Moje przekonania o rowerach elektrycznych zmieniły się bardzo na przestrzeni ostatnich 3 miesięcy. Pierwszy raz wsiadłam na niego 29 lipca. Z każdym kolejnym dniem jestem coraz bardziej zachwycona faktem, że istnieje mały, wciąż relatywnie lekki, ekologiczny pojazd, który umożliwia tak wiele.
Na początku było dziwnie.Czułam jakiś rodzaj smutku, żałoby i zażenowania, że mój pierwszy porządny rower, który totalnym fuksem wygrałam w radio 22 lata temu, stracił swój zgrabny, klasyczny wygląd. Do tego potwornie przybrał na wadze oraz ilości okablowania!
A równocześnie roznosiła mnie ekscytacja, że być może wyprawa z dziećmi za górę do koleżanki lub do ulubionej biblioteki w sąsiedniej gminie nie będzie musiała być wyczynem. Będę mogła przemieszczać się dużo bardziej ekologicznie niż autem i wciąż z wiadrem we włosach. Może nawet dojadę tą machiną aż do stacji kolejowej i wybierając się do Krakowa nie będę prosić o podwiezienie na pociąg. Na pewno wyjadę nią pod sam dom ze śpiochami i zakupami w przyczepce, a to dla mnie totalny luksus!
Póki co przejechałam ponad 1000 km. Ciągnęłam przyczepkę z dziećmi i najróżniejszymi tobołkami. Dostałam się do miasta w godzinę od wyjścia z domu (szybciej niż autobusem). Nie musiałam myśleć czy kalosze z peleryną w sakwie albo spore zakupy to nie za duże obciążenie w jeździe po górach. Nie wściekałam się, gdy wiozłam dziecięce rowery, a u celu maluchy akurat tego dnia nie chciały ich używać. Droga na jogę zaczęła mi zajmować 30 zamiast 60 minut.
Wciąż musiałam kierować i pedałować, ale nie wyciskałam z siebie wszystkiego. Zaoszczędziłam sporo czasu i sił.
Czy rower elektryczny może być alternatywą dla samochodu, czy jest drogi, czy tani? Moim zdaniem to bardzo zależy ile, jak i gdzie jeździmy.
Zamiana codziennego roweru na elektryczny wymagało zakupu zestawu do konwersji (koło z silnikiem, bateria, sterownik, specjalne klamki hamulcowe, czujnik pedałowania i wyświetlacz kosztowały 2760 złotych) oraz kilku godzin pracy montażowej mojego męża. Policzyłam, że jeśli dalej będę jeździć na tym rowerze ponad 300 km miesięcznie, to pomijając koszty utrzymania pojazdu i przy założeniu, że litr paliwa kosztuje 7 zł, a auto pali 7 litrów na 100 km „inwestycja zwróci się” po 18 miesiącach!