Jeśli w kwietniu wypatrywaliśmy deszczu to w maju mieliśmy go dość... Padało za dużo. Okazało się, że dach naszego domu przecieka, zalało nam część sadu i szklarnię. Dwa razy zagościł u nas śnieg. Od tej wilgoci robiło się coraz bardziej zielono.
|
Deszcz i mgła. Synonimy maja 2019 roku w Beskidzie. |
|
Na łąkach pojawiły się najpierw mlecze, a potem dmuchawce i piękne, kolorowe polne kwiaty.
|
|
Zieleń łąk i biel śniegu tworzyły ciekawe krajobrazy. |
Mimo pluchy staraliśmy się pchać do przodu prace ogrodowe. Plewiliśmy, obsiewaliśmy i obsadzaliśmy grządki. Wysadziliśmy rozsady do końca wszystkie pomidorów, ogórków szklarniowych i melonów, a także porów i selerów. Zostały już tylko papryki.
Zajadaliśmy się warzywami korzeniowymi z piwniczki, ale też rzodkiewkami, rukolą, sałatą, i szczypiorem prosto z grządek. Wypatrywaliśmy truskawek.
|
Maleństwo najbardziej lubi naśladować i pomagać. Dla mnie to niekiedy szkoła cierpliwości i zaufania. Ziemniaków z zeszłego roku mamy jeszcze duży zapas. |
|
Zalana szklarnia. |
|
Majowe skarby z grządek i łąki. |
W sadzie pojawiło się kilkadziesiąt nowych krzaczków - jagody kamczackiej, borówki amerykańskiej i czarnych porzeczek. Gdy zarósł trawą, skosiliśmy go ręczną kosą.
|
Przerwa w deszczu - kosimy sad. |
|
A potem grabimy pokos i mulczujemy nim krzaczki owocowe. |
Z rzeczy stolarskich powstał wielki regał na przetwory. Mąż zaczął też robić stół na taras, bo stary, który kupiliśmy z domem spróchniał częściowo i stał się mieszkaniem dla mrówek.
Dzięki uprzejmości mamy, siostry i znajomych otrzymałam transport rzeczy niechcianych, zakurzonych i brudnych - wymagających gruntownego odświeżenia, od solidnego wyczyszczenia po lekką renowację. Graty maści wszelakiej - trzy umywalki, dwukomorowy zlew kuchenny z baterią, zabytkowe dębowe krzesło, trzy miski, wielka ratanowa skrzynia, wiklinowy kosz piknikowy i taboret ze zdjęcia. Nam przydadzą się w domu rodzinnym i tym dla gości. Na początku zabrałam się za renowację taboretu, potem umyłam krzesło i wiklinową skrzynię. Reszta czeka na swój czas.
|
Obfity deszcz pomógł wypłukać starą ratanową skrzynią, po szorowaniu jej z kurzu i gołębich kup płynem do naczyń. |
Ten miesiąc zapamiętam też jako liczne wycieczki i spacery. Choć niedalekie, cieszyły i przypominały w jak pięknym miejscu mieszkamy.
|
Rowerowo-piesze rodzinne wycieczki i domowa wałówka zjedzona w lesie lub na łące. Uwielbiam taki sposób na spędzanie czasu wolnego. |
|
Obserwowałam też małe pisklaki, w gnieździe odkrytym przez męża. Miałam wątpliwości, czy służy im to moje zaglądanie, ale ciekawość wygrała...
|
|
Deszczowy, mglisty Beskid, maleństwo w przyczepce i ja na rowerze. Tak wyglądają moje dojazdy, od kiedy mieszkamy w górach. Jest pięknie i męcząco, a na rowerze jeżdżę w kaloszach. Tym razem pędziłam na próbę śpiewania. |
|
Najpierw żółto od mleczy, a potem dmuchawce. W końcu też pojawiły się krowy. |
Lekturą miesiąca był dla mnie "Pusty las" Moniki Sznajderman. Książka o terenach, na których mieszkam. O ludziach, którzy tu żyli. Piękna opowieść, obok której trudno mi przejść obojętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz