Strony

czwartek, 31 grudnia 2015

Grudzień 2015, czyli koniec remontów w tym roku.

Na początku miesiąca dokończyliśmy ocieplanie ścian pokoju i tym samym remonty, które mogliśmy wykonać samodzielnie skończyły się - przynajmniej w tym roku. ;) Pierwszy raz od bardzo dawna, mieliśmy czas na to by wieczorami czytać książki i oglądać filmy. W końcu też udało się wyczyścić i przeserwisować nasze jednoślady oraz opisać kilka rowerowych tras w okolicy.

Pierwszy grudnia powitał nas tęczą, potem była już tylko mgła...





środa, 30 grudnia 2015

Domowe wegańskie sushi.

Sushi to wyjątkowo elegancka potrawa. Ponieważ spożywa się ją na zimno może pełnić rolę pięknej przekąski. Wbrew pozorom nie jest tak trudno je wykonać. 

Robienia sushi nauczyła mnie mama (bez niej, jej porad i wskazówek, ten przepis by nie powstał), która w młodości spędziła ponad półtora roku w Japonii, a potem wielokrotnie jeździła do tego kraju. Jako pasjonatka gotowania nauczyła się od tamtejszych gospodyń jak przygotować wiele japońskich potraw, a ja będąc dzieckiem wielokrotnie wachlowałam ryż lub pomagałam skręcać rolki. Ekspertką od sushi nie jestem, ale mimo to chciałam się podzielić tym przepisem. Choć sushi nie kojarzy się z daniem wegańskim, nic nie stoi na przeszkodzie by przygotować wersję roślinną i zamiast ryby dać świeże kolorowe warzywa.

[Trasa rowerowa] Przez Beskid Niski w Bieszczady.

Tę trasę przejechaliśmy w maju 2013 roku. Do górskich rowerów przypięliśmy sakwy i ruszyliśmy w drogę! Ponieważ wytyczona droga prowadzi wzdłuż przez praktycznie cały Beskid można podziwiać jak zmienia się krajobraz i architektura. Przed wybraniem się ze słonecznego Beskidu w Bieszczady trzeba pamiętać, że tam prawie zawsze pada deszcz. ;) Ze względu na kilka terenowych kawałków warto wybrać rower górski lub chociaż trekkingowy.

Widok z przełęczy między Chyrową a Mszaną.

wtorek, 29 grudnia 2015

[Trasa rowerowa] Ósemka na szosie - jeden.

Trasa, którą chciałam Wam dziś przedstawić prowadzi w 100% po asfalcie. Z tego powodu najlepiej nadaje się pod rower szosowy. Nie oznacza to jednak, że na góralu lub trekkingu nie da się i nie warto jej przejechać (zawsze warto!). Mimo, że nie jest bardzo długa, jest niezwykle urozmaicona i dość wymagająca kondycyjnie. Oprócz zróżnicowanego terenu (łagodne, choć ciągnące się kilka kilometrów podjazdy, płaskie segmenty, ale też mordercze wspinaczki i strome, szybkie zjazdy w dół), na trasie znajduje się wiele pięknych cerkwi i ciekawych zabytków, zalew Klimkówka, a także lasy i łąki, na których nierzadko można wypatrzyć stado saren. 


Kunkowa - widok na cerkiew.
Mijane miejscowości: Uście Gorlickie - Kunkowa - Leszczyny - Bielanka - Łosie - Klimkówka - Uście Gorlickie  - Kwiatoń - Hańczowa - Uście Gorlickie
Trasa na mapie: kliknij tutaj.
Długość trasy: 39 km
Przewyższenia: 670 m


Route 3 361 924 - powered by www.bikemap.net

[Trasa rowerowa] Jak dostać się w Beskid Niski rowerem?

Zanim znaleźliśmy w Beskidzie Niskim nasz wymarzony dom, przez kilka lat przyjeżdżaliśmy tu na rowerowe wakacje. Jechaliśmy pociągiem w Krakowa do Stróży lub Grybowa, a stamtąd na rowerach z sakwami do miejsca, gdzie zatrzymywaliśmy się na kilka nocy. Odpinaliśmy sakwy, odkręcaliśmy bagażniki i przez kolejne dni rozkoszowaliśmy się górską jazdą po szlakach krainy naszych marzeń.



Niestety pierwsza podróż tutaj zakończyła się już po 5km wypadkiem podczas zjazdu na drodze krajowej nr 28 między Grybowem, a Ropą. Za każdym kolejnym razem dbaliśmy więc o to, żeby drogi tej unikać i szukaliśmy dla niej mniej ruchliwych alternatyw. Dzięki temu mam kilka propozycji jak dojechać w Beskid korzystając z pociągu i roweru. Ponieważ zwykle zatrzymywaliśmy się w Gościńcu Banica koło Krzywej lub w Michacie nad miejscowością Kotań i miejsca te szczerze polecamy, proponowane trasy dojazdowe od stacji PKP w Beskid Niski będą prowadzić właśnie tam. Ostatnia trasa prowadzi do Kwiatonia i jest najczęściej przez nas uczęszczaną trasą dojazdową z lub do pociągu.

[Trasa rowerowa] Z Tarnowa do Kwiatonia.

Ilość pociągów jadących w Beskid Niski jest ograniczona, do Grybowa jeździ obecnie kilka pociągów dziennie, do Gorlic - jeden. Ci, którzy nie boją się długich dystansów mogą pojechać do Tarnowa i już tam wskoczyć na rower. Trasę, którą tu zaprezentuję, udało się przejechać z koleżanką w lipcu 2015 roku. Ponieważ rano w Krakowie czekało mnie trochę pracy, z pociągu wysiadłyśmy o godzinie 15, zależało nam na tym by jak najszybciej dostać się w Beskid, dlatego też szlak w dużej mierze prowadzi po asfalcie. Z braku innych rowerów i ze względu na kilka terenowych kawałków wybrałyśmy rowery górskie. Jest to trasa dość wymagająca kondycyjnie, ale wieczorna satysfakcja z jej przejechania wynagradza wszelkie trudy. Jeśli zaczniecie swoją wycieczkę rano w długi letni dzień, można uzupełnić ją o dodatkowe terenowe smaczki.

Jedyne zdjęcie z tego dnia - cerkiew w Bielance.
Mijane miejscowości: Tarnów PKP - Góra św. Marcina - Zawada - Łękawka - Zalasowa - Ryglice - Uniszowa - Brzanka - Jodłówka Tuchowska - Rzepiennik - Turza - Staszkówka - Łużna - Szalowa - Bystra - Szymbark - Bielanka - Leszczyny - Kunkowa - Uście Gorlickie - Kwiatoń
Trasa na mapie: kliknij tutaj
Długość trasy: 83 km
Przewyższenia: 1500 m
Czas jazdy: około 5 godzin

Route 3 363 670 - powered by www.bikemap.net


środa, 16 grudnia 2015

Wigilijny barszcz czerwony według Pięciu Przemian.

Święta to niekiedy jedyna sposobność by przygotować coś na prawdę wyjątkowego. Może warto ugotować barszcz wigilijny według Pięciu Przemian? O tej metodzie pisałam już troszeczkę przy okazji przepisu na barszcz ukraiński.


Pierogi z ziemniakami i kaszą gryczaną.

Farsze z ziemniaków i kaszy gryczanej to według moich obserwacji tradycja wschodniej polski. W barze mlecznym w Gorlicach sprzedają pierogi po lwowsku z ostrym farszem z ziemniaków. W bacówce nad Bartnem można dostać pierogi po łemkowsku z kaszą gryczaną. Czasem te składniki występują w towarzystwie twarogu. Kilka lat temu koleżanka ze studiów, pochodząca z pogranicza Warmii i Mazur, ugotowała na wigilijne spotkanie przedświąteczne pierogi z kaszą gryczaną i białym serem, a ja będąc na Roztoczu zakochałam się w pierogu biłgorajskim, który, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nie miał ciasta, a był jedynie upieczonym farszem z ziemniaków, kaszy i twarogu właśnie. Bardzo lubię tego typu specjały. Z twarogu jednak chętnie rezygnuję. 

Wegański wigilijny kulebiak z grzybowym farszem.

Kulebiak to specjał kuchni kresowej. Oryginalnie to potrawa rosyjska lub ukraińska (różne źródła różnie podają) - duży pieczony pieróg z ciasta drożdżowego, nadziany farszem z mięsa albo ryb, ryżu i warzyw, kapustą z grzybami, gotowanymi jajkami lub kaszą gryczaną. To potrawa typowo świąteczna - podawany był zarówno w Wigilię Bożego Narodzenia jak i Święta Wielkanocne - może dlatego kulebiak kojarzy się nam nie tylko z dużym pierogiem, ale przede wszystkim ze wspaniałymi dekoracjami...

Pierwszy raz spróbowałam upiec to cudo trzy lata temu, kiedy chciałam przygotować coś wegańskiego na dużą rodzinną wigilię. Trochę się nie udał, bo farszu było mało, a ciasto pękło. W tym roku, mając już nieco więcej doświadczenia w pieczeniu postanowiłam spróbować raz jeszcze. Kulebiak z grzybami doskonale się prezentuje i wspaniale komponuje się z barszczem, do tego roboty z nim mniej niż z uszkami, bo lepimy jeden duży pieróg, a nie dziesiątki małych...



Pomarańczowy zawrót głowy.

Rzadko odczuwam pragnienie i jeśli nie jest jakoś wyjątkowo gorąco lub wybitnie nie męczę się fizycznie, mogę pić bardzo mało. To nie dobrze i nie zdrowo, dlatego często zmuszam się do picia próbując różnych pyszności. Dziś przygotowałam pomarańczową lemoniadę na gorąco.


wtorek, 15 grudnia 2015

Magiczny Beskid i tragiczna historia.

Nietypowy, rzadko wspominany, prawie wyludniony i zapomniany zakątek naszego kraju - Beskid Niski - to miejsce o niezwykłym bogactwie przyrodniczym, ale też historycznym i etnograficznym.

Cerkiew w Owczarach.






poniedziałek, 14 grudnia 2015

Wegańskie pieguski.

Uwielbiam ciastka. Szczególnie te owsiane i z czekoladą. Dziś prosty przepis na PIEGUSKI! Nadadzą się na wycieczkę, zimowy wieczór z książką, wizytę u znajomych... właściwie na każdą okazję! Smacznego!


Domowy ekstrakt waniliowy.

Domowy ekstrakt waniliowy doskonale nadaje się do ciast, ciasteczek, herbat, lodów, gorących czekolad, mrożonych kaw i innych frykasów! Gdy go zrobicie nigdy już nie będziecie kupować cukru wanilinowego ani sztucznych aromatów. Naturalna wanilia i alkohol, który wyparuje pod wpływem temperatury nadadzą Waszym wypiekom najlepszego waniliowego aromatu.




niedziela, 13 grudnia 2015

Jak uszyć plecakowór?

Szycie wciąga... Wczoraj opisywałam krok po kroku jak uszyć bawełnianą torbę na zakupy. Dziś coś podobnego, ale o wiele praktyczniejszego dla tych, którzy na co dzień korzystają z roweru i nie mają przy nim koszyka - przed Państwem - plecakowór




sobota, 12 grudnia 2015

Jak uszyć torbę na zakupy?

Materiałową torbę warto mieć. Przyda się na drobne sprawunki i porządne zakupy, pomoże w ograniczaniu wszechobecnego plastiku, a gdy będzie pusta zmieści się w kieszeń lub do nerki. Dobrze by była solidna, odpowiednio duża, miała wygodne długie uszy i była w 100% nasza - oddawała unikalny styl i pasowała do stroju. Najlepiej, gdy uszyjemy ją sami!


środa, 9 grudnia 2015

Najprostszy kapuśniak.

Mam słabość do zup, szczególnie tych gęstych, a kapuśniak to jedna z moich ulubionych. Lubię gdy jest kwaśny, pływają w nim duże kawałki ziemniaków i kminek. Ten jest bardzo prosty i szybki w przygotowaniu, więc to moja ukochana opcja na pracowity dzień.


wtorek, 1 grudnia 2015

Zakupy bez plastiku, czyli jak kupować i nie śmiecić.

Nie cierpię plastiku! A jednak czuję się nim otoczona z każdej strony, szczególnie na zakupach. Zapakować? Podać siateczkę? - proponują uprzejme panie ekspedientki. Zawsze odmawiam, ale mimo wszystko trochę się irytuję na takie pytanie. Ku mojemu zaskoczeniu urocza pani z naszego lokalnego sklepiku (jedynego na wsi) poucza klientów, że do sklepu przychodzi się z własną siatką! Urzekła mnie swoim uśmiechem i mądrością. To nie jest jednak częsta postawa. Jak przygotować się do zakupów by uniknąć plastiku, a przynajmniej go zminimalizować?




Recenzja książki "Dzika kuchnia" Łukasza Łuczaja

Książkę "Dzika kuchnia" pożyczyłam od koleżanki i została u mnie przez zasiedzenie (nie martw się Kasiu, obiecuję wkrótce oddać). To tak naprawdę połączenie zielnika i książki kucharskiej. Można pomyśleć - nuda dla dziwaków. A ja mimo wszystko zachęcam do lektury - autor ma duże poczucie humoru i ciekawy sposób przekazywania informacji, dzięki temu książkę czyta się z zapartym tchem i z niecierpliwością wyczekuje się wiosny, by wyruszyć na spacer z tą książką w ręku...




poniedziałek, 30 listopada 2015

Listopad 2015, czyli szaruga, plucha i ziąb z prześwitami słońca.

Listopad nie rozpieszczał. Przez większą część miesiąca było szaro, zimno, depresyjnie, często padał deszcz... Woda w rzece na kilka dni podniosła się tak, że kalosze i kamienne stopnie nie wystarczyły, by się przedostać na drugi brzeg, nieodzowne okazały się spodniobuty.  Jednak mimo, że przez cały miesiąc wychodziło z nas zmęczenie październikowym maratonem prac, udało się coś konstruktywnego zrobić.

Grzbiet góry rozciągającej się nad naszym domem. Na mapie góra nie ma nazwy, nazwaliśmy ją Wypaśnikiem.

niedziela, 29 listopada 2015

Fasolka po bretońsku.

To danie, a właściwie zupa kojarzy mi się z zimowymi weekendowymi wieczorami z dzieciństwa, kiedy tata zabierał nas na narty. Wracaliśmy do domu późno wieczorem, głodni i trochę przemarznięci, a mama czekała z wielkim garnkiem fasolki po bretońsku. Dziś, choć pogoda za oknem bajkowa, a śniegu starczyłoby może nawet na biegówki, nie byliśmy na nartach - kończyliśmy ocieplać ściany sypialni. Reszta jednak się zgadza, wieczorem byliśmy głodni i przemarznięci, a fasolka smakowała nie gorzej niż kilkanaście lat temu w kuchni mojej mamy.


sobota, 28 listopada 2015

Owsiane placki z jabłkami.

Do zrobienia tych placków zainspirował mnie wpis na blogu happy-healthy-vegan oraz fakt, że mamy w domu nieprzyzwoicie dużo jabłek. Ku mojemu zaskoczeniu płatki owsiane nie są wcale wyczuwalne smakowo w gotowych plackach. Placuszki są proste w przygotowaniu, musimy jednak uzbroić się w cierpliwość i wiedzieć, że za dwie doby dalej będziemy mieć na nie ochotę... ;)





Warzywna zapiekanka z topinamburem.

Podobną zapiekanką poczęstowała mnie koleżanka tuż przed wyprowadzką z Krakowa, specjalnie dla mnie zrobiła wersję bez śmietany. Dziś uzupełniłam przepis o topinambur, pietruszkę i tymianek. 

 

piątek, 27 listopada 2015

Recenzja książki "Ziołowy zakątek. Kosmetyki, które zrobisz w domu" autorstwa Klaudyny Hebdy

Ta książka wpadła w moje ręce w listopadzie rok temu (siostro - jeszcze raz dziękuję). Od tamtej pory wypróbowałam wiele przepisów i powiem szczerze cały czas jestem nią zachwycona!












środa, 25 listopada 2015

Domowy żurek z grzybami.

Nie ma nic lepszego od prostej, taniej i domowej zupy! Czas na żurek! Uwielbiam kiedy pływają w nim grzyby i małe cebulki. Jednak jeśli nie dysponujemy takimi składnikami możemy dać dużą cebulę pokrojoną na kawałki, a grzyby i całą wodę używaną do gotowania zastąpić bulionem warzywnym.

Zrobiliśmy stół!

Tak! Zrobiliśmy go - najprawdziwszy z prawdziwych, taki, przy którym można szyć, pracować na komputerze, tworzyć i zjeść obiad lub podwieczorek! Stabilny i niemały! Według własnego projektu - mając do dyspozycji deski z tartaku oraz kilka prostych sprzętów! 

Już wiemy, że prawdopodobnie popełniliśmy kilka błędów, niektóre złącza wykonalibyśmy teraz inaczej. Cóż, właśnie po to zrobiliśmy ten stół, żeby się czegoś nauczyć...


niedziela, 22 listopada 2015

Wegański bulion doskonały.

Gdy za oknem listopadowa plucha marzę o porządnym bulionie z makaronem. Przepis wymaga wielu składników i jest dość czasochłonny, ale jeśli tęsknicie za smakiem domowego, niedzielnego rosołu, to warto pokusić się o jego przygotowanie. Smakuje najlepiej po długim spacerze w mżawce i rozgrzewa jak nic innego! :)



Korzenny napój z topinamburem.

Była zupa, były placki, czas na napój! Przepis nie jest oryginalnie mój, przyrządzenie takiego napoju poleciła mi Agnieszka - bardzo, bardzo dziękuję i dzielę się nim na blogu.



czwartek, 19 listopada 2015

Domowy popcorn.

Popcorn kojarzy się z czymś niezdrowym i gotowym, serwowanym w przytłaczających ilościach w kinach, a przecież wcale nie musi tak być, zwłaszcza gdy przygotujemy go w domu. Pamiętam, że w dzieciństwie najbardziej smakował mi taki domowy, przyrządzany przez babcię.


Polecam go na długie i pluchowate jesienno-zimowe wieczory z filmem, na imprezę lub po prostu na niecodzienną przekąskę. By nadać mu serowego posmaku warto dodać płatki drożdżowe.





środa, 18 listopada 2015

Placki z topinamburu.

O topinamburze pisałam już trochę przy okazji przepisu na zupę grzybową. Obiecałam wtedy więcej przepisów. Listopad to topinamburowy miesiąc, więc pora zabrać się do pracy. Na pierwszy ogień niech idą placki!
Świeżo zebrany i wypłukany topinambur na naszym tarasie.
Autorką zdjęcia jest Kasia Rodacka.

Domowy ocet jabłkowy.

Ocet jabłkowy polecany jest jako domowe remedium na wiele dolegliwości, przydaje się też do gotowania i pieczenia (ciasta z jego dodatkiem wspaniale wyrastają) i sprawdza się w kosmetyce (na przykład do płukania włosów lub zrobienia własnego toniku). W domu możemy go wyprodukować praktycznie za darmo.



Deszczówka, czyli woda z nieba...

Kilka dni temu udało się w końcu zamontować beczkę do łapania deszczu. Woda z nieba posłuży nam na co dzień do mycia rowerów i narzędzi gospodarskich oraz do spłukiwania rezerwuaru, gdy wyczerpią się zapasy szarej wody. Zbieramy ją także na wypadek suszy lub awarii studni - w takiej sytuacji wykorzystamy 50-litrowy zbiornik, który zamontowaliśmy w górnej łazience i podłączyliśmy do instalacji hydraulicznej. Wodę z beczki będziemy lać do wiadra, wiadra nosić w rękach, a następnie przez lejek lać do zbiornika. Nie jest to wymyślna i skomplikowana instalacja, ale tak jak w przypadku szarej wody, którą gromadzimy - prosta i bezawaryjna.



poniedziałek, 16 listopada 2015

Rower, mój najlepszy przyjaciel!

"Rower nie jest rozwiązaniem na wszystkie problemy tego świata" - takie zdanie przeczytałam kiedyś jako komentarz pod artykułem promującym rowerowe miasta i zrównoważony transport. Komentarz, przyznam szczerze, trochę mnie zirytował! Pomyślałam przekornie - "Jak to nie? Przecież jest!"

O zaletach roweru napisano już wiele, mimo to chciałabym podzielić się moją rowerową historią. Jazda na rowerze dała mi dużo wolności i była pierwszym świadomym krokiem do ekologicznego życia. 


piątek, 13 listopada 2015

Kotlety z kaszy jaglanej, cukinii, marchwi i pietruszki.

Kilka dni temu wpadła mi w oko informacja, że najlepszym burgerem roku 2015 został w USA burger w 100% roślinny! Wcale mnie to nie dziwi, wszak kotlety roślinne to najlepsze jakie jadłam. A do tego zdrowe. Dziś przepis na kotlet, który smakuje równie dobrze, w towarzystwie ziemniaków, kaszy i surówek, jak i w tradycyjnej burgerowej bułce. 


środa, 4 listopada 2015

Jak stworzyć własną recepturę na mydło.

O tym jak samodzielnie zrobić mydło pisałam tutaj. Obiecałam wtedy, że powiem Wam też jak stworzyć własną mydlaną recepturę. Aby to zrobić będzie nam potrzebny kalkulator mydlany. Dzięki niemu możemy wyprodukować mydło dostosowane do naszych potrzeb i dobrać oleje w taki sposób, żeby mydło miało optymalne dla nas wartości kosmetyczno-pielęgnacyjne. Możemy też wpłynąć na to jak będzie się pieniło i jak będzie pachniało.





sobota, 31 października 2015

Październik 2015, czyli przygotowania do zimy.

Pomyślałam, że warto spisywać comiesięczne podsumowania naszego bytowania tu, w Beskidzie Niskim. Opisywać to, co się udało, co nie wyszło i co nas zdziwiło.




piątek, 30 października 2015

Odżywczy koktajl z persymoną i żurawiną.

W sezonie jesienno-zimowym rzadko jadam egzotyczne owoce - działają wychładzająco, a ja jestem zmarzluchem. Z drugiej strony to właśnie w tym okresie są najsmaczniejsze. Kilka dni temu dostałam od teściowej owoce persymony i dziś wrzuciłam je do koktajlu. By złagodzić to wychładzające działanie dodałam też do niego cynamonu i imbiru! Kolor i smak przypominają czas schyłku lata, czyli porę roku, którą lubię najbardziej. Normalnie niebo w gębie!




Rzecz o pigwowcu i pigwowcowe przetwory.

Herbata z cytryną i miodem? Pychota!

Ale co jeśli staramy się unikać cytryn (bo sprowadzane z daleka i pryskane nie wiadomo czym) i miodu (bo nie wegański)? Jest alternatywa! Etyczna, lokalna i pyszna! Zapewniam Was, że jeśli choć raz zrobicie ten sok, to już nigdy nie pobiegniecie do sklepu po cytrynę do herbaty!

Jeśli macie choć skrawek ziemi, to radzę zachować pestki - zasiejcie je jeszcze tej jesieni, cieszcie młodymi krzaczkami na wiosnę i... własnymi owocami już po 3, 4 latach!

Pigwowiec japoński to krzew ozdobny uprawiany w wielu polskich ogrodach i parkach. Źródła podają, że jest niski, ale może mieć nawet do 3 metrów wysokości, więc karzełek z niego nie jest! Kwitnie na początku maja, a jesienią daje cenne owoce w kształcie jabłek. Niestety nie da się ich jeść na surowo, są potwornie twarde i cierpkie. Kryją w sobie jednak mnóstwo cennych substancji, w tym witaminę C w duuuuużych ilościach. 

Z pigwowcowych jabłuszek warto zrobić jakieś przetwory na zimę. W tym roku powstały w naszym domu syropy na zimno i ciepło oraz konfitura. Część owoców dostaliśmy od sąsiadki mojej mamy, resztę zebraliśmy na naszej krakowskiej działce. Z początku ucieszyłam się bardzo, że jest ich tak dużo, pigwowcowe przetwory to nie lada rarytas. Z biegiem czasu mój entuzjazm gasnął. Obieranie 6 kg tych kwaśnych owocków zajęło mi cały dzień, kolejny dzień upłynął pod znakiem robienia przetworów, zacięłam sobie palce w kilku miejscach i klęłam pod nosem, ale było warto!

czwartek, 29 października 2015

Barszcz a'la ukraiński z kiszoną kapustą.

Burak to warzywo, z którym mam ogromny problem. Jest niewyobrażalnie zdrowy, wzmacnia krew i odporność, powinno się go zjadać kilka razy w tygodniu, a ja średnio za nim przepadam. Od czasu do czasu wymyślam lub testuję nowe przepisy na rzeczy z buraka, ale te dania nie porywają mnie na tyle, żeby robić je regularnie. Wyjątkiem jest barszcz i buraczane kotlety (link znajdziecie tutaj). Jednak, żeby barszcz mi smakował musi być prawdziwie kwaśny. Dziś wersja z kiszoną kapustą. Tę zupę nazwałam barszczem a'la ukraińskim bo nie ma w nim ani mięsa, ani fasoli, ze względu na dużo pływającym w nich warzyw jest jednak nie mniej pożywny... a dzięki kiszonej kapuście cudownie kwaśny!

wtorek, 20 października 2015

O codziennym chlebie i paleniu w piecu.

Kilka lat temu rozpoczęłam przygodę z pieczeniem chleba, na zakwasie. Wtedy właśnie dostałam zakwas od mamy i od tamtej pory mieszka on w tej samej szklance po nutelli! Trzymam go w lodówce, dokarmiam cierpliwie, zużywam po trochu, a gdy z jakiegoś powodu jest go za dużo kiszę żurek. Zakwasowe wypieki wychodzą mi dużo lepiej niż te drożdżowe. Mam wrażenie, że zakwas jest bardziej cierpliwy i odporny na moje dziwne pomysły niż kupne drożdże. Wytrzymuje też niskie temperatury. Do tego zawsze mam go w domu i nie muszę biegać po niego do sklepu. Rzadko odwiedzamy piekarnię, bo domowy chleb jest tani, szybki w przygotowaniu, o niebo smaczniejszy i na pewno dużo zdrowszy niż ten sklepowy.

Od kiedy doszłam do pewnej wprawy w pieczeniu chleba marzyłam, by kiedyś upiec go w piecu opalanym drewnem. Nie wiedziałam, że to marzenie tak szybko się spełni... Choć jeszcze nie odważyłam się na wyrobienie ciasta w wielkiej bali, rozpalenie ognia w piecu chlebowym i upieczenie kilku bochenków na raz, to pieczenie w szabaśniku dostarcza na ten moment wystarczająco dużo wrażeń!

Pieczenie w piecu kuchennym jest przeżyciem niesamowitym. Najpierw trzeba przygotować drewno - pociąć, porąbać, wysuszyć... Dopiero gdy mamy zapas opału możemy myśleć o rozpalaniu pieca. Szybrami regulujemy, gdzie ma lecieć ciepłe powietrze i którą część pieca chcemy rozgrzać... Jeśli dobrze rozpalimy, to w 15 minut mamy w szabaśniku 300, a nawet 400 stopni (mój absolutny rekord)! Z paleniska dobiegają trzaski drewna i szum ognia... Który piekarnik to potrafi? 


poniedziałek, 12 października 2015

Czekoladowe ciasto na jesienną chandrę.

Nawet dobre to Twoje ciasto... No... ma tylko jedną wadę, jest kilka razy za małe i starcza na... 4 godziny! - tak powiedział mój mąż, gdy upiekłam pierwsze ciasto w szabaśniku. Cóż, trzeba się nauczyć piec więcej na raz... Potroiłam zatem proporcje i są idealne na największą blachę jaką mamy.

A że każdy powód by upiec i ZJEŚĆ ciasto jest dobry, dziś smakołyk z okazji październikowego chłodu i śniegu. Ostrzegam, że ciasto nie jest ani trochę dietetyczne, ma białą mąkę, biały cukier, tłuszcz i tym podobne. Jest za to pyszne i doskonale podnosi morale w zimny, śnieżny i pluchowaty jesienny dzień.

piątek, 9 października 2015

Pęczakotto z warzywami, trawą cytrynową i szafranem.

Uwielbiam jednogarnkowe dania na bazie kasz. Na koniec bardzo pracowitego tygodnia chciałam ugotować coś wyjątkowego. Wyszło pysznościowe pęczakotto w kolorach jesiennych liści. Trawa cytrynowa i szafran mogą się niektórym wydać składnikami wyszukanymi, spokojnie można zastąpić je łyżką soku z cytryny i odrobiną startej z niej skórki, jeśli zdecydujecie się na ten wariant, to obie te rzeczy należy dodać na końcu, tuż przed podaniem.


środa, 7 października 2015

Rozgrzewający napar czekoladowy z przyprawami korzennymi.

Wczoraj wieczorem, długo po zmroku wyszłam przejechać się na rowerze. Miałam wyjechać tylko na przełęcz, a potem rozkoszować się długim zjazdem, 10 kilometrów jazdy i do domu, to wszystko. Porwałam więc kask, zapięłam nerkę w pasie i nie myśląc nawet o rękawiczkach, czy buffie na głowę, wskoczyłam na mojego mieszczucha (właściwie powinien już zyskać miano wieśniaka, bo wożę się nim ostatnio po wsiach;)). Krótka przejażdżka zamieniła się w 50 kilometrową szaloną jazdę po górach. Wróciłam do domu około północy i dziś cały dzień czuję się rozbita, nie przeziębiona, ale taka zziębnięta i niedospana... Chyba każdy od czasu do czasu tak się czuje. A kiedy dzieje się tak jesienią dobrze wypić coś rozgrzewającego i pysznego, na przykład gorący napar korzenno-czekoladowy! 


Pasztet jak ze snów...

Przedwczoraj namoczyłam cały garnek białej fasoli. Nie miałam jeszcze pojęcia co z niej zrobię, ale wiedziałam, że będzie to coś pysznego..

Przeszukując internet trafiłam na kilka przepisów na pasztety. W każdym jednak były jakieś składniki, których nie miałam. Aż w końcu sięgnęłam po niezawodną książkę Jadłonomia. Kuchnia Roślinna - 100 przepisów nie tylko dla wegan i znalazłam przepis, który mnie ujął. Zmodyfikowałam składniki do swoich potrzeb i całą masę upiekłam w naczyniu żaroodpornym. Wyszło coś niesamowicie pysznego. Gdyby nie to, że zrobiłam ten pasztet sama, nie uwierzyłabym, że nie ma w nim ani grama mięsa.