Lasy...
–  Życzyłeś sobie
panie porozmawiać o naszych lasach – mówił przyciszonym głosem pan Wuqua,
pośpiesznie i zerkając niecierpliwie na tłumacza. – Chcąc przygotować się do
tej rozmowy, potkałem się ze znającym się na rzeczy uczonym starcem. Powiedział
mi, że nasz czcigodny mędrzec Mencjusz pisał o ludziach karczujących lasy pod
uprawy, wypalających trawy i zioła, ścinających nieustannie drzewa, dzielących
ziemię między siebie i orzących ją. Już w czasach Mencjusza w Chinach żyło
wielu ludzi i byli oni ubodzy. A człowiek musi jeść albo umrze. Potrzebuje
podpałki, żeby ugotować ryż. Więc ścina drzewa. 
– Promień słońca dotknął czubka czarnego jedwabnego pantofla pana Wuqui.
– Jesteśmy krajem rolniczym. Rozumiecie więc, panie, że parcelacja gruntu
stanowi podstawę naszej gospodarki i rządów. 
–  Zatem lasów ubywa? 
– Trudno orzec, gdy ludzie sadzą lasy i drzewa: bambus,
sosnę, dąb i inne cenne gatunki na lakę i żywicę. Musisz pamiętać panie, że
jeśli ubywa lasów, przybywa upraw, pożywienia, pieniędzy i ludzi, a także
zadowolenia. 
Duquet  skinął głową, choć nie wiedział,
skąd bierze się zadowolenie w tej recepturze. 
– Ale lasy ścinamy też z innych powodów, panie, niż
powiększanie ziem ornych. Czy słyszałeś panie o czterech skarbach mędrca? 
– Nie, obawiam się, że nie. 
– Chiny to kraj mędrców, poetów i kaligrafów – oznajmił pan
Wuqua. – A ich cztery skarby to pędzelek, papier, tusz i kamień pisarski
konieczny w kaligrafii. Tusz robi się z sadzy powstającej podczas spalania
sosen. Wiele sosen musi spłonąć by zaspokoić potrzeby chińskich mędrców. –
Promień światła przesunął się na szaty pana Wuqui i spoczął na hafcie jaskrawym
paskiem. – A gdy wybucha wojna, drewno jest potrzebne do kucia metalu.
Potrzebują go też garncarze i ceglarze, żaden rzemieślnik nie może się obejść bez
drewna! Tam, gdzie nie ma lasów, chłopi zbierają trawę, suszą ją i zwijają na
podpałkę. W innych miejscach palą zwierzęcym nawozem. – Ściszył głos. – Słowem,
brakuje drewna…
– Więc lasy Francji i Chin nie są wieczne! – odezwał się
niepocieszony Duquet. – A doszły mnie słuchy, że i w górach Italii nie ma już
drzew. 
– Być może, panie. Gdyż nic nie jest wieczne. Nic. Nawet
lasy i góry. 
– Skąd zatem ogrody na cześć lasów i puszczy? 
– Nie zapomnieliśmy o lasach wycinając drzewa. Zakładamy
ogrody, by przeżywać przyjemne złudzenie puszczy. 
 – Ja, czcigodny panie – powiedział Duquet – gardzę ponurym i
dzikim borem, choć uznaję las za źródło bogactwa i wygód. Ale nigdy nie
założyłbym ogrodu z myślą o lesie. 
 – Ma się rozumieć, mój panie. Nie znasz doktryny Tian Ren He
Yi, harmonii między człowiekiem a przyrodą. Nie potrafi jej odczuć żaden
Europejczyk. Nie zdołam ci wyjaśnić znaczenia tej myśli, gdyż każdy musi pojąć
ją sam, ale myśl ta jest wszystkim. 
Duquet uznał, że lasy Chin, Francji i Włoch musiały być
liche od samego początku. Głęboko wierzył, że jedyne w swoim rodzaju bory
Nowego Świata wszystko przetrwają. Po cóż innego przybywaliby ludzie na ten
nietknięty ląd? By cieszyć się wprost oszałamiającą obfitością jego dziewiczych
zasobów. 
- powyższy cytat to fragment powieści "Drwale" Annie Proulx
 
 
 
 
          
      
 
  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Jestem ciekawa tej książki... Może uda mi się ją pożyczyć.
OdpowiedzUsuńCytat jest mocno zastanawiający :)
tez mnie ona ciekawi
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwoscia
OdpowiedzUsuń