Był to pracowity i pełen wydarzeń miesiąc, a mimo to bardzo odetchnęłam. Pogoda z jednej strony zachęcała do prac polowych, z drugiej straszyła perspektywą braku wody, więc znów zważaliśmy na każdą kroplę wylaną z kranu, a tam, gdzie tylko się dało, korzystaliśmy z zapasów deszczówki.
Co jakiś czas wybieraliśmy się na grzyby i choć marzyliśmy o prawdziwkach, zbieraliśmy moc rydzów. Dla mnie najważniejszy był fakt, że po prostu łazimy po lesie.
|
Nigdy wcześniej nie znalazłam tylu grzybów. |
|
Maleństwo natomiast zbierało szyszki... |
|
... i gubiło kalosze. |
|
Wracamy z rydzobrania. |
Zrobiliśmy jesienne porządki w grządkach, tunelu i szklarni. Mąż nawoził rośliny w sadzie, po czym sadził i grodził drzewa rosnące "na wolności". Wykończył także wejście do piwniczki, a ja wysiałam wokół niej trawę i koniczynę, które dzień po dniu zmieniły błoto w soczystozielony dywan.
W domu pokusiliśmy się o kilka ulepszeń. Na pierwszy ogień poszła wymiana oświetlenia w izbie kuchennojadalnianej. Klosze zostały zrobione na szydełku z różnych włóczkowych resztek. Choć po dwóch tygodniach dziergania i trzech dniach walki z gąszczem kabli elektrycznych mieliśmy tego tematu trochę dość, efekt przerósł moje marzenia. Mimo ciemnych (bo drewnianych) ścian, mamy wreszcie jasno i jeszcze przytulniej. Mam nadzieję, że pomoże nam to przeżyć zimę. Spod ręki męża wyszło kilka rękodzielniczych wieszaków (na ręczniki i dziecięce ubranka) oraz stolik do czytania dla maleństwa. Wreszcie usprawniliśmy wentylację w sypialni.
|
Lampa nad stołem. |
|
I jeszcze trochę lamp. Tym razem nad kuchennymi blatami. |
|
Blacik do czytania. |
Na budowie mąż wprawił drzwi - tym samym, jej stan zmienił się z surowego otwartego, na surowy zamknięty. Szlifował także jętki (bo chcemy, żeby były widoczne w pokojach). Potem zamówił wełnę mineralną, by w wolnych chwilach ocieplać i wykańczać ściany.
|
Nie zapomnę tego momentu, kiedy pan ze składu budowlanego przywiózł 35 paczek wełny mineralnej, a ja stanęłam wśród nich i zastanawiałam się jakim cudem zmieścimy to w środku... |
Dla mnie ważny był fakt, że znalazł się czas na szeroko pojętą rekreację. Całą rodziną wzięliśmy udział w rowerowym rajdzie na orientację organizowanym przez młodzież z lokalnego gimnazjum. To było coś wspaniałego! Przejechaliśmy 32-kilometrową pętlę po górach urzekających jesiennymi kolorami. Znaleźliśmy 13 z 14 punktów. Najedliśmy się najwyższej jakości domowych ciast na bufecie, a po wszystkim biesiadowaliśmy przy ognisku z innymi rowerzystami.
|
Słoneczny jesienny dzień to wymarzona aura na rodzinny rajd rowerowy na orientację. |
|
Na punktach były takie hasła! |
|
Wspólna biesiada na trawie. |
Udało mi się (po trzech latach mieszkania tutaj) spełnić marzenie o wyjściu na Lackową, najwyższą górę w Beskidzie Niskim. I choć 997 metrów nad poziomem morza nie jest jakąś zawrotną liczbą, wzniesienie to słynie ze stromych pojeść. Mgła, mżawka i mokre kamienie ukryte pod bukowymi liśćmi nie ułatwiały zadania. Bawiłam się jednak świetnie.
|
Słupek graniczny na szczycie okazał się przydatnym stołem do robienia kanapek. |
Ostatni weekend października spędziłam z jednej strony cierpiąc na zapalenie rogówki, z drugiej zachwycając się Zagrodą Maziarską w Łosiu, czyli skansenem, w którym moja koleżanka zorganizowała wyprzedaż garażową. Temu przedsięwzięciu poświęcę wkrótce osobny artykuł, bo było nie tylko sposobem na pozbycie się z domu rzeczy, które uznałam za niepotrzebne, okazją do zakupu i uratowaniem przed koszem na śmieci tych, które chciałam mieć, ale też bardzo pozytywnie przeżytym czasem.
|
Na wyprawę garażową wybrałam się ze starą lampą, własnoręcznie zrobionym kloszem (który okazał się za płytki do naszych żarówek), starą kapą i odrobiną ceramiki bo babci męża. |
Wspaniały miesiąc za Wami.:) Stolik do czytania rewelacyjny, lampy też cudne, macie złote ręce.:) Oj zazdroszczę wyprzedaży garażowej i tych perełek, z chęcią poczytam więcej na ten temat. Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogłam się doczekać kolejnego wpisu.Śledzę na bieżąco od kiedy trafiłam na tego bloga. Piękny domek 😊
OdpowiedzUsuńJakie miłe wnętrze! Lampy świetnie pasują, gratuluję umiejętności zazdroszczę mieszkania w takim uroczym domku. Życzę udanego odpoczynku (fajnie, że pogoda sprzyja)i czekam na kolejny wpis, czytam Twojego bloga jak ciekawą książkę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTwój wpis sprawił mi dużą przyjemność! Mam nadzieję, że będę mogła znowu Cię odwiedzić i podziwiać Wasze gospodarstwo :)
OdpowiedzUsuńWygląda jak prawdziwa sielanka :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńKlosze zrobione na szydełku prezentują się bardzo ciekawie :-)
OdpowiedzUsuń