środa, 23 września 2020

Recenzja książki "Kawy i herbaty z łąki i lasów" autorstwa Katarzyny Mikulskiej oraz Artura Bokły

Od dłuższego czasu marzyłam o tym, by nazbierać, sfermentować i/lub zasuszyć tyle ziół oraz kwiatów z naszej okolicy. Żeby nie kupować już herbat, a robić je samemu. W tym roku miałam mocne postanowienie się tym zająć. Okoliczności wszelakie nie sprzyjały. Ale! Przyjechała siostra z książką w ręku: 

- Kupiłam sobie, może u Was znajdę czas, żeby coś z tego zrobić. A może i Was zainteresuje?



Trafiła jak nie wiem! Zaczęłyśmy zrywać. Liście malin i porzeczki. Kwiaty chabra bławatka i koniczyny. Wszystko to rosło kilka kroków od domu. Wybrałyśmy się też nieco dalej na poszukiwanie wierzbówki kipszycy. 

Po kilku latach życia w przekonaniu, że nie dam rady sfermentować liści tak, żeby nie spleśniały i że nie sposób samodzielnie nazrywać i ususzyć tyle zielska, żeby starczyło dla nas i naszych gości na rok, w końcu się udało! Kuchenna półka ugina się pod ciężarem słoiczków z suszem wszelakim, a fermentowanie herbatek ziołowych tak mnie wciągnęło, że liście malin obrywam teraz przy każdej wizycie w sadzie.

Książka Katarzyny Mikulskiej i Artura Bokły odczarowała trudności fermentacji. Udowodniła raz jeszcze, ile dobra rośnie wokół mojego domu i zapędziła do roboty.

Zaczerpnęłam z niej też wiele informacji, jakie jest działanie konkretnych roślin i kiedy warto je szczególnie stosować. Wiedza ta została przedstawiona w maksymalnie prosty sposób, co dla mnie, zielarki amatorki, jest bardzo ważne!

Pewnego dnia, koleżanka przebywająca u nas w gości, wzięła książkę do ręki i spytała: 
- Wiecie, co to jest PERZ? Rośnie u Was?! 
- No pewnie! Jest go tu masa! To najgorszy chwast w naszych grządkach! - odpowiedzieliśmy.
- Z tego można zrobić kawę...

Za kawy się nie zabrałam. Trochę dlatego, że nie lubię kawy z żadnej postaci, a po części przez niechęć do kopania i czyszczenia wąskich korzonków. Myślę jednak, że wytrawny kawosz, doceni także te przepisy! 

Jak pisze Katarzyna Mikulska:

W książce nie ma opisów roślin, ale rzetelnie opisałam wraz z kolegą procesy jakie zachodzą podczas np. fermentacji czy utleniania enzymatycznego. Jest kalendarz zbiorów i właściwości zdrowotne danego napoju.

Mi to wystarcza. Lektura jest super praktyczna i inspirująca! 

A jeśli chcecie poznać autorkę, odsłuchajcie pierwszego odcinka podcastu Co w tym koszu, w którym opowiada Julii Wizowskiej o swoim rocznym postanowieniu jedzenia i picia tylko tego, co rosło lub zostało wyhodowane w promieniu 100km od domu.

1 komentarz:

  1. Wczoraj o tym blogu bardzo dużo powiedział mi znajomy. Ja na pewno na tym blogu zostanę na dłużej.

    OdpowiedzUsuń