czwartek, 13 maja 2021

Ogrodnicze narzędzia dla dzieci

Pod koniec kwietnia dostałam propozycję przetestowania zabawek francuskiej firmy Janod, która 50 lat temu wzięła sobie za cel spełnianie dzięcięcych marzeń. Wszystko pięknie, tylko... Nie potrzebowaliśmy zabawek! Jestem zabawkową minimalistką. Należę do tych matek, które uważają, że małemu dziecku do szczęścia wystarczają klocki, rower i najprostsze materiały plastyczne, a najlepsza zabawa i tak dzieje się w przyrodzie - z udziałem patyków, kamieni, błota oraz wody z kałuży. Jeśli moje przekonania Was zmartwiły, to bez obaw, mamy więcej... Mimo wszystko bardzo dbam o to, żeby w naszym domu zabawek było jak najmniej, a te które już są były stworzone z drewna, metalu lub/i naturalnych tkanin. Nie lubię plastiku, zabawek na baterie, tandetnych przedmiotów, których urok trwa chwilę, a potem zalegają setki lat na wysypisku.



Z ciekawości jednak weszłam w podesłanego linka i znalazłam coś, co mnie zainteresowało - narzędzia ogrodnicze dla maluchów, wykonane tylko z drewna i metalu! Dopasowane do dziecięcych rączek. Konewki, wiaderka, taczki, szpadle i łopatki, grabie oraz grabki... Przepadłam!

poniedziałek, 10 maja 2021

Recenzja książki "Życie na naszej planecie" Davida Attenborough

Szacuje się, że populacja dzikich zwierząt spadła mniej więcej o połowę od lat pięćdziesiątych. Kiedy oglądam swoje stare filmy, dociera do mnie, że chociaż miałem wrażenie iż przebywam w dziczy, wśród pierwotnej przyrody, było to tylko złudzenie. Lasy równiny i morza, które odwiedzałem, już wtedy pustoszały. Już wtedy z trudem znajdowaliśmy część dużych ssaków. Przesuwający się punkt odniesienia zakłóca to, jak postrzegamy przyrodę. Zapomnieliśmy, że dawniej w strefie umiarkowanej istniały lasy, przez które można było wędrować całymi dniami. Bizonów było tak wiele, że mijały cztery godziny, nim przebiegło jedno stado, a niebo ciemniało podczas przelotu ptaków. Jeszcze kilka pokoleń temu było to normalne. Teraz jest inaczej, przywykliśmy do zubożałej planety.

Zastąpiliśmy dzikie zwierzęta hodowlanymi. Traktujemy ziemię jak naszą własność, wykorzystywaną przez ludzi i dla ludzi. Nie zostawiamy wiele przestrzeni dla pozostałych gatunków. Dzika przyroda - przyroda pozbawiona ludzi - zniknęła. Zadeptaliśmy planetę.

- czytam w jednych z fragmentów książki Davida Attenborough. Próbując sobie równocześnie wyobrazić oczekiwanie na swoją kolej podczas spaceru po lesie, gdy przede mną przebiega stado żubrów... Albo niebo czarne od ptaków. Nie mieści mi się to w głowie, a przecież noszę i w niej i w sercu wielką tęsknotę za naturą, lasem, zielenią, zwierzętami na wolności. Intuicyjny żal, że tak bardzo brakuje tego dokoła. Że nie jest czymś normalnym, powszednim, znajomym. Nawet w Beskidzie Niskim. Że łatwiej trafić tu w lesie na oponę, papierek po batoniku, czy butelkę, niż wilka, sarnę, dzika czy lisa... 


(...) dziewięćdziesiąt sześć procent masy wszystkich ssaków na Ziemi tworzą ciała ludzi i zwierząt hodowlanych. Nasza masa stanowi jedną trzecią całości, zwierzęta zaś, przede wszystkim krowy, świnie i owce to ponad sześćdziesiąt procent. Wszystkie dzikie ssaki, od myszy zaczynając, a na słoniach i wielorybach kończąc, stanowią zaledwie cztery procent masy.

Znów wytrzeszczam oczy i czuję przerażenie. Jak to się stało? Jak do tego doszło? Dumam i nie mogę zasnąć, bo książkę czytam wieczorami, gdy wszyscy już dawno drzemią. Na raty. W kawałkach. Przez prawie miesiąc. Chcę poświęcić jej maksimum uwagi, na jaką mnie teraz stać.

piątek, 7 maja 2021

Recenzja książki "Drzewo" autorstwa Rodrigo Mattioli

„Drzewo” Rodrigo Mattioli to urocza, zabawna, trochę bajkowa a trochę prawdziwa książeczka dla najmłodszych. Opowiada o tym, co się może stać, gdy zasadzimy drzewo i pozwolimy mu rosnąć. Mnie zaskoczyła, czteroletniego syna urzekła, poruszyła i zainspirowała do wieeeelu pytań! 



Zarówno tekst jak i ilustracje są niezwykle proste, wręcz minimalistyczne, ale poruszają ważną kwestię ekologiczną jaką jest potrzeba bioróżnorodności.

środa, 5 maja 2021

Recenzja książki "Mama na roślinach" autorstwa Asji Michnickiej

Ileż to razy słuchałam, że dieta roślinna może jest spoko, ale do czasu aż zostanę mamą. Że jeśli zdecyduję się zostać przy weganiźmie, to na pewno i ja i moje dzieci będziemy miały niedobory. Pamiętam jak pięć lat temu szukałam informacji o mamach wegankach oraz jak łakomie chciałam chłonąć ich doświadczenia.

Z braku laku zdałam się na wiedzę o komponowaniu wartościowej diety zdobytą już wcześniej, słuchanie ciała, własną intuicję, zdrowy rozsądek i miłość do gotowania. Do jedzenia mięsa nie wróciłam nigdy, ale nabiał znów zagościł w mojej kuchni, z czego nie jestem szczególnie dumna. 



Być może byłoby inaczej, gdyby pięć lat temu wpadła mi ręce książka "Mama na roślinach" - rzetelny przewodnik po wegańskiej ciąży, porodzie i laktacji, napisany przez pedagożkę, aktywistkę, propagatorkę rodzicielstwa bliskości oraz miłośniczkę prostego gotowania Asję Michnicką, skonsultowany z dwoma dietetyczkami Iwoną Kibil i Małgorzatą Jackowską, poparty aktualnymi badaniami naukowymi.