piątek, 3 lutego 2017

Chodzimy i śmierdzimy!


Zdarza się, że w okolicach dzikich leśniczówek (dzikie to znaczy takie, gdzie mieszkają spokojni ludzie, którzy nie puszczają luzem psów do lasu) gromadzą się dzikie zwierzęta - na czas porodu i wychowania młodych. Wiedzą, że ich naturalni wrogowie, duże drapieżniki boją się człowieka i muszą pokonywać swój strach, żeby polować pod jego bokiem. Natomiast instynkt macierzyński jest tak silny, że ten strach nie jest przeszkodą dla matek. Kiedy samica po raz pierwszy zdecyduje się na sąsiedztwo człowieka jako swoją salę porodową, pokonanie strachu przynosi świetny rezultat. Odchowuje dziecko do momentu, aż jest sprawne i szybko biega po lesie. Za drugim razem zbliżenie do człowieka przychodzi samicy łatwiej. Za którymś kolejnym razem bezczelnieje. Potrafi przychodzić pod balkon i zjadać kwiatki, ponieważ doskonale pamięta z poprzednich lat, że mieszkający tu ludzie po prostu tylko chodzą i śmierdzą (człowiek śmierdzi dla zwierząt).











4 komentarze:

  1. Wpadłam dzisiaj tutaj przypadkiem podczas buszowania po internecie, przeczytałam mnóstwo postów, część przejrzałam bez czytania całości, ale jeszcze tu wrócę, bo mądrze tu, ciekawie i inspirująco:) Pięknie piszesz o przyrodzie i ciekawie o ekologicznym życiu. Dzięki Tobie zaczęłam się zastanawiać nad wieloma sprawami o których nie myślę na co dzień, dziękuję :)
    P.S.
    podziwiam za jazdę rowerem, szacun.
    Ja mieszkam w mieście i wybieram mpk jeżdżąc do i z pracy i często sobie myślę, żeby więcej ludzi wybierało ten środek transportu, powietrze byłoby czystsze i mniej korków, więc i oszczędność czasu i nerwów. Rower to już w ogóle genialny pomysł :) ale powolutku staje się coraz bardziej popularny na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło!

      Nie taki rower straszny jak się wydaje.
      Ja bez niego czuję się jakby bez ręki...

      Usuń
  2. Zainspirowana czuję się z plastikami, też za nimi nie przepadam, ale widzę, że da się bardziej i lepiej oddalić od plastiku wokół. Też jakiś czas temu myślałam o worku na pieczywo, ale z braku czasu i samozaparcie pomysł umarł śmiercią naturalną, ale przypomniałam sobie, że warto do niego wrócić, choć maszyna do szycia i ja miałyśmy tylko 1 jedyne spotkanie bliższego stopnia i to przy wsparciu osoby trzeciej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli, małymi kroczkami i konsekwencją da się wyeliminować plastik z życia.

      Samozaparcie we wprowadzaniu ekologicznych zmian jest chyba ważniejsze od czasu. Trzymam kciuki za maszynowo-szyciowe poczynania! :D

      Usuń