piątek, 29 listopada 2019

Recenzja książki "Basia i śmieci" autorstwa Zofii Staneckiej z ilustracjami Marianny Oklejak

Na serię książek o Basi trafiłam dopiero kilka miesięcy temu.  Chwilę później dowiedziałam się, że wyszła proekologiczna część. Przed kilkoma dniami znalazłam ją w gminnej bibliotece!



Opowiadania Zofii Staneckiej niezwykle trafnie i z humorem opisują to, co się dzieje w dziecięcych mózgach na skutek różnych wydarzeń –  zazwyczaj tych niezrozumiałych, stresujących, kłopotliwych. Główni bohaterowie –  Basia przeżywająca trudności, które często dorosłym wydają się błahe oraz rodzice, którzy próbują okazać zrozumienie  to wielki atut tej serii, a może najważniejszy powód, dla którego książki o Basi kochają zarówno przedszkolaki, jak i ich opiekunowie.

Tym razem tytułowa Basia dowiedziała się, że foliowe torebki oraz inne plastikowe śmieci pływające w morzach i oceanach mogą spowodować śmierć wielorybów. 

– Myślałaś kiedyś, że jesteś wielorybem? – spytała
– Wielorybem? – Mama zerknęła niepewnie w okolice brzucha. – Cóż… jeśli już to może raczej… delfinkiem?
– Wyobraź sobie, że jesteś wielorybem – rozkazała Basia. – Pływasz sobie w oceanie, a tu nagle z innej strony nadpływa torebka.
– Jaka torebka? – zdziwiła się Mama.
– Plastikowa. Jest w wodzie, ty ją zjadasz, potem boli Cię brzuch i umierasz. Bo wieloryby nie mogą jeść torebek.
– Och… no tak. Rzeczywiście nie mogą – potwierdziła Mama.
– Anielka powiedziała, że plastikowe torebki nie psują się i nie stają częścią Ziemi, tylko żyją i żyją bez końca, trafiają do śmieci, a potem do oceanu. Dlaczego masz plastikową torebkę? – Basia wskazała palcem siatkę pełną cebuli i ziemniaków dyndającą na rączce wózka. – Chcesz zabić wieloryba?
Mama westchnęła.



Małe dzieci nierzadko widzą świat w czerni i bieli. To my dorośli uczymy ich konformizmu – przez własny przykład – słowa i działania. Tak jak dziecko potrafi przejąć się losem kurczaczka czy świnki, gdy dowiaduje się, z czego została zrobiona szynka na jego kanapce, tak martwi je wieloryb, który męczy się i niekiedy umiera po zjedzeniu foliowej siatki. Dzieci nie wiedzą jednak wszystkiego, więc informacja, że torebka słodkościach lub słomka mogą okazać się równie niebezpieczne, co taka foliówka –  potrafi je załamać, przynajmniej na chwilę. Bo jak pogodzić przyjemność z jedzenia żelków i picia soczku z takimi wiadomościami? 


"Basia i śmieci" to opowieść o wrażliwości dziecka na informacje, które do niego docierają. Nie na wszystkie z nich jako rodzice mamy wpływ. Co z nimi zrobimy? Wyśmiejemy? Zmienimy temat? Uznamy za nieważne? Poczekamy, aż dziecko zapomni? Będziemy mieć nadzieję, że nie wróci do tematu?

A gdyby tak okazać zrozumienie, podążać z otwartą głową za tą dziecięcą wrażliwością? 

Mama Basi obiecuje sama robić żelki, sugeruje, że można kupić wielorazową słomkę i... zabiera się za szycie woreczków zakupowych, angażując do tego całą rodzinę, a także sadzając samą Basię przy maszynie!




Choć "Basię i śmieci" można traktować w kategoriach humorystycznej historyjki z pięknym zakończeniem, to życzę wszystkim rodzinom wielu takich pouczających sytuacji, jakie zostały przedstawione w książce - zrozumienia dla dziecięcego płaczu, otwartych głów, przestrzeni na zmianę i mniejszych lub większych działań na rzecz środowiska. 

6 komentarzy:

  1. Rewelacja grudniowa inspiracja. Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria o Basi to akurat jedna z najmniej "baśniowych" serii dla dzieci. Cenimy ją bardzo za mocne osadzenie w rzeczywistości. Nasz syn uwielbia Basię odkąd skończył 2,5 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Baśniowy to nie dobre słowo - zmieniłam! Dzięki!

      Usuń
  3. A ja byłam chyba na ekranizacji tejże Basu w kinie stydyjnym. Od strony produkcyjnej dość przaśna, ale treściowo zaawansowana (i powrót mamy do pracy związany z nowymi obowiązkami, i nowy kolega w przedszkolu zaadoptowany z Haiti itp.)
    e.

    OdpowiedzUsuń