W maju prawie każdy dzień spędziłam pod gołym niebem i dlatego tak niewiele pisałam na blogu - wybaczcie. Mam nadzieję, że uda mi się opisać choć część tego co się działo i co robiliśmy. Zdjęć jest mało bo rękami pobrudzonymi ziemią wolałam nie chwytać aparatu. Przez pierwszą część miesiąca było chłodno, ale wbrew pozorom nie aż tak deszczowo, w drugiej zrobiło się słonecznie i gorąco - moim zdaniem pogoda była idealna do prac polowych, a nawet nieco za sucha. Udało się uporać z pierwszymi pracami grządkowymi, nauczyć rozpoznawania kilku ziół i zrobić trochę dziwnych przetworów z darów łąki i lasu... Rower poszedł niestety w kąt i poza dwoma wyścigami niewiele na nim jeździłam dla przyjemności.
Grządki pod koniec maja. |