W październiku pogoda nie rozpieszczała, kubek herbaty i ciepły koc wydawały się jedynym rozsądnym zestawem na przeżycie tego miesiąca. A jednak, gdy tylko widzieliśmy przez okno bajkowe kolory jesieni - ciągnęło nas na zewnątrz...
|
Październikowy las. |
|
Mały grzybek w wielkim lesie. |
Październik rozpoczęliśmy od remontu gankospiżarni. W zeszłym roku przechowywane tam przetwory i warzywa zamarzły, nie chcieliśmy by to samo stało się w tym. Mieliśmy też podejrzenia, że ściany tego pomieszczenia to raj dla myszy. Prace polegały na zerwaniu ścian od środka, położeniu folii i nowych płyt wełny mineralnej, wyszlifowaniu drewnianych bali i położeniu desek (tych samych, które wcześniej zrywaliśmy). Trzeba było też na nowo położyć instalację elektryczną i zamontować włączniki oraz gniazdka. Potem, przy użyciu starych szaf i półek, na nowo wszystko umeblowaliśmy, żeby było funkcjonalnie i praktycznie. Czynności zajęły nam tydzień, ale było warto! Ganek jest wyraźnie lepiej odizolowany od zewnętrza domu, przeprowadziliśmy gruntowne spiżarniane porządki, prawie wszystko się mieści (część przetworów musiało zamieszkać w łazience na poddaszu), a do tego wiemy gdzie co mamy!
|
Jest porządek! Warzywa i przetwory w skrzynkach i na półkach... |
|
... a koszyki na grzyby wiszą pod sufitem. |
Początek miesiąca to ulewne deszcze. Poziom wody w rzece wzrósł tak, że zerwało nam kładkę. Przez prawie tydzień nie przechodziliśmy przez rzekę, a żeby dostać się do sklepu, autobusu, do biblioteki lub na jogę trzeba było chodzić 4 km przez las w jedną stronę. Mostek dalej czeka na przerzucenie na drugi brzeg, a my znów regularnie wskakujemy w spodniobuty.
|
Woda to żywioł! |
|
Najpierw porwało podpórkę. |
|
A potem cały mostek. |
No właśnie! Okazało się, że w Beskidzie można ćwiczyć jogę. Oszalałam z radości!
|
Gdy rzeka jest wysoka do sklepu, autobusu, biblioteki i tym podobnych miejsc chodzimy właśnie tą drogą. |
Jeśli nie padało, to było wilgotno i zimno. Pogodne dni można policzyć na palcach jednej ręki. A pracy w polu - cała moc... Zebraliśmy buraki i marchew. W polu zostały już tylko seler, kapusta, pory, rzodkiewka, rzepka i jarmuż, które podbieram w ramach jedzeniowych potrzeb. Zasadziliśmy też kolejne drzewa i krzewy owocowe w sadzie oraz sporo roślin ozdobnych w okolicach domu, naszej polnej drogi i stawu. Wiązało się to z wykopaniem kilkudziesięciu dołków, co w mokrej i kamienistej ziemi jest nie lada wysiłkiem. Mąż nawiózł też wszystko obornikiem i obłożył folią. Klomb z cebulkami kwiatów zakopanymi pod ziemią, czeka już tylko na wiosnę.
|
Nasze grządki w połowie października. |
W deszczowe dni obieraliśmy orzechy włoskie z łupin, robiliśmy nalewki z winogron, głogu, dzikiej róży i pigwowców. Te ostatnie, niezwykle twarde i kwaśne owocki przerabiałam też na zapas pysznych syropów do herbaty, a że kilka dni temu dostałam od sąsiadów drugą ich dostawę, pigwowcowych przetworów będzie cała moc!!! Ja przygotowywałam się do zimy dziergając na drutach ciepłe skarpetki i robiąc zapasy mydła oraz innych kosmetyków, a mąż naprawiał elektrosprzęty.
|
Sus... |
|
... a po susie - kita w górę! |
Choć marzyliśmy o spacerach po lesie, to czasu na nie było zdecydowanie za mało. Tylko kilka razy udało nam się podziwiać od środka październikowy las w pełnej krasie.
|
Zakochałam się w tym złotobrązowoczerwonym kolorze bukowych liści. |
|
Mrowisko. |
|
Dwukolorowy modrzew. |
|
Muchomory, jak z Elementarza! |
Cudne te skarpetki. Kiedyś muszę się nauczyć😀
OdpowiedzUsuńTo łatwiejsze niż się wydaje. Do tego wiele samouczków jest dostępnych na przykład na youtubie. :)
Usuń