poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Maj, czerwiec, lipiec i sierpień 2020 - cztery trudne miesiące

Przeglądam fotografie z ostatnich czterech miesięcy. Piękne obrazki. Wizualna dokumentacja tego, co cieszyło albo się udawało. Często wyrwane z kontekstu kadry, bo rzadziej niż kiedykolwiek sięgałam po aparat. Mam wątpliwości, czy widać na nich pełnię naszej codzienności. Nie umiem też na zdjęciach oddać całego spektrum emocji, które towarzyszyły mi w tym czasie.


Dużo bardziej realistyczne będą tym razem opisy, choć i w słowach nie wszystko potrafię ująć. Bo jak oddać radość i smutek odczuwane prawie równocześnie? Jak pogodzić ciężką pracę z odpoczynkiem? Jak wytłumaczyć, że było u nas to, co się zwykle racjonalnie wyklucza?

Za zdjęciami kryją się dziecięce jęki, narzekania, żądania, marudzenia i płacze. Dorosła złość i frustracja wyrażana w mniej lub bardziej udany sposób. Tęsknota za ciszą w domu i pracą wykonaną zgodnie z planem od początku do końca. Kilka tysięcy upranych pieluszek. Kilkaset słoików z przetworami. Dużo ponad sto nocy pourywanych na kawałki. Podobna ilość śniadań, obiadów i kolacji zrobionych z tego, co wcześniej nazbieraliśmy w grządkach. Kilkadziesiąt kilometrów pchania przyczepkowózka z zacinającym się kółkiem po kamienistej drodze. D
ługie dojazdy na badania i kontrole. Kilkanaście zajrzeń do uli. Ślimaki zjadające połowę plonów. Hałas, wióry i pył ze strugów, pił i szlifierek. Dzieci na rękach, kolanach i plecach. Wiele kłótni. Godziny z bólem głowy i kręgosłupa...

Nie uchwyciłam na fotografiach nieśpiesznych spacerów. Smaku świeżego bobu z grządek i domowych łazanek z młodą kapustą przygotowanych przez sąsiadkę, zapachu ziemi i kopru, słodyczy pomidora zerwanego prosto do buzi, kruchości fasolki, soczystości cukinii. Chłodu poranka i wilgoci deszczu. Prób wspierania się. Wiary w to, że będzie lepiej. 
Świadomości, że bywa trudniej. Tych wszystkich małych radości, ale jakże ważnych!

Dlatego tym razem nie będzie zdjęć. Dziś zostawiam Was ze słowami!