Ostatni zjazd na sankach z górki pod domem. |
Śnieg, który zalegał i powiększał swoją pokrywę przez wcześniejsze miesiące, topił się równo cztery tygodnie. Był to bardzo powolny proces, bo zima próbowała wracać. Straszyła zawiejami i zamieciami, atakowała ostro, ale w ogólnym rozrachunku nieskutecznie. Czy już koniec najzimniejszej pory roku? Zobaczymy w marcu. Póki co cieszę się tym, co było i tym, co się w lutym udało.
Głównym przedsięwzięciem tego miesiąca był montaż desek podłogowych na poddaszu. Nie do końca mogę uwierzyć, że nie muszę już chodzić na piętrze ze strachem w oczach i trzęsącymi się nogami, że jest gładko i bezpiecznie, że będąc tam patrzę na swoje buty i nie widzę dziur pomiędzy rzuconymi tam wcześniej byle jak deskami...
Kosztowało nas to bardzo dużo pracy. Przefrezowaliśmy, przestrugaliśmy i wyszlifowaliśmy kilkadziesiąt desek o długości około 4 metrów, szerokości 30 cm i grubości 5 cm. Po wstępnych przygotowaniach trzeba je było ułożyć na belkach stropowych, dociąć na wymiar i przytwierdzić wkrętami. Ja uczestniczyłam w 5-10% tych zajęć, a z prac na wysokości całkiem zrezygnowałam, więc oklaski należą się mężowi. W każdym razie podłoga jest!
Kosztowało nas to bardzo dużo pracy. Przefrezowaliśmy, przestrugaliśmy i wyszlifowaliśmy kilkadziesiąt desek o długości około 4 metrów, szerokości 30 cm i grubości 5 cm. Po wstępnych przygotowaniach trzeba je było ułożyć na belkach stropowych, dociąć na wymiar i przytwierdzić wkrętami. Ja uczestniczyłam w 5-10% tych zajęć, a z prac na wysokości całkiem zrezygnowałam, więc oklaski należą się mężowi. W każdym razie podłoga jest!
Podłoga jak marzenie! |
Obrabianie desek wytworzyło ogromne ilości wiórów. Częścią z nich obściółkowałam krzaki, a sporą ilością przysypałam starą pryzmę kompostową i założyłam kolejną po drugiej stronie drzewa.
Nasz przydomowy kompost. |
Na pracę w grządkach było wciąż za dużo śniegu. Postanowiłam jednak przeprowadzić szklarniowy eksperyment. Przekopałam ziemię i 5.02 wysiałam rukolę, szpinak oraz rzodkiewkę, a tydzień później rzepkę i sałatę. Podlewałam śniegiem, a gdy wąż rozmarzł wodą ze stawu.
Wysiane i podlane. |
Pierwsze kiełki pojawiły się dopiero ponad trzy tygodnie później. |
W lutym dość często wychodziłam z domu wieczorem (prawdę powiedziawszy po przeprowadzce w Beskid, a zwłaszcza po narodzinach maleństwa, robiłam to bardzo rzadko i czułam już, że brakuje mi ludzi i wspólnych wspólnych zajęć lub przedsięwzięć, w wyniku czego robię się zrzędliwa i zdziadziała). Chodziłam głównie na jogę, ale też na spotkania śpiewacze, podczas których uczymy się łemkowskich pieśni.
Kilka razy pojechałam rowerem całą drogę, oswajając się po raz kolejny z jazdą po górach w zimowych warunkach, częściej jednak jechałam na dwóch kółkach tylko kawałek, przypinałam rower, a potem wsiadałam do samochodu którejś z koleżanek podążającej na te same zajęcia z innego kierunku. W marcu mam nadzieję więcej korzystać z roweru.
Mam trochę niedosyt rodzinnych wycieczek, zarówno pieszych jak i rowerowych. Maleństwo korzystało z przyrody i powietrza głównie koło domu, bo najpierw śniegu było sporo, a potem mimo że znikał, chodzenie po nim lub po lodzie, czy też ciągnięcie po takiej nawierzchni przyczepki z maleństwem było na dłuższą metę pierońsko niewygodne.
Rozdeptywanie zamarzniętych kałuż zawsze w modzie... |
Uwielbiam Cię czytać �� Podłoga piękna! Ciężka praca się opłaca. Ja też czekam na cieplejsze dni, ale w moim wypadku to dlatego że moje maleństwo nie będzie tyle chorować. Powodzenia i wszystkiego dobrego ��
OdpowiedzUsuńJa do tej pory depczę po lodzie na kałużach. :D
OdpowiedzUsuńPiękna, szlachetna podłoga, nie jakieś drewnopodobne panele!
OdpowiedzUsuńJoga, zajęcia ze śpiewu.. a niektórzy są przekonani, że na wsi to same nudy :)
OdpowiedzUsuńPodłoga jest taka jak powinna być właśnie "prawdziwa podłoga".
OdpowiedzUsuńTak to prawda prawdziwa podłoga drewniana z desek.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla was obojga :) podłoga wyszła wam fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńKawał świetnej roboty! Piękno tkwi w naturze :-)
OdpowiedzUsuńTo fakt, najładniejsze są podłogi z naturalnego drewna :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać twojego bloga, podłoga świetna, myślę, że harówka się opłaciła.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń