mniej nieszczęśliwy. To na pewno.
Podzielisz się jakimiś zabawnymi historiami, w których musiałeś się przyznać do braku telefonu?
Te zabawne to już wymieniłem. Pamiętam za to jedną historię nie tyle śmieszną, co pouczającą. Raz w banku musiałem podać numer telefonu, nie pamiętam już do czego. Podać musiałem, to podałem numer żony, przy czym zaznaczyłem, że to jej a nie mój. Pani w banku zupełnie nie interesowało, czyj to telefon. Pouczające są w tym dwie rzeczy - ktoś w ogóle nie dopuścił sytuacji, że można telefonu nie mieć, a dwa, że przedstawiciel banku, a więc i sam bank można powiedzieć, ma gdzieś rzetelność przechowywanych informacji. Choć na dobrą sprawę, to dość logiczne - też bym na to nie zwracał uwagi, gdybym mógł bezkarnie drukować walutę. Ale może lepiej nie będę wykraczał poza zakres pytania...
O tym co kryje się za przemysłem telefonicznym i jaki ma on wpływ na środowisko warto dowiedzieć się oglądając materiał przygotowany przez Instytut Globalnej Odpowiedzialności. Rozważaliście rezygnację z telefonu? Zamienienie telefonów osobistych na jeden w rodzinie lub domu?
Bardzo mnie kusi rezygnacja z telefonu i mam nadzieję, że w końcu podejmę tę decyzję:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!
UsuńSama z chęcią zrezygnowałabym z telefonu, ale utrudniłoby mi to podstawowe kontakty z najbliższymi, ponieważ często do siebie dzwonimy, by się upewnić, że możemy wpaść w odwiedziny i nie ucałujemy klamki, zdarza się też, że proszę wuja lub kuzynkę o podwiezienie z dworca kolejowego do domu, a ze względu na m.in. pracę nie mamy możliwości w takich sytuacjach umawiać się wcześniej.
OdpowiedzUsuńI dochodzi też kwestia wspomnianych we wpisie sytuacji w banku czy z kurierem - trudno byłoby mi zrobić chociażby przelew, do którego potrzebuję kodu sms-owego, bo nie mam najmniejszej ochoty biegać do banku z każdym rachunkiem.
Na szczęście mój telefon służy jedynie do dzwonienia, sms-owania, budzenia mnie rankiem i czasami zrobienia jakiejś krótkiej notatki typu adres czy numer tramwaju i nazwa przystanku. Nie mam smartfona i smuci mnie widok uwięzionych w nich ludzi, którzy nawet na randkach i spotkaniach towarzyskich siedzą z nosami niemal przyklejonymi do wyświetlaczy.
Dokładnie do tych samych celów, które wymieniłaś służy nam telefon "domowy". Żałuję natomiast, że wycofano zdrapki do przelewów - blankieciki starczały na dłużej niż niejeden telefon.
UsuńKontakty z najbliższymi są bardzo ważne, dawniej łatwiej było się odwiedzać bez zapowiedzi, bo ludzie mieszkali bliżej siebie, częściej bywali w domu i byli mniej zagonieni. Myślę, że rezygnacja z telefonu nie powinna sprawić, żebyśmy wyrzekli się z kontaktu z ludźmi. Trzeba poszukać wtedy innych dróg dotarcia do nich. Jako osoba towarzyska (w przeciwieństwie do męża) mogę jednak śmiało zapewnić, że jeden telefon na rodzinę wystarczy, by utrzymać kontakt z bliskimi, zwłaszcza w dobie komputerów.
Nie do końca się zgodzę, że jeden telefon wystarczy, zależy od sytuacji. Żyjemy z mężem na dwa domy, widzimy się tylko w niedzielę. Mąż nie umie obsługiwać komputera ani internetu. Dwa telefony to u nas konieczność, bo dzieli nas 64 km.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zależy od sytuacji! 64 km to nie mało! Pewnie nawet lepiej mieć w rodzinie dwa telefony niż dwa komputery. Ekologiczniej też jest dzwonić i celebrować niedziele, niż pokonywać takie odległości codziennie (co jest normą na przykład w USA). Pozdrawiam ciepło!
UsuńPrzyznam jednak, że od czasu do czasu lubię całkowicie odciąć się od telefonu (mam stary model). Gdybyśmy z mężem mieszkali razem to może bym zastanowiła się czy mieć dalej telefon.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad:) BRAWO!
OdpowiedzUsuńJej! Dziękuję. :)
UsuńCiekawa inspiracja! Nie mam problemu z tym, że wychodzę z domu bez telefonu, natomiast mój mąż bardzo się denerwuję, kiedy tak robię. Uważa, że powinniśmy zawsze móc się ze sobą skontaktować. Różne sytuacje mieliśmy, również z dziećmi, kiedy telefon znacznie przyspieszał rozwój wydarzeń - mogliśmy natychmiast ustalić wspólny plan działania, np. w momencie gdy oboje jechaliśmy na rowerze w różnych częściach miasta.
OdpowiedzUsuńAplikacje takie jak bilet elektroniczny pozwalają zaoszczędzić śmiecenia papierkami, pomagają także ustalić poziom zanieczyszczenia powietrza i rozwiązać dylemat, czy zakładać maskę na rower :) Mogłabym wymieniać sporo ekozalet telefonu. Wad też, oczywiście.
Mówią, że aplikacje ułatwiają życie - choć przyznam szczerze, że jeszcze z nich nie korzystałam. :D :D No dobra, może dwa razy na rok, będąc w rodzinnym Krakowie bez roweru, poproszę koleżankę na spotkaniu towarzyskim, żeby sprawdziła mi połączenie w jakdojade.
UsuńZastanawiam się tylko, czy moja wygoda, poczucie bezpieczeństwa, "przyśpieszenie rozwoju wydarzeń", czy po prostu usprawnienie podjęcia decyzji są warte dewastacji środowiska i wyzysku innego człowieka. :(
Muszę uczciwie przyznać szczerze, że te 5 lat temu wydawało mi się, że konsekwencje decyzji męża będą kłopotliwe i czasami frustrujące. Okazało się, że jest dokładnie na odwrót. Bardziej serio traktujemy podjęte zobowiązania i decyzje, łatwiej też przychodzi się zdyscyplinować, mamy więcej dystansu do ew. wypadków.
Serio myślisz, że "śmiecenie papierami", to wyższy koszt ekologiczny?
Jeśli telefon kupujemy jeden na lata, to tak. Jest to lepsze dla świata. Myślę, że kiedyś kupię sobie fairphone'a i w ogóle będę ze światem OK ;)
UsuńKurcze, a ile to jest "na lata"? 5, 10, 15, 50 czy 100 lat? Czy nasza planeta uciągnie nawet te telefony "na lata", nawet jeśli to będzie 100 lat?
UsuńW moim odczuciu nawet FairPhone zużywa surowce i staje się po jakimś czasie odpadem, który trudno przetworzyć (jakkolwiek idea naprawiania, części zapasowych i fair trade jest słuszna). Co jeśli za 10 lat firma zbankrutuje? Albo zgubimy takie cudo?
Inną ważną dla mnie kwestią jest przykład. Pokazując się wśród ludzi z foliówkami (nawet tą samą używaną 30x), czy smartfonami (nawet FairPhonem) pokazujemy, że to jest coś niezbędnego i w porządku.
(Głośno myślę.)
UsuńPodziwiam, ale sama nie podjęłabym tego kroku :)
OdpowiedzUsuńWow. Pełen szacun za takie podejście. Ja sobie nie wyobrażam życia bez telefonu, ale nie dlatego, że lubię coś trzymać w ręce, tylko z powodu konieczności ogarniania spraw blogowych (te wszystkie Instagramy i fejsbuki). Ale za to mam ten sam prywatny telefon od 5 lat i jakoś nie planuje go wymieniać :)
OdpowiedzUsuńAch te spawy blogowe! :D ;)
UsuńOstatnio wyszłam w domu bez telefonu dosłownie na godzinę. Wróciłam i było 20 połączeń od szefowej i koleżanki ze zmiany :) Nie było ważne,że za godzinę będę w pracy i można przedzwonić wtedy na stacjonarny w sklepie. Musiała zadzwonić już natychmiast. i to 20 razy.
OdpowiedzUsuńZ naszej praktyki wynika, że nieposiadanie telefonu lub posiadanie jednego w domu motywuje otoczenie do racjonalniejszego korzystania z niego. Serio, to działa. :D :D :D
UsuńNie wytrzymałabym chyba dnia bez telefonu, taka jestem uzależniona od niego.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, spróbuj! :D
UsuńNajpierw może wyłączaj na noc. Potem podczas spotkań z przyjaciółmi (można oddzwonić, a Ci z którymi będziesz docenią, że jesteś tylko dla nich). Potem od czasu do czasu w wolny wieczór lub poranek. A potem już samo pójdzie!
Swojego telefonu używam głównie do internetu, coś w tym jest. No ale mam komórkę dopiero od 15 lat. A może od 14? Pierwszy telefon stacjonarny założyli nam, gdy byłam w liceum. Jej, nagle mogłam zadzwonić bez stania w kolejce przed automatem. To było coś. Na komórkę przez rok namawiał mnie szef i w końcu namówił. W pracy architekta telefon jest ważniejszy niż własne życie. ;)
OdpowiedzUsuńJako dziecko też nie miałam w domu telefonu. Dzwoniłam do koleżanek z jedynej we wsi budki! To były czasy!
UsuńW naszej domowej komórce, dalej internetu brak... ;) Można tylko pisać sms-y i gadać. Nawet mms-y nie dochodzą. :D
ciekawa treść i konkretny wpis
OdpowiedzUsuń