wtorek, 31 grudnia 2019

Grudzień 2019 - wśród gości, w drodze, lesie, parku, kuchni i książkach

Pierwszego prawdziwie zimowego miesiąca boję się co roku jak ognia. Brak słońca lub jego mała ilość z uwagi na krótkie dni są dla mnie przygnębiające. Błoto i plucha bywają do zniesienia przez kilka dni. Śnieg, choć rozjaśnia świat i stwarza warunki do zabawy, na dłuższą metę wykańcza przy odśnieżaniu, przedzieraniu się przez zaspy i rowerowych dojazdach. Tegoroczny grudzień był pod względem pogody dość łagodny. Nie zmienia to jednak faktu, że pod koniec miesiąca cieszyłam się z wolna wydłużającymi się dniami...

Na stawie.
Spacer z sankami. Fot. Anna i Piotr Warzyńscy.


środa, 18 grudnia 2019

Upcyklingowy wózek do zabawy. DIY dla rodziców i dzieci!

Regularnie odbieramy kartony i sklejkowo-drewniane skrzynki od pani z naszego lokalnego sklepu. Te pierwsze służą nam do ściółkowania drzewek w sadzie, te drugie... zwykle do przechowywania warzyw!


Tym razem jednak, gdy klocki DUPLO zaczęły się wysypywać z wiklinowego koszyka, a maleństwo nie było już w stanie go unieść porwałam jedną ze skrzynek - zamieszkała w kuchni w kąciku zabawkowym. Szybko zamarzyło mi się, by przykręcić do niej kółka i zrobić dziecku drewniany wózek do zabawy. 


czwartek, 12 grudnia 2019

Recenzja książki "Na marne" Marty Sapały

Po przeczytaniu "Mniej" szukałam, czy są jakieś inne książki Marty Sapały. Potem doszły do mnie wieści, że reportażystka pracuje nad kolejną pozycją, tym razem o marnowaniu żywności. Z niecierpliwością jej wyczekiwałam, miałam poczucie, że będzie to lektura pisana dla i do mnie – zarówno styl pisarski autorki, jak i temat są mi bardzo bliskie.







Bardzo byłam ciekawa od jakiej strony zostanie potraktowany temat jedzeniowego marnotrawstwa. Czy znajdę w książce przepisy na potrawy z obierek i resztek? Czy poznam prawne zapisy dotyczące wyrzucania żywności lub przekazywania jej potrzebującym przez producentów i handlarzy? 

Poznam świat freegan? A może będą o wywiady ze specjalistami w dziedzinie niematnowania? Kto właściwie jest takim specjalistą? Zapobiegliwy rolnik, odpowiedzialny sklepikarz, kucharz doskonały, pracownik kompostowni?

sobota, 7 grudnia 2019

Skomunikowani z miastem

Ostatnie 5 dni spędziliśmy z maleństwem w Krakowie i pod tym miastem. Żeby się dostać do krainy mojego dzieciństwa, przemieszczać po niej, a potem wrócić w Beskid zapakowaliśmy nasze klamoty w 30-litrowy plecak, a potem przejechaliśmy około 220 km samochodem, 165 km pociągiem, 55 km rowerem z fotelikiem, 30 km autobusem podmiejskim i 15 km tramwajem.
Podróż pociągiem. Koleje Małopolskie zapewniają haki na rowery i toaletę.
Nic więcej nie było nam potrzebne do szczęścia!
Miałam obawy, czy w ogóle tam jechać, bo:
  • oboje z maleństwem byliśmy podziębieni, 
  • bałam się jeździć na rowerze z fotelikiem po ewentualnym lodzie i śniegu.
Zależało mi jednak na kilku wizytach medycznych i spotkaniach z rodziną oraz znajomymi, często niewidzianymi przez wiele miesięcy. Długo dumałam, jak ułożyć eskapadę, żeby się samemu nie umordować, ale też nie nadwyrężyć środowiska.
Zebrałam przemyślenia i postanowiłam na świeżo opisać nasze komunikacyjne doświadczenia ostatniego tygodnia. Kilka rzeczy mnie zaskoczyło, kilka ucieszyło, kilka bardzo zmartwiło...


sobota, 30 listopada 2019

Listopad 2019 - w krainie mgieł

Listopad to w beskidzie długi miesiąc krótkich, ponurych dni. W tym roku dużo nie padało, ale często było szaro i mgliście, a przynajmniej zimno i wilgotno. Zmuszałam się, by wyjść z domu w grządki, z dzieckiem na spacer,  plac zabaw czy nawet do biblioteki i sklepu.

Rodzinna wycieczka do Regietowa przez górę Banne. 

Poza pracą zawodową zajmowaliśmy się sadzeniem akacjowych zagajników, malin i klonów. Wysialiśmy ozimy szpinak i marchew. Mąż po wielu miesiącach wrócił do robót budowlanych w domu dla gości - zaczął montować płyty gipsowe na poddaszu. Jednego weekendu udało nam się też przeprowadzić generalne porządki z drewnianymi deskami leżącymi pod plandekami i blaszanymi daszkami. Zajadaliśmy się pieczonymi jabłkami i mocą zielenin. 

piątek, 29 listopada 2019

Recenzja książki "Basia i śmieci" autorstwa Zofii Staneckiej z ilustracjami Marianny Oklejak

Na serię książek o Basi trafiłam dopiero kilka miesięcy temu.  Chwilę później dowiedziałam się, że wyszła proekologiczna część. Przed kilkoma dniami znalazłam ją w gminnej bibliotece!



Opowiadania Zofii Staneckiej niezwykle trafnie i z humorem opisują to, co się dzieje w dziecięcych mózgach na skutek różnych wydarzeń –  zazwyczaj tych niezrozumiałych, stresujących, kłopotliwych. Główni bohaterowie –  Basia przeżywająca trudności, które często dorosłym wydają się błahe oraz rodzice, którzy próbują okazać zrozumienie  to wielki atut tej serii, a może najważniejszy powód, dla którego książki o Basi kochają zarówno przedszkolaki, jak i ich opiekunowie.

Tym razem tytułowa Basia dowiedziała się, że foliowe torebki oraz inne plastikowe śmieci pływające w morzach i oceanach mogą spowodować śmierć wielorybów. 

czwartek, 28 listopada 2019

Recenzja książki "Greta. Nigdy nie jesteś zbyt mały, by robić wielkie rzeczy" autorstwa Valentiny Camerini

Większość z nas jest codziennie zasypywana mnóstwem historii i informacji. Wszystko to ma na nas wpływ, wywołuje w nas rozmaite uczucia, martwi nas, ale wkrótce - prawie zawsze - o tym zapominamy, ponieważ pochłaniają nas inne sprawy. Możemy być naprawdę zaniepokojeni problemem zanieczyszczenia środowiska, ale chwilę później odsuwamy te myśli, wskakujemy do samochodu lub na skuter i jedziemy do przyjaciela nie zastanawiając się nad tym, że właśnie zatruwamy powietrze spalinami.
Greta Thunberg, szwedzka nastolatka, tak bardzo się przejęła powagą problemów środowiskowych oraz brakiem spójności w słowach i działaniach otaczających ją osób, że przestała jeść i chodzić do szkoły. Zabrało jej kilka lat, by z pomocą rodziców oraz psychologów dojść do siebie, a potem przekłuć swój smutek w pozytywne działania.




Książka "Greta. Nigdy nie jesteś zbyt mały, by robić wielkie rzeczy" autorstwa Valentiny Camerini opowiada głównie o około roku działań młodej aktywistki - opisuje jej przedsięwzięcia od momentu, gdy w sierpniu 2018 roku usiadła samotnie przed budynkiem szwedzkiego parlamentu. Pokazuje jak ta nieśmiała osoba odnalazła w sobie charyzmę, by porwać tłumy. Prezentuje moc uporu i mediów społecznościowych.


wtorek, 26 listopada 2019

Recenzja komiksu "Łauma" Karola Kalinowskiego

Dorotka, dziewczynka z dużego miasta, wyrusza do Łojm, wsi malowniczo położonej w sercu Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Ale cel tej wizyty szybko przestaje być tylko turystyczny. Na miejscu okazuje się bowiem, że jej babcia zginęła w tajemniczych okolicznościach. Po pogrzebie rodzina postanawia w Łojmach zostać. Choć to dla nich szokująca odmiana, mimo paru niewygód życie w chatce na skraju lasu zaczyna im się podobać. I wszystko byłoby pięknie, gdyby pewnego razu tata Dorotki nie zabił węża, mieszkającego pod kredensem…
Tak właśnie zaczyna się „Łauma” Karola „KaeReLa” Kalinowskiego, wyróżniona m.in. nagrodą dla najlepszego polskiego komiksu roku na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi. W tej obyczajowej historii autor brawurowo łączy elementy komediowe, sceny fantastyczne i chwile prawdziwej grozy. A wszystko to głęboko zanurzone w jaćwieskich wierzeniach i legendach.
- czytamy w opisie książki.

Mam słabość do słowiańskich mitów, legend i podań. Noszę w sobie tęsknotę za tym co stare, bliskie przyrody i wywodzące się z miejsca, w którym mieszkam. 




Przyznam jednak, że komiks nie jest formą, po którą sięgam sama z siebie. Robię to raczej za namową. Tym razem jestem wydawnictwu Kultura Gniewu za tę namowę bardzo wdzięczna. Lektura Łaumy uświadomiła mi, jak ciekawym narzędziem do przekazywania treści może być właśnie historia obrazkowa. Jak pięknie można w niej oddać obawy, lęki i uczucia towarzyszące człowiekowi, który wśród lasów, łąk oraz pól egzystuje  na co dzień - i zrobić to bez słów. Chyba właśnie ta sfera emocji ujęła mnie w książce najbardziej. 

Biorąc Łaumę do ręki liczyłam na sporą dawkę informacji o Suwalszczyźnie, tamtejszej kulturze i naturze. Znalazłam coś nieco innego, niezupełnie związanego z wiedzą, dużo mniej namacalnego. W mojej głowie pojawiła się myśl, że kiedyś człowiek stając w obliczu potęgi przyrody, próbując ją zrozumieć i oswoić wymyślał opowieści, snuł historie - dziś często próbuje ją ujarzmić, zmienić według swojego planu...

Ponieważ komiks zawiera treści trudne - takie, o których w wielu rodzinach nawet się nie rozmawia na poważnie, jak śmierć, zabijanie, romans, paniczny lęk, obezwładniająca tęsknota - i zostały one podane w bezpośredni sposób, polecam go raczej młodzieży i dorosłym!

sobota, 23 listopada 2019

Recenzja książki "Plastik fantastik?" autorstwa Eun-Ju Kim z ilustracjami Ji-Won Lee

Lubię książki graficzne i obrazkowe. Taką właśnie jest "Plastik fantastik?" - dzieło koreańskich twórców opisujące historię plastiku, od jego wynalezienia po dzień dzisiejszy.

 Dowiemy się z niej:
  • kiedy powstały pierwsze tworzywa sztuczne i dla czego miały stanowić alternatywę,
  • jak wytwarza się masę plastikową i jak ją formuje,
  • w jakich przedmiotach codziennego użytku znajduje się plastik,
  • jakie są zalety plastiku,
  • w jakich technologiach wykorzystuje się to tworzywo i dlaczego trudno je obecnie zastąpić innym,
  • dlaczego i jak bardzo wzrasta z roku na rok zapotrzebowanie na plastik,
  • jak wygląda recykling plastiku,
  • dlaczego plastik stanowi zagrożenie dla środowiska,
  • co robić, by ograniczyć konsumpcję rzeczy plastikowych.

czwartek, 21 listopada 2019

Dlaczego warto brać udział w wyprzedażach garażowych i kupować używane rzeczy?

Jakiś czas temu dzieliłam się z Wami doświadczeniami z organizacji mojej pierwszej w życiu wyprzedaży garażowej. Obszerny wywiad z inicjatorką takiego przedsięwzięcia opublikowałam w artykule pod tytułem: Jak zorganizować wyprzedaż garażową?.

Dziś... chciałabym zaprezentować grafikę, którą stworzyłam na okazję trzeciej już wyprzedaży, którą współorganizuję!



Cieszę się też bardzo, że nasze wyprzedaże to nie tylko okazja, by pozbyć się niechcianych i nieużywanych rzeczy lub nabyć dobrej jakości przedmioty z drugiej ręki, ale mają co najmniej trzy wymiary:
  • społeczny – jest to okazja do spotkania sąsiadów i znajomych, miłego spędzenia niedzieli, wzmocnienia poczucia wspólnoty lokalnej, 
  • ekologiczny – rzeczy nieprzydatne dla jednych zyskują drugie życie, zamiast zalegać bezczynnie w naszych domach lub wylądować w śmieciach; taka wyprzedaż zapobiega też kupowaniu rzeczy nowych, których produkcja łączy się z wielkim zużyciem wody i innych surowców, transportem z odległych miejsc i wysokim śladem węglowym.
  • charytatywny – całkowity dochód z wyprzedaży, przekazywany jest potrzebującym – za każdym razem szukamy innych osób i organizacji z naszego regionu, które pilnie potrzebują wsparcia.

Dane do grafiki zaczerpnęłam z takich portali jak www.aquanet.pl, waterfootprint.org, www.ekonsument.pl, teg.edu.pl, a o samym śledzie wodnym pisałam kilka lat temu w poście pod tytułem: Tam, gdzie jej nie widać, czyli dbanie o zasoby wodne na co dzień.

Jeśli uważasz grafikę za wartościową, UDOSTĘPNIJ!

środa, 20 listopada 2019

Moje ulubione książki dla małych dzieci - z ekologią w tle

Tym razem chciałabym podzielić się z Wami książkami dla dzieci, które szczególnie lubimy. U nas oglądanie i czytanie ich sprawdza się mniej więcej od kiedy maleństwo skończyło 1,5 roku, choć niektóre pojawiły się później i trudno mi spamiętać kiedy dokładnie. Myślę, że zainteresują dzieci w wieku około 2, 3, 4 lat. Niektóre z nich pewnie także starsze. 


Nie są to książki z ekologią w tytule i całej treści, raczej w tle. Moim zdaniem jednak to właśnie takie tło jest podczas towarzyszenia dziecku w rozwoju najważniejsze. Marzę o tym, by ekologia pojawiała się w życiu każdego malucha przez cały czas, nie od święta, podczas specjalnych zajęć, czy tylko z dedykowaną książeczką.


czwartek, 31 października 2019

Październik 2019 - oddech wśród jesiennych liści.

Ciepłe dni, bajkowe kolory liści na drzewach i pod nimi. Moc pracy na polu, ale już nie tak intensywnej jak latem. Rydzobrania, spacery na nogach i z rowerkiem biegowym, zabawy na zewnątrz oraz czas spędzony w domu przy książkach. Ostatnie pluskanie w rzece i kąpiele w stertach liści w parku. Październik był dla mnie oddechem.


Październikowy las.
Droga do naszego domu. Fot. Anna Warzyńska.


Rzeka. Już chłodna, ale nadal atrakcyjna. W tym roku, z powodu wielomiesięcznej suszy, wyjątkowo niska.  Fot. Anna Warzyńska. 

wtorek, 29 października 2019

Kilka słów o książce "Każdemu jego śmietnik. Szkice o śmieciach i śmietniskach"

Za mną lektura książki "Każdemu jego śmietnik. Szkice o śmieciach i śmietniskach", wydanej przez Wydawnictwo Czarne.

"Szkice" to dobre słowo. Samej trudno mi było jednoznacznie określić, czy ta publikacja zawiera felietony, eseje czy reportaże.
Niektóre teksty bardzo mi się podobały, ujmowały językiem i treścią. Były takie, których nie rozumiałam. Dla mnie zbyt oderwane od rzeczywistości, jakby filozoficzne. Książka okazała się trudna o tyle, że mam za sobą wiele przeczytanych słów o śmieciach w naszych domach i w przestrzeni publicznej, koszach, składowiskach, spalarniach, wreszcie zbieraczach i wykorzystywaczach odpadów... Podczas jej lektury zastanawiałam się, ile jeszcze udźwignie mój mózg.

piątek, 25 października 2019

Jak ograniczać śmieci przy małym dziecku?

W dzisiejszym poście chciałabym podzielić się kilkoma moimi patentami na to, jak produkować mniej śmieci, gdy w naszym domu jest małe dziecko.

Zanim przejdę do sedna sprawy, chciałabym zaznaczyć, że pisanie o tym jest dla mnie trudne. Po pierwsze dlatego, że mam tylko jedno dziecko i jesteśmy razem dopiero od 2,5 roku. Po drugie, im dłużej jestem mamą, tym więcej we mnie pokory, pytań, rezerwy w stosunku do indywidualnych i kategorycznych przekonań, recept, rad oraz ocen. 


Na tym zdjęciu chyba najbardziej widać nasze bezśmieciowe starania. Są rowery z przyczepką, są wielorazowe pieluszki i worki PUL, są bidony rowerowe z wodą i jest pudełko wielorazowe z własnoręcznie przygotowanym prowiantem.  Zabawek brak, bo w takim otoczeniu przyroda i jej zieleń zupełnie wystarczają.

Zdaję sobie sprawę, że rodzice małego dziecka lub większej ilości maluchów cierpią nieraz na brak snu, czasu dla siebie i chroniczne poczucie przemęczenia, a w takim stanie można mieć poczucie, że są ważniejsze sprawy niż użalanie się nad każdą zużytą jednorazową pieluszką czy opakowaniem po przekąsce kupionej na prędce w razie wielkiego głodu i niezadowolenia maleństwa. Nie chciałabym, żeby mój tekst sprawił, że ktoś poczuje krytykę dla własnych wyborów, gdy ja nie znam ich tła. Marzę, by stanowił raczej inspirację dla tego, kto ma na to czas i przestrzeń. Rozwiązania, które proponuję, sprawdziły się w naszej rodzinie, ale wiem, że każda inna ma swoje specyficzne potrzeby.

Kiedy myślę o ekologii i ograniczaniu śmieci podczas opieki nad małym dzieckiem to w mojej głowie pojawiają się cztery pozytywne praktyki:
  • korzystanie z tego, co mamy już w domu,
  • skupienie się na tym, co jest absolutnie niezbędne,
  • unikanie plastiku,
  • szukanie rozwiązań, które pasują do mojej rodziny i naszego stylu życia, przekonań oraz estetyki.
Coś mi mówi, że mój post może pomóc rodzicom dzieci w wieku przed przedszkolnym, takim do lat trzech. Przedszkolaki mają już nieco inne potrzeby, zwłaszcza gdy są przyzwyczajone do jakichś rodzinnych "śmieciowych" już rytuałów lub kontakty z rówieśnikami i modą wpływają na ich pragnienia.

czwartek, 24 października 2019

Cmentarny las i instrukcja jego obsługi

Z ideą cmentarnego lasu spotkałam się po raz pierwszy kilka lat temu. Czytałam wtedy o rozkładalnych urnach z prochami i nasionami, z których miałyby wyrosnąć drzewa oraz o istniejących już lasach, w których grzebie się zmarłych. Drzewa miały stanowić jedyny nagrobek.






Pomysł wydał mi się piękny, romantyczny, ekologiczny. – Jeśli mogłabym być drzewem, to chciałabym być brzozą... – Myślałam, bo coś się we mnie buntuje na myśl o kamiennych nagrobkach, pośród betonowych ścieżek. Czyż nie byłoby pięknie spocząć pod drzewem i być w pamięci bliskich tak długo, jak będą chcieli. Czyż opadłe liście i leśna ściółka nie byłyby najpiękniejszym wystrojem grobowca? Aranżacją, której nie trzeba sprzątać, poprawiać i dekorować...

Jak stworzyć taki las? Czy w ogóle istnieje już gdzieś na świecie? Jakie warunki prawne trzeba spełnić, żeby stworzyć taką przestrzeń? Co z ewentualnymi problemami, ekshumacją, zasadami przebywania w tak nietypowym miejscu pamięci.


poniedziałek, 30 września 2019

Wrzesień 2019 - przetwory i spacery po lesie

Kolejne słoiki z pomidorami odnoszone do spiżarni, kiszenie kapusty, mrożenie szpinaku, robienie soków oraz kremów malinowych, wielki gar z winnym moszczem stojący na stole w kuchni, czyszczenie, krojenie i suszenie grzybów - tegoroczny wrzesień upłynął nam pod znakiem robienia przetworów i przerabiania na bieżąco tego, co zbieraliśmy z grządek i lasu. 

"Muchlodomory!" Mówią, że tam, gdzie rosną one, rosną też prawdziwki. Rosły! Po załadowaniu szlachetnego borowikowego suszu do siedmiu czterolitrowych słojów, uznaliśmy, że wystarczy i zostawiamy te grzyby w lesie innym zbieraczom.

sobota, 31 sierpnia 2019

Lipiec i sierpień 2019

Zmęczenie, satysfakcja, ulga i radość. Te cztery czasowniki opisują to, co działo się w moim ciele i głowie przez dwa letnie miesiące.



Własnych fotografii mam mało, ale mieliśmy gości i część z nich uchwyciła kilka chwil - w taki sposób,
w jaki ja bym tego nigdy n
ie zrobiła - Aniu i Piotrku, dziękuję!

niedziela, 30 czerwca 2019

Czerwiec 2019, czyli pracowite lato czas zacząć

Wypatrywanie deszczu, praca w grządkach i dookoła domu oraz ta przed komputerem - tak minął nam tegoroczny czerwiec...

Regietów Wyżny - wieś, której już nie ma to doskonałe miejsce na rodzinną wycieczkę rowerową, kolację na łące i zabawy w kałużach. 

Działo się dużo, dni wypełnione były niekończącą się krzątaniną. W głowach pojawiały się kolejne i utrwalały długo odwlekane plany oraz pomysły na to, co jeszcze chcemy tu zrobić - założyć mikroplandacje truskawek, malin i borówek, zasadzić i ogrodzić brzozowy zagajnik, ocieplić kuchnię, zbudować domek na narzędzia w grządkach, wykopać stawy spiętrzające wodę i zapobiegające suszy...


Na zdjęciach udało się uchwycić tylko kilka migawek.


wtorek, 11 czerwca 2019

Piknik inaugurujący "Magazyn z Beskidu Niskiego" i spotkanie w bibliotece...

Rzadko można mnie spotkać na żywo, nie anonimowo, w przestrzeni bardzo publicznej, ale tym razem serdecznie zapraszam na dwa wydarzenia!


W sobotę 15 czerwca 2019 roku o godzinie 18:00 pod Starym Domem Zdrojowym Wysowej odbędzie się piknik inaugurujący pierwszy numer kwartalnika, "Magazynu z Beskidu Niskiego", który mam zaszczyt współredagować! 





We wtorek 
18 czerwca 2019 roku o godzinie 18:00 w Gminnej Bibliotece Publicznej w Ropie (województwo małopolskie, powiat gorlicki) będę opowiadać O ŚMIECIACH!
Postaram się odpowiedzieć na kilka pytań:
  • Ile ich wytwarzamy, dlaczego tyle i co wchodzi w ich skład?
  • Co się z nimi dzieje, gdy trafią do kontenerów lub worków ułatwiających segregację?
  • Czy istnieją sposoby na ograniczanie ilości śmieci w naszych domach, ale też w przestrzeniach publicznych?
  • Z jakich książek lub innych publikacji możemy w przystępny sposób dowiedzieć się, jak żyć, by produkować mniej śmieci?
Podzielę się także moimi bezśmieciowymi patentami i bardzo śmieciowymi porażkami.



piątek, 31 maja 2019

Maj 2019, dżdżysto i zielono

Jeśli w kwietniu wypatrywaliśmy deszczu to w maju mieliśmy go dość... Padało za dużo. Okazało się, że dach naszego domu przecieka, zalało nam część sadu i szklarnię. Dwa razy zagościł u nas śnieg. Od tej wilgoci robiło się coraz bardziej zielono.

Deszcz i mgła. Synonimy maja 2019 roku w Beskidzie.

Na łąkach pojawiły się najpierw mlecze, a potem dmuchawce i piękne, kolorowe polne kwiaty.

środa, 29 maja 2019

Recenzja książki "Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko" Toma Phillisa

Nie lubiłam historii w szkole. Wkurzało mnie wkuwanie dat. Denerwował fakt, że więcej było informacji o możnowładcach, niż o zwykłych ludziach. Nie rozumiałam, co dobrego jest w wojnie i dlaczego ważne jest to, żeby "nasi" wygrywali. Przecież wrogowie też byli ludźmi... 


Zainteresowałam się wydarzeniami minionymi, w trakcie orientalistycznych studiów. Spojrzałam wtedy na świat z zupełnie innej, niepolsko- i nieeuropo- i niechrześcijańskocentrycznej perspektywy. Dowiedziałam się, że te same wydarzenia są interpretowane na wiele sposobów w zależności od rodziny, miejsca i kultury w jakiej się urodziliśmy i wychowaliśmy. Zaczęłam fascynować się tym, jak wyglądało rzeczywistość najprostszych, najbiedniejszych, pchających codzienność do przodu ludzi na wielu kontynentach i jak to życie postrzegane jest przez ich potomków. 

A jednak wciąż tak mało wiem. Cały czas staram się ułożyć sobie w głowie historię ludzkości, w ogółach i szczegółach. Nie jest to proste.

Książka "Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko" pomogła mi nieco uporządkować wiedzę, ale nie pomogła przestać dziwić się temu, że mimo tak wielu błędów i porażek, wojen oraz cierpienia, ludzkość przeżyła i są w nas wciąż promyki dobra (a może tylko się łudzimy, że są).

Tomowi Phillisowi udało się stworzyć lekturę zabawną i pouczającą zarazem. Prześmiewczą? Chyba tak. Może to właśnie żart jest sposobem na złapanie dystansu do samych siebie i zobaczenie, co robimy. Autor, wybierając smakowite kąski, prowadzi nas przez meandry historii powszechnej od czasów, gdy pierwsza małpa człekokształtna spadła z drzewa po wyprawy w kosmos. Wszystko po to, by pokazać, że od zarania dziejów wciąż popełniamy porażki, nie uczymy się na błędach własnych ani na tych, popełnianych przez naszych przodków. 


Dla mnie książka ta była ciekawa także ze względów ekologicznych. Dowiedziałam się o tym, jak bardzo namieszaliśmy w przyrodzie i jak szkodzi to nam samym oraz innym gatunkom. Płonące rzeki, obce gatunki na kontynentach, technologie, które szkodzą naszemu zdrowiu i zabijają ich twórców...

Ironia, sarkazm, cynizm, prześmiewczość - to nie jest styl bliski mojemu sercu. Mąż śmieje się nawet, że nie mam genu poczucia humoru i wszystko biorę poważniej niż powinnam. A jednak, książka mnie ujęła, lekki język sprzyjał tylko lekturze, a liczne anegdoty pomagały rozładować napięcie spowodowane przez ponure myśli.

Niestety wszystko to wydarzyło się naprawdę... I dzieje się nadal.

Recenzja książki "Wióry lecą. Renowacja mebli i tapicerka dla początkujących" Kasi Sawko

Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, by pomalować na biało stary kredens. Tylko jak to zrobić, gdy nigdy się takich rzeczy nie robiło. Co przedsięwziąć, by nie wyglądał gorzej niż teraz, żeby wyszło estetycznie, równo, ciekawie? Jakiej farby użyć, ile jej kupić, gdzie? Co trzeba zrobić przed malowaniem? Jak wyszlifować trudno dostępne miejsca? Jakim sposobem zabezpieczyć szyby? 



Do tej pory o takie rzeczy podpytywałam znajomych. Potrafili powiedzieć jakiej użyli farby, ale nie zawsze wiedzieli dlaczego takiej, a nie innej, opierali się na wiedzy pana ze sklepu z farbami. Ja wszystkie te informacje zapominałam zanim docierałam do domu... Aż w końcu dostałam do rąk własnych książkę Kasi Sawko. Mimo że kredens dalej ma kolor starego drewna, z którego ktoś usunął farbę kilkanaście lat temu, dużo się dowiedziałam, a wiele potrzebnych informacji mam zebranych w jednym miejscu i mogę do nich wracać.



wtorek, 30 kwietnia 2019

Kwiecień 2019, w ferworze zajęć

Szare, ugniecione śniegiem łąki zarosły soczystą zielenią. W lesie wyrósł czosnek niedźwiedzi, tu i ówdzie pojawiły się dzikie pierwiosnki, fiołki i zakwitł bluszczyk kurdybanek. Pokrzywa nieśmiało przedzierała się przez wyschnięte siano. Tarnina zakwitła i przekwitła. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej i bardziej zielono... 

Tarnina kwitnie tylko przez moment, ledwie kilka dni. Kwiaty pachną obłędnie,
a Beskid czaruje soczystą zielenią poprzecinaną białymi krzakami.

W Polsce pod częściową ochroną. Na Słowacji można go zbierać do woli. Mieszkamy kilkanaście kilometrów od granicy ze Słowacją i od widoków ze zdjęcia. Narwałam kilka kilogramów, zrobiłam ponad dwadzieścia słoiczków pesto i kilkanaście litrowych słojów kiszonych liści. Gdyby nie ziemianka, nie mielibyśmy gdzie przechować tych cudów do jesieni czy zimy… 

Kiedyś nie lubiłam tego czasu. Byłam niecierpliwa, chciałam już chodzić w sandałach, pragnęłam liści i traw, które zamaskują brud i śmieci po zimie... Tegoroczny kwiecień był dla mnie miesiącem przełomowym pod wieloma względami i chyba najbardziej różnorodnym z tych, które spędziliśmy w Beskidzie. Nie wiem jak udało nam się pomieścić w jednym miesiącu tak dużo aktywności i nie paść z wyczerpania. Może to wiosna daje takie zacięcie do pracy? 

Cudownie było nie tylko obserwować zmiany jakie zachodzą w przyrodzie, ale też aktywnie uczestniczyć w wiosennych porządkach i pracach przy domu, w zagajnikach, w grządkach, w szklarni.



poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Jak przygotować domowe rozsady?

W dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z Wami kilkoma wskazówkami o tym, jak zrobić domową rozsadę. Nie będę się skupiać na konkretnych roślinach, a raczej opiszę ogólne zasady. 

niedziela, 31 marca 2019

Marzec 2019 - rozsady, wysiewy, drewno i porządki

Marzec minął nam pod znakiem prac około domowych i ogrodowych. Przekopywaliśmy grządki, sialiśmy pierwsze rzeczy do gruntu, sadziliśmy maliny i kwiatki, robiliśmy rozsady i przygotowywaliśmy drewno na kolejne zimy. Przy okazji staraliśmy się porządkować co się da. Pracy było dużo, czasu mało, ale narzekać nie ma na co, bo pogoda dopisywała!

Gdy śnieg stopniał całkowicie, powiesiliśmy huśtawkę,
a korzystanie z rowerów i przyczepki okazało się o wiele łatwiejsze niż zimą!

czwartek, 28 lutego 2019

Luty 2019 - dużo pracy, trochę oddechu.

Luty to miesiąc, z którym jako wielbicielka lata, ciepła i słońca zazwyczaj mam problem. W tym roku chciał chyba przekonać mnie, że nie jest taki zły - przyniósł odwilż, ciepły wiatr i zapach wiosny.


Ostatni zjazd na sankach z górki pod domem.

Śnieg, który zalegał i powiększał swoją pokrywę przez wcześniejsze miesiące, topił się równo cztery tygodnie. Był to bardzo powolny proces, bo zima próbowała wracać. Straszyła zawiejami i zamieciami, atakowała ostro, ale w ogólnym rozrachunku nieskutecznie. Czy już koniec najzimniejszej pory roku? Zobaczymy w marcu. Póki co cieszę się tym, co było i tym, co się w lutym udało.

poniedziałek, 11 lutego 2019

Więcej o szklarni.

W maju zeszłego roku chwaliliśmy się własnoręcznie wykonaną szklarnią i opisaliśmy z grubsza jak ją wykonaliśmy. Te informacje możecie znaleźć na blogu w poście "Zróbmy szklarnię samodzielnie!"


Przyszedł czas, by podsumować wrażenia z jej użytkowania, przedstawić obiecywany kosztorys, zastanowić się nad tym co można było zrobić lepiej i dlaczego, a przy okazji odpowiedzieć na wiele pytań, które się pojawiły. Napisania takiego artykułu podjął się mój mąż, za co serdecznie mu dziękuję, a Was zapraszam do lektury.







czwartek, 7 lutego 2019

Lasy...

–  Życzyłeś sobie panie porozmawiać o naszych lasach – mówił przyciszonym głosem pan Wuqua, pośpiesznie i zerkając niecierpliwie na tłumacza. – Chcąc przygotować się do tej rozmowy, potkałem się ze znającym się na rzeczy uczonym starcem. Powiedział mi, że nasz czcigodny mędrzec Mencjusz pisał o ludziach karczujących lasy pod uprawy, wypalających trawy i zioła, ścinających nieustannie drzewa, dzielących ziemię między siebie i orzących ją. Już w czasach Mencjusza w Chinach żyło wielu ludzi i byli oni ubodzy. A człowiek musi jeść albo umrze. Potrzebuje podpałki, żeby ugotować ryż. Więc ścina drzewa.  – Promień słońca dotknął czubka czarnego jedwabnego pantofla pana Wuqui. – Jesteśmy krajem rolniczym. Rozumiecie więc, panie, że parcelacja gruntu stanowi podstawę naszej gospodarki i rządów. 
–  Zatem lasów ubywa? 
– Trudno orzec, gdy ludzie sadzą lasy i drzewa: bambus, sosnę, dąb i inne cenne gatunki na lakę i żywicę. Musisz pamiętać panie, że jeśli ubywa lasów, przybywa upraw, pożywienia, pieniędzy i ludzi, a także zadowolenia. 
Duquet  skinął głową, choć nie wiedział, skąd bierze się zadowolenie w tej recepturze. 
– Ale lasy ścinamy też z innych powodów, panie, niż powiększanie ziem ornych. Czy słyszałeś panie o czterech skarbach mędrca? 
– Nie, obawiam się, że nie. 
– Chiny to kraj mędrców, poetów i kaligrafów – oznajmił pan Wuqua. – A ich cztery skarby to pędzelek, papier, tusz i kamień pisarski konieczny w kaligrafii. Tusz robi się z sadzy powstającej podczas spalania sosen. Wiele sosen musi spłonąć by zaspokoić potrzeby chińskich mędrców. – Promień światła przesunął się na szaty pana Wuqui i spoczął na hafcie jaskrawym paskiem. – A gdy wybucha wojna, drewno jest potrzebne do kucia metalu. Potrzebują go też garncarze i ceglarze, żaden rzemieślnik nie może się obejść bez drewna! Tam, gdzie nie ma lasów, chłopi zbierają trawę, suszą ją i zwijają na podpałkę. W innych miejscach palą zwierzęcym nawozem. – Ściszył głos. – Słowem, brakuje drewna…
– Więc lasy Francji i Chin nie są wieczne! – odezwał się niepocieszony Duquet. – A doszły mnie słuchy, że i w górach Italii nie ma już drzew. 
– Być może, panie. Gdyż nic nie jest wieczne. Nic. Nawet lasy i góry. 
– Skąd zatem ogrody na cześć lasów i puszczy? 
– Nie zapomnieliśmy o lasach wycinając drzewa. Zakładamy ogrody, by przeżywać przyjemne złudzenie puszczy. 
– Ja, czcigodny panie – powiedział Duquet – gardzę ponurym i dzikim borem, choć uznaję las za źródło bogactwa i wygód. Ale nigdy nie założyłbym ogrodu z myślą o lesie. 
– Ma się rozumieć, mój panie. Nie znasz doktryny Tian Ren He Yi, harmonii między człowiekiem a przyrodą. Nie potrafi jej odczuć żaden Europejczyk. Nie zdołam ci wyjaśnić znaczenia tej myśli, gdyż każdy musi pojąć ją sam, ale myśl ta jest wszystkim. 
Duquet uznał, że lasy Chin, Francji i Włoch musiały być liche od samego początku. Głęboko wierzył, że jedyne w swoim rodzaju bory Nowego Świata wszystko przetrwają. Po cóż innego przybywaliby ludzie na ten nietknięty ląd? By cieszyć się wprost oszałamiającą obfitością jego dziewiczych zasobów. 
- powyższy cytat to fragment powieści "Drwale" Annie Proulx



czwartek, 31 stycznia 2019

Styczeń 2019 - toniemy w śniegu

Śnieg, śnieg, śnieg... Z dnia na dzień coraz więcej śniegu. Próby wydrążenia w śniegu tuneli, by połamać łopatę lub już po kilku godzinach znów tonąć w zaspach. Styczeń zapamiętam jako walkę ze śniegowym żywiołem. Podchodzenie pod dom z rowerem, dzieckiem i zakupami przerosło mnie. Samo pchanie roweru przez śnieg okazało się wyzwaniem. Zapadaliśmy się co najmniej po kolana i nawet sanki odmówiły współpracy. Maleństwo chodziło tylko tam, gdzie śnieg udało się skutecznie udeptać. 

Najpierw na nogach przez zaspy, potem rowerem, w końcu autobusem, a potem znów na nogach.
Tym razem wybrałam się do znajomej na Flaszę.
Cerkiew w Kwiatoniu onieśmiela o każdej porze roku.

środa, 16 stycznia 2019

Recenzja książki "Droga" Cormaca McCarthy

W życiu każdego z nas są takie zdarzenia, o których nie da się zapomnieć, choć najbardziej na świecie chciałoby się to zrobić. W moim osobistym zbiorze przeżyć niezapominalnych jest "Droga". Jedno z niewielu dzieł, które najpierw widziałam w wersji filmowej, a potem, po sześciu latach, trochę chcąc wrócić do tych treści, ale trochę bojąc się znów tych samych obrazów, sięgnęłam po książkę. 





Nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło, poznajemy ojca i syna zmierzających na południe, ku morzu. Mężczyzna liczy na to, że w nowym miejscu będzie cieplej i bezpieczniej. Kilkuletni chłopiec marzy o tym, by zobaczyć niebieskie morze, znane mu tylko z książek i opowieści taty. Otuleni łachmanami, ze szmatami na nogach zamiast butów, pchając wysłużony sklepowy wózek z całym swym dobytkiem, wleką nogę za nogą. Zimnu towarzyszy głód i strach przed innymi ludźmi.