środa, 31 stycznia 2018

Styczeń 2018 - zimowa codzienność i niecodzienność.

Trudno jest opisywać codzienność, zwłaszcza tę, którą lubi się najmniej. Krótkie, chłodne, szare dni mają swój urok, ale gdy trwają miesiącami, mam ich serdecznie dość! Styczeń i luty to czas, o którym marzę, żeby skończył się jak najszybciej. Zwłaszcza odkąd mieszkamy na wsi, a w domu pojawiło się maleństwo. Wypełniam więc codzienność czytaniem książek, gotowaniem i krzątaniem się po domu, a kiedy tylko się da i znajduję w sobie choć odrobinę motywacji, wsiadam na rower... Zima to także okres, kiedy odbywamy najwięcej rodzinnych spacerów, później zwyczajnie nie ma już na to czasu, a jeśli cudem się znajdzie, wybieramy dłuższe wycieczki na dwóch kółkach!


Nowy Rok zaczęliśmy wypoczęci jak dawno, bo w ostatnich tygodniach grudnia mieliśmy urlop, a ten przeciągnął się na kilka pierwszych styczniowych dni. Korzystając z wolnego zrobiliśmy porządki koło stawu - wycięliśmy krzaczaste wierzby i obłożyliśmy rurę drenażową kamykami. Staw jakby się powiększył, a na pewno zrobił lepiej widoczny z okien domu. Już nie mogę się doczekać wiosennych odwiedzin bociana czarnego!

Praca wre.
Staw po porządkach i małych opadach śniegu.
Innego dnia wybraliśmy się na pieszo-rowerową wycieczką. Chcieliśmy poznać tereny nad Regietowem, a pod Kozim Żebrem. Przygody zaczęły się już chwilę po wyjściu z domu, gdy zorientowaliśmy się, że deski i poręcz zostały usunięte z kładki, bo właśnie trwa jej udoskonalanie. Była to odpowiedź gminy na moją październikową prośbę o wybudowanie bezpiecznego mostka, po którym będę mogła przejechać rowerową przyczepką. Z jednej strony cieszymy się więc ogromnie, bo kładka jest faktycznie na tyle szeroka, że da się po niej przejść z dzieckiem w wózku, z drugiej... Nowe deski są grube a drewno jeszcze surowe, więc mostek obniżył się o co najmniej pół metra w kierunku rzeki.

Nowy mostek!

Ponieważ nie wiadomo właściwie ile ta kładka powisi (przed nami wiosenne roztopy), postanowiliśmy korzystać z niej póki się da. Przy pierwszej możliwej okazji wyciągnęliśmy rodzinę na wycieczkę. Czworo dorosłych oraz troje małych dzieci zmieściło się na czterech rowerach, w przyczepce i materiałowym nosidełku. Kolejny dowód na to, że nawet zimą można się wybrać gdzieś całkiem daleko z bandą dzieciaków i bez samochodów.

Rodzinna wycieczka. Wyglądaliśmy trochę jak cygańsko-rowerowy tabor.
A pasażerowie przyczepki śpiewali kolędy - na cały głos! :P
Beskid Niski zimą. No dobra, w obiektywie innych fotografów i w słoneczne dni prezentuje się ładniej... ;)
Mimo szarugi, wszystkie wyjścia z domu i spojrzenia przez okno przypominały nam o wyjątkowości miejsca, w którym mieszkamy. I o tym, że przeprowadziliśmy się tutaj właśnie po to, żeby cieszyć się przyrodą. 

Puszczyk o przedświcie. Magia Beskidu Niskiego!
Uwielbiam kałuże, a do tych zamarzniętych mam szczególną słabość.
Zwykle nie mogę się oprzeć i badam jak gruby jest wierzchni lód. Różnie to się kończy.
Czasem ląduję na pupie, a czasem po kolana w wodzie. Tej jednak dałam spokój, bo lodowy rysunek urzekł mnie bez reszty...



Jesteście pewnie ciekawi jak wygląda obecnie nasza spiżarnia w środku zimy. Zrobiłam więc zdjęcie malutkiego jej kawałka, tego najlepiej oświetlonego. Bo choć skończyły się nam ziemniaki, to zapasów mamy moc. Myślę, że spokojnie wystarczą do wiosny. Cieszę się, bo jest to pierwszy rok, kiedy jemy naprawdę sezonowo i lokalnie. Ale wiecie co? Tęsknię! Za rukolą, świeżymi pomidorami, ogórkami, rzodkiewką... No tęsknię, a do wiosny daleko...

Jedna z wielu spiżarnianych półek, a na niej kiszonki i marynowane warzywa.
W styczniu udało mi się wrócić do regularnej praktyki jogi, nauczyć robienia domowego mleka sojowego przy pomocy garnka i blendera oraz paskudnie się przeziębić.

Oksymel zrobiony przez moją mamę. Należy go pić ku zdrowotności i ponoć, wszystkie choróbstwa trzymają się od ludzi z daleka. Wszyscy chwalą, że zdrowe, niektórzy uważają, ze pyszne. Ja bez soku malinowego ledwo jestem w stanie to przełknąć.

Domowe mleko sojowe. Doskonałe do wegańskich wypieków!
Kilka styczniowych lektur. Powoli będę się starać je recenzować. Póki co wszystkie polecam!

12 komentarzy:

  1. Gdy czytam twoje posty, przenoszę się na chwilkę na twoją wieś, na te pola i łąki. Robi się tak miło. Boziu, jak ja tęsknię za wsią. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały post, miło przenieść się w Twoje strony. Pozdrawiam z Wielkopolski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mogłabyś opisać swoje przygody z produkcją domowego mleka sojowego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Regietów, Kozie Żebro! toż to moje ukochane miejsca w tamtejszym regionie, niezwykle urokliwe! piękne sobie miejsce do życia wybraliście :)
    Serdecznie Was pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się już doczekać urlopu w Twoich stronach <3 jestem nimi zauroczona!
    Anna C.

    OdpowiedzUsuń
  6. Więcej takich postów poproszę ;)

    OdpowiedzUsuń