sobota, 31 października 2015

Październik 2015, czyli przygotowania do zimy.

Pomyślałam, że warto spisywać comiesięczne podsumowania naszego bytowania tu, w Beskidzie Niskim. Opisywać to, co się udało, co nie wyszło i co nas zdziwiło.




piątek, 30 października 2015

Odżywczy koktajl z persymoną i żurawiną.

W sezonie jesienno-zimowym rzadko jadam egzotyczne owoce - działają wychładzająco, a ja jestem zmarzluchem. Z drugiej strony to właśnie w tym okresie są najsmaczniejsze. Kilka dni temu dostałam od teściowej owoce persymony i dziś wrzuciłam je do koktajlu. By złagodzić to wychładzające działanie dodałam też do niego cynamonu i imbiru! Kolor i smak przypominają czas schyłku lata, czyli porę roku, którą lubię najbardziej. Normalnie niebo w gębie!




Rzecz o pigwowcu i pigwowcowe przetwory.

Herbata z cytryną i miodem? Pychota!

Ale co jeśli staramy się unikać cytryn (bo sprowadzane z daleka i pryskane nie wiadomo czym) i miodu (bo nie wegański)? Jest alternatywa! Etyczna, lokalna i pyszna! Zapewniam Was, że jeśli choć raz zrobicie ten sok, to już nigdy nie pobiegniecie do sklepu po cytrynę do herbaty!

Jeśli macie choć skrawek ziemi, to radzę zachować pestki - zasiejcie je jeszcze tej jesieni, cieszcie młodymi krzaczkami na wiosnę i... własnymi owocami już po 3, 4 latach!

Pigwowiec japoński to krzew ozdobny uprawiany w wielu polskich ogrodach i parkach. Źródła podają, że jest niski, ale może mieć nawet do 3 metrów wysokości, więc karzełek z niego nie jest! Kwitnie na początku maja, a jesienią daje cenne owoce w kształcie jabłek. Niestety nie da się ich jeść na surowo, są potwornie twarde i cierpkie. Kryją w sobie jednak mnóstwo cennych substancji, w tym witaminę C w duuuuużych ilościach. 

Z pigwowcowych jabłuszek warto zrobić jakieś przetwory na zimę. W tym roku powstały w naszym domu syropy na zimno i ciepło oraz konfitura. Część owoców dostaliśmy od sąsiadki mojej mamy, resztę zebraliśmy na naszej krakowskiej działce. Z początku ucieszyłam się bardzo, że jest ich tak dużo, pigwowcowe przetwory to nie lada rarytas. Z biegiem czasu mój entuzjazm gasnął. Obieranie 6 kg tych kwaśnych owocków zajęło mi cały dzień, kolejny dzień upłynął pod znakiem robienia przetworów, zacięłam sobie palce w kilku miejscach i klęłam pod nosem, ale było warto!

czwartek, 29 października 2015

Barszcz a'la ukraiński z kiszoną kapustą.

Burak to warzywo, z którym mam ogromny problem. Jest niewyobrażalnie zdrowy, wzmacnia krew i odporność, powinno się go zjadać kilka razy w tygodniu, a ja średnio za nim przepadam. Od czasu do czasu wymyślam lub testuję nowe przepisy na rzeczy z buraka, ale te dania nie porywają mnie na tyle, żeby robić je regularnie. Wyjątkiem jest barszcz i buraczane kotlety (link znajdziecie tutaj). Jednak, żeby barszcz mi smakował musi być prawdziwie kwaśny. Dziś wersja z kiszoną kapustą. Tę zupę nazwałam barszczem a'la ukraińskim bo nie ma w nim ani mięsa, ani fasoli, ze względu na dużo pływającym w nich warzyw jest jednak nie mniej pożywny... a dzięki kiszonej kapuście cudownie kwaśny!

wtorek, 20 października 2015

O codziennym chlebie i paleniu w piecu.

Kilka lat temu rozpoczęłam przygodę z pieczeniem chleba, na zakwasie. Wtedy właśnie dostałam zakwas od mamy i od tamtej pory mieszka on w tej samej szklance po nutelli! Trzymam go w lodówce, dokarmiam cierpliwie, zużywam po trochu, a gdy z jakiegoś powodu jest go za dużo kiszę żurek. Zakwasowe wypieki wychodzą mi dużo lepiej niż te drożdżowe. Mam wrażenie, że zakwas jest bardziej cierpliwy i odporny na moje dziwne pomysły niż kupne drożdże. Wytrzymuje też niskie temperatury. Do tego zawsze mam go w domu i nie muszę biegać po niego do sklepu. Rzadko odwiedzamy piekarnię, bo domowy chleb jest tani, szybki w przygotowaniu, o niebo smaczniejszy i na pewno dużo zdrowszy niż ten sklepowy.

Od kiedy doszłam do pewnej wprawy w pieczeniu chleba marzyłam, by kiedyś upiec go w piecu opalanym drewnem. Nie wiedziałam, że to marzenie tak szybko się spełni... Choć jeszcze nie odważyłam się na wyrobienie ciasta w wielkiej bali, rozpalenie ognia w piecu chlebowym i upieczenie kilku bochenków na raz, to pieczenie w szabaśniku dostarcza na ten moment wystarczająco dużo wrażeń!

Pieczenie w piecu kuchennym jest przeżyciem niesamowitym. Najpierw trzeba przygotować drewno - pociąć, porąbać, wysuszyć... Dopiero gdy mamy zapas opału możemy myśleć o rozpalaniu pieca. Szybrami regulujemy, gdzie ma lecieć ciepłe powietrze i którą część pieca chcemy rozgrzać... Jeśli dobrze rozpalimy, to w 15 minut mamy w szabaśniku 300, a nawet 400 stopni (mój absolutny rekord)! Z paleniska dobiegają trzaski drewna i szum ognia... Który piekarnik to potrafi? 


poniedziałek, 12 października 2015

Czekoladowe ciasto na jesienną chandrę.

Nawet dobre to Twoje ciasto... No... ma tylko jedną wadę, jest kilka razy za małe i starcza na... 4 godziny! - tak powiedział mój mąż, gdy upiekłam pierwsze ciasto w szabaśniku. Cóż, trzeba się nauczyć piec więcej na raz... Potroiłam zatem proporcje i są idealne na największą blachę jaką mamy.

A że każdy powód by upiec i ZJEŚĆ ciasto jest dobry, dziś smakołyk z okazji październikowego chłodu i śniegu. Ostrzegam, że ciasto nie jest ani trochę dietetyczne, ma białą mąkę, biały cukier, tłuszcz i tym podobne. Jest za to pyszne i doskonale podnosi morale w zimny, śnieżny i pluchowaty jesienny dzień.

piątek, 9 października 2015

Pęczakotto z warzywami, trawą cytrynową i szafranem.

Uwielbiam jednogarnkowe dania na bazie kasz. Na koniec bardzo pracowitego tygodnia chciałam ugotować coś wyjątkowego. Wyszło pysznościowe pęczakotto w kolorach jesiennych liści. Trawa cytrynowa i szafran mogą się niektórym wydać składnikami wyszukanymi, spokojnie można zastąpić je łyżką soku z cytryny i odrobiną startej z niej skórki, jeśli zdecydujecie się na ten wariant, to obie te rzeczy należy dodać na końcu, tuż przed podaniem.


środa, 7 października 2015

Rozgrzewający napar czekoladowy z przyprawami korzennymi.

Wczoraj wieczorem, długo po zmroku wyszłam przejechać się na rowerze. Miałam wyjechać tylko na przełęcz, a potem rozkoszować się długim zjazdem, 10 kilometrów jazdy i do domu, to wszystko. Porwałam więc kask, zapięłam nerkę w pasie i nie myśląc nawet o rękawiczkach, czy buffie na głowę, wskoczyłam na mojego mieszczucha (właściwie powinien już zyskać miano wieśniaka, bo wożę się nim ostatnio po wsiach;)). Krótka przejażdżka zamieniła się w 50 kilometrową szaloną jazdę po górach. Wróciłam do domu około północy i dziś cały dzień czuję się rozbita, nie przeziębiona, ale taka zziębnięta i niedospana... Chyba każdy od czasu do czasu tak się czuje. A kiedy dzieje się tak jesienią dobrze wypić coś rozgrzewającego i pysznego, na przykład gorący napar korzenno-czekoladowy! 


Pasztet jak ze snów...

Przedwczoraj namoczyłam cały garnek białej fasoli. Nie miałam jeszcze pojęcia co z niej zrobię, ale wiedziałam, że będzie to coś pysznego..

Przeszukując internet trafiłam na kilka przepisów na pasztety. W każdym jednak były jakieś składniki, których nie miałam. Aż w końcu sięgnęłam po niezawodną książkę Jadłonomia. Kuchnia Roślinna - 100 przepisów nie tylko dla wegan i znalazłam przepis, który mnie ujął. Zmodyfikowałam składniki do swoich potrzeb i całą masę upiekłam w naczyniu żaroodpornym. Wyszło coś niesamowicie pysznego. Gdyby nie to, że zrobiłam ten pasztet sama, nie uwierzyłabym, że nie ma w nim ani grama mięsa.








wtorek, 6 października 2015

Jesienna zapiekanka z kaszy jaglanej i dyni.

Dynia króluje w mojej kuchni już od ponad miesiąca. To niezwykle wdzięczne warzywo o tej porze roku. Dzięki swojemu lekko słodkiemu smakowi stanowi doskonały wypełniacz i można ją przyprawiać na sto sposobów, za każdym razem odkrywając nową nutę dyniowego smaku. I ten ciepły pomarańcz... uwielbiam jedzenie w kolorach jesieni! 

Wczoraj przygotowałam więc dynię w kolejnej odsłonie - z kaszą jaglaną, papryką i pietruszką stworzyła wspaniałą zapiekankę. By nadać jej serowego posmaku całość posypałam drożdżowymi płatkami.





piątek, 2 października 2015

Grzybobranie na talerzu, czyli zupa grzybowa z topinamburem!

Od kiedy dowiedzieliśmy się co takiego rośnie na naszych polach marzyłam by ugotować coś z tajemniczego topinamburu, czyli ziemniaka Indian. 

Natomiast kilka dni temu, wieczorem poszliśmy przywitać się z panią sołtys. Tak się złożyło, że akurat obierała grzyby. Całą kuchnię miała w grzybach. Ja to tylko tak popołudniu, na chwilkę poszłam, pod takie drzewka, pod którymi zawsze coś jest. A te? Te dostałam. Piękne, prawda? - powiedziała. Wracając do domu, mój mąż mówi tak - Założę się, że teraz w każdym domu siedzi baba i obiera grzyby. Postanowiliśmy więc wybrać się na grzybobranie.




Komosa ryżowa z czerwoną fasolą, kukurydzą i papryką.

Lubię potrawy jednogarnkowe, na bazie kaszy lub ryżu, gdyż można je szybko i łatwo przyrządzić w prawie każdych warunkach. Niestety na blogach przepisy na takie dania są w moim odczuciu wyjątkowo mało popularne. Zastanawiałam się z czego to wynika i doszłam do wniosku, że dzieje się tak dlatego, że ugotowana kasza nie jest zbyt fotogeniczna. Trudno! Ważne, że jest smaczna, pożywna i zdrowa. 


Dziś postanowiłam ugotować quinoa, czyli komosę ryżową. Tak naprawdę nie jest to kasza, choć z wyglądu i konsystencji bardzo ją przypomina. Znana jest jako źródło wysokiej jakości białka. Quinoa uprawia się w Ameryce Południowej, dlatego wrzuciłam do niej takie produkty, które kojarzą mi się z kuchnią z tamtych rejonów.


Owsianka z borówkami i cynamonem.

Dzisiejszy poranek powitał nas mgłami i słońcem. Zjedliśmy czym prędzej pożywne śniadanie i poszliśmy na spacer pod las by spojrzeć z góry na beskidzkie grzbiety osnute mgłą. Na stole zagościła ciepła owsianka. Tym razem z borówkami i cynamonem.

czwartek, 1 października 2015

Działka w mieście.

W tym poście chciałabym pokazać, że aby uprawiać własne warzywa nie trzeba wcale mieszkać na wsi lub w domu w ogrodem. Zanim przeprowadziliśmy się w góry, uczyliśmy się uprawiać ziemię na działce w mieście (w Rodzinnych Ogródkach Działkowych). Okazało się, że ogrodnictwo to zajęcie, które porywa mnie prawie tak samo jak uczenie polskiego, gotowanie, jazda na rowerze, czy czytanie książek. No dobra, nie tak bardzo jak jazda na rowerze (co właśnie słusznie zauważył mój mąż), ale grzebanie w ziemi wciąga... A plony najwyższej jakości warzyw i owoców wystarczają co najmniej na sezon letni.


Wiosna w ogródku działkowym.

Ognista zupa z dynią i papryką.

Październikowy poranek powitał nas przymrozkiem, więc od rana palę w piecu. Upiekłam już chleb, ugotowałam zupę, fasolę, herbatę i wodę na pranie. Cieszę się jak głupia, bo to mój pierwszy chleb z wiejskiego pieca, wygląda na udany i pachnie nim w całym domu!! Ale to nie on będzie bohaterem dzisiejszego wpisu, a zupa. Ognista zupa! Jedna z moich ulubionych, gotuję ją zwłaszcza jesienią, gdy dyni i czerwonej papryki jest pod dostatkiem. Zachwyca mnie kolorem i smakiem, warzywa dają słodycz, cytryna zakwasza, a przyprawy przyostrzają.