poniedziałek, 31 października 2016

Październik 2016 - lis, skarpetki i nowy sad.

W październiku pogoda nie rozpieszczała, kubek herbaty i ciepły koc wydawały się jedynym rozsądnym zestawem na przeżycie tego miesiąca. A jednak, gdy tylko widzieliśmy przez okno bajkowe kolory jesieni - ciągnęło nas na zewnątrz... 


Lis!
Październikowy las.
Mały grzybek w wielkim lesie.

Październik rozpoczęliśmy od remontu gankospiżarni. W zeszłym roku przechowywane tam przetwory i warzywa zamarzły, nie chcieliśmy by to samo stało się w tym. Mieliśmy też podejrzenia, że ściany tego pomieszczenia to raj dla myszy. Prace polegały na zerwaniu ścian od środka, położeniu folii i nowych płyt wełny mineralnej, wyszlifowaniu drewnianych bali i położeniu desek (tych samych, które wcześniej zrywaliśmy). Trzeba było też na nowo położyć instalację elektryczną i zamontować włączniki oraz gniazdka. Potem, przy użyciu starych szaf i półek, na nowo wszystko umeblowaliśmy, żeby było funkcjonalnie i praktycznie. Czynności zajęły nam tydzień, ale było warto! Ganek jest wyraźnie lepiej odizolowany od zewnętrza domu, przeprowadziliśmy gruntowne spiżarniane porządki, prawie wszystko się mieści (część przetworów musiało zamieszkać w łazience na poddaszu), a do tego wiemy gdzie co mamy!

Jest porządek! Warzywa i przetwory w skrzynkach i na półkach...
... a koszyki na grzyby wiszą pod sufitem.


Początek miesiąca to ulewne deszcze. Poziom wody w rzece wzrósł tak, że zerwało nam kładkę. Przez prawie tydzień nie przechodziliśmy przez rzekę, a żeby dostać się do sklepu, autobusu, do biblioteki lub na jogę trzeba było chodzić 4 km przez las w jedną stronę. Mostek dalej czeka na przerzucenie na drugi brzeg, a my znów regularnie wskakujemy w spodniobuty.


Woda to żywioł!
Najpierw porwało podpórkę.
A potem cały mostek.
No właśnie! Okazało się, że w Beskidzie można ćwiczyć jogę. Oszalałam z radości!

Gdy rzeka jest wysoka do sklepu, autobusu, biblioteki i tym podobnych miejsc chodzimy właśnie tą drogą.


Jeśli nie padało, to było wilgotno i zimno. Pogodne dni można policzyć na palcach jednej ręki. A pracy w polu - cała moc... Zebraliśmy buraki i marchew. W polu zostały już tylko seler, kapusta, pory, rzodkiewka, rzepka i jarmuż, które podbieram w ramach jedzeniowych potrzeb. Zasadziliśmy też kolejne drzewa i krzewy owocowe w sadzie oraz sporo roślin ozdobnych w okolicach domu, naszej polnej drogi  i stawu. Wiązało się to z wykopaniem kilkudziesięciu dołków, co w mokrej i kamienistej ziemi jest nie lada wysiłkiem. Mąż nawiózł też wszystko obornikiem i obłożył folią. Klomb z cebulkami kwiatów zakopanymi pod ziemią, czeka już tylko na wiosnę.

Nasze grządki w połowie października. 
W deszczowe dni obieraliśmy orzechy włoskie z łupin, robiliśmy nalewki z winogron, głogu, dzikiej róży i pigwowców. Te ostatnie, niezwykle twarde i kwaśne owocki przerabiałam też na zapas pysznych syropów do herbaty, a że kilka dni temu dostałam od sąsiadów drugą ich dostawę, pigwowcowych przetworów będzie cała moc!!! Ja przygotowywałam się do zimy dziergając na drutach ciepłe skarpetki i robiąc zapasy mydła oraz innych kosmetyków, a mąż naprawiał elektrosprzęty.

Pigwowcowe przetwory.

Znalazło się też trochę winogron.



Balsam do ciała, bergamotkowa płukanka do włosów, kawowy peeling, kokosowe mydło i pasta do zębów to tylko niektóre kosmetyki, które udało mi się zrobić w październiku.
Skarpetkowy zawrót głowy.

Dwa razy wypatrzyliśmy przez okno lisa - no dobra, wypatrzył go mąż, kiedy ja siedziałam pod kocem i dziergałam skarpetki ;). Rudy chytrusek polował na coś ukrytego w trawie na łące przed naszym domem. Dla mnie zaskoczeniem był fakt jak wielokolorową sierść ma to zwierzę.

Dalej nie wiemy na co ten lis polował, ale obserwowanie jego skoków, zawijasów i wymachiwania kitą było niesamowicie wciągające...
Zaraz będę skakał!
Sus...
... a po susie - kita w górę!
Choć marzyliśmy o spacerach po lesie, to czasu na nie było zdecydowanie za mało. Tylko kilka razy udało nam się podziwiać od środka październikowy las w pełnej krasie.

Zakochałam się w tym złotobrązowoczerwonym kolorze bukowych liści.

Mrowisko.
Dwukolorowy modrzew.
Muchomory, jak z Elementarza!



2 komentarze:

  1. Cudne te skarpetki. Kiedyś muszę się nauczyć😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To łatwiejsze niż się wydaje. Do tego wiele samouczków jest dostępnych na przykład na youtubie. :)

      Usuń