piątek, 31 marca 2017

Marzec 2017 - czarny bocian, wielkie sadzenie drzew i inne prace polowe.

Początek marca przywitał nas wielkimi roztopami. Woda spływała z gór i zalewała pola nad rzeką. Posępną atmosferę potęgowała szaruga, mgły i deszcze. W końcu jednak ziemia wchłonęła wilgoć, a po śniegu nie zostało ani śladu. 



Potem każdego dnia wiosna powoli budziła się do życia i choć w Beskidzie kolor łąk jeszcze przez kilka dni bardziej przypominać będzie bardziej uschnięte siano niż żywą zieleń, to czuć już, że przyroda odżyła!

2 marca, po wielkich roztopach przyszedł przymrozek...

... woda wsiąkała, ale zostały lodowe tafle tworzące bajkowe krajobrazy.

Dni były coraz dłuższe, więc staraliśmy się z tego korzystać. Przeprowadzaliśmy przydomowe i zagajnikowe porządki, wycinaliśmy super kolczastą tarninę i wierzby, które rosną tu jak chwast. Mąż podcinał stare zdziczałe jabłonie, przesadzał drzewa i krzaki owocowe w obręb ogrodzonego sadu, by już żadne zające i sarny nam ich nie zjadały (część niestety została spisane na straty, gdyż korzenie obgryzły wstrętne norniki). Posadził też własnoręcznie czterysta (sic!) topoli oraz kilkadziesiąt innych drzew i krzewów ozdobnych jak dęby, akacje, sosny, katalpy, róże, lilaki... Ja ściółkowałam je kartonami, by nie znikły pod trawą, która już za miesiąc sięgać będzie co najmniej kolan. Przekopywaliśmy i nawoziliśmy też te grządki, które nie zostały poruszone przed zimą.

Nornicze ślady.

Przesadzanie drzewek.




Ściółkowanie kartonami.


W doniczkach przygotowywaliśmy pierwsze rozsady - selerów, porów, kapust, kalafiorów, sałat i papryk - te niestety wyszły bardzo słabe lub nie wyszły wcale (nasz błąd - nie sprawdziliśmy kiełkowności nasion przed wysianiem). Udały się za to kwiaty i zioła - kosmosy, aksamitki, majeranek, bazylia i kolendra. Cieszymy się też rabarbarem (absolutnie kosmicznym), czosnkiem, szczypiorkiem i szczawiem, które przezimowały w gruncie i wybiły książkowo! Klomb czarował nas krokusami i żonkilami. W połowie miesiąca w tunelu wysialiśmy w ramach przedplonu rzodkiewkę, rukolę, szpinak oraz koperek i wysadziliśmy siewki sałaty. Jest nadzieja na świeże zieleniny własnej produkcji jeszcze na święta.

5 marca.
18 marca.
















30 marca.


Szczaw.
Czosnek.


Cebulka siedmiolatka.
Podziwialiśmy także pierwsze mgnienia wiosny w zagajnikach. Dzikie prymulki, czosnek niedźwiedzi, przylaszczki i zawilce wybijają się spod gęstej warstwy liści i cieszą oko.


Dzika prymulka.
Czosnek niedźwiedzi.
Nad stawem każdego dnia pojawiało się jakieś zwierzę - najczęściej były to żaby składające skrzek lub bocian czarny, ale mąż wypatrzył też czaplę siwą, myszołowa, bażanta i kaczki. Kiedyś zbłąkała się tam jakaś sarna.

Fotograf przyrody ze mnie fatalny - zanim wyciągnę aparat, żaby zagrzebują się w mule, sarny są już daleko, a ptaki szybują wysoko po niebie...


16 marca, bocian czarny.
26 marca, żabi skrzek.


Spuszczaliśmy też sok z klona i piliśmy go do śniadania lub przerabialiśmy na syrop (co nieraz niestety kończyło się zagapieniem, przypaleniem i przygnębieniem).


30 marca. Sok prosto z klona.

W deszczowe lub chłodniejsze dni szydełkowałam. W marcu postanowiłam robić dywany i koce. Udało mi się również wziąć udział w warsztatach decoupage'u w lokalnym ośrodku kultury. Wytwory nie wychodzą jeszcze zjawiskowo, ale przynajmniej wiem już, czym to się je.

Mój pierwszy dywan ma 110 cm średnicy i waży ponad 3 kg!
Drugi będzie patchworkiem z kolorowych sześciokątów.
Na jego powstanie trzeba jeszcze jednak trochę poczekać.

A tu nieco mniejsza robótka, albo raczej złożona z mniejszych elementów... W planach koc!
Czy starczy włóczki - zobaczymy?









Moje pierwsze wytwory decoupage.
Ozdobiłam puszkę na herbatę i zakrętki do słoików na domowy proszek do prania. 
No dobra, nie szydełkowałam tylko w deszczowe dni. Pod koniec miesiąca zrobiło się tak ciepło i pięknie, że wyciągnęłam sandały i przeniosłam na taras...


29 marca. Opalamy się...
Po lesie chodziliśmy rzadziej niż zimą, ale kilka razy udało się tam wyrwać i pozachwycać jego wiosennym zapachem. 

5 marca.




Czyja to sierść?

30 marca. Młode pokrzywy.




11 komentarzy:

  1. Lekcje przyrody z Tobą Dorotka, to byłaby dla szkolnych dzieciaków czysta przyjemność :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie wiem co napisać. Nie lubię jak mi ktoś zazdrości, więc nie pozostaje nic innego jak życzyć rychłego odnalezienia klona pełnego soku!

      Usuń
  3. Moj sposob na 'zlapanie' ;-) zab jest taki, przychodze, akceptuje, ze znikaja, zastygam w pozycji gotowosci i po pewnym czasie one znow wychodza na brzeg i wtedy: pstryk :-)
    A jest tez taki czas gdy one nie uciekaja, ale to jest czas ich milosci, wiec no wiadomo...
    Pozdrawiam wiosennie
    A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi! To znaczy, że albo nie mam tyle cierpliwości, albo jestem strasznym potworem, bo przy mnie żaby nie wychodzą nawet po półgodzinie... ;)

      Usuń
    2. Widac Twoje sa jakies bardziej niesmiale ;-)
      A u nas w zeszlym roku bylo tak:
      https://www.youtube.com/watch?v=kBqJam0LMqk&feature=youtu.be

      Usuń
  4. Zdradzisz, z czego składa się Twój domowy proszek do prania? Niby kupuję i używam "ekologicznego", ale chciałabym, żeby kończące się właśnie opakowanie było ostatnim i szukam prawdziwie naturalnej alternatywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie używam pasty: https://calkiemlubiechwastycom.wordpress.com/2016/07/29/ekspresowa-i-hypoalergiczna-pasta-pioraca-czyli-przelom-w-ekologicznych-srodkach-pioracych-tutorial/

      Przed praniem rozpuszczam łyżkę pasty w 200 ml wody i wlewam do pralki.

      Usuń
  5. Dzięki, będę próbować:)!

    OdpowiedzUsuń