środa, 25 stycznia 2017

Recenzja filmu "No impact man" w reżyserii Laury Gabbert i Justina Scheina.

Trzyosobowa nowojorska rodzina decyduje się na roczny eksperyment - postanawiają przez 365 dni żyć bez szkodliwego wpływu na środowisko. Obraz "No impact man" z 2009 roku dokumentuje ich poczynania. Czy wyzwanie nie okaże się zbyt uciążliwe, frustrujące i nieżyciowe? Czy da się normalnie funkcjonować i faktycznie nie zanieczyszczać biosfery? Czy na przedsięwzięciu nie ucierpią relacje i więzy rodzinne? Co właściwie zmieni się w życiu tych ludzi?


Pomysłodawcą i inicjatorem projektu jest ojciec rodziny - Colin Beavan. Jego żona Michelle i mała córeczka Izabela godzą się na uczestniczenie w nim jakby mimowolnie.

Do sprawy podchodzą systemowo. Zmiany w ich życiu nie dzieją się na raz, z dnia na dzień. Rodzina powoli ale konsekwentnie odmawia sobie wygód współczesnego amerykańskiego stylu życia. Najszybciej rezygnują z telewizora, windy, samochodu i komunikacji publicznej - zamiast tego chodzą, jeżdżą na hulajnogach i rowerach. Nierzadkie wcześniej posiłki złożone z gotowców i jedzenie na mieście zastępują zakupami na lokalnym targu oraz samodzielnym kucharzeniem (korzystają tylko w produktów regionalnych, odmawiają sobie nawet orientalnych przypraw i kawy). Kosmetyki i detergenty przygotowują sami. Całkowicie rezygnują z jednorazowości i plastiku. W mieszkaniu bez balkonu zakładają domowy kompostownik, znajdują miejski ogródek, w którym uczą się uprawiać zioła, warzywa i owoce. Odwiedzają podmiejskie farmy i spędzają czas z rolnikami. W końcu odłączają nawet prąd i żegnają się tym samym z pralką, lodówką, a nawet oświetleniem. Z czasem zaczynają angażować się w społeczne ruchy i przedsięwzięcia.

Colin jest entuzjastą. Nie boi się powrotu do starych praktyk, testowania nowych rozwiązań czy wychodzenia ze strefy komfortu. To on robi zakupy, gotuje, sprząta i wprowadza do domu ekologiczne innowacje. Twierdzi, że wszystkiego muszą spróbować, by na własnej skórze przekonać się jak takie życie wygląda, co się sprawdzi, a co być może okaże się zbyt uciążliwe. Żona podchodzi do eksperymentu z rezerwą. Sama o sobie mówi, że jest typowym, wygodnym mieszczuchem - nie umie gotować i nigdy tego nie robi, uwielbia pić kawę kupioną na wynos w ulicznej knajpce i jeść obiad w restauracji, interesuje się modą i ubraniami, kocha oglądać seriale, nie cierpi rowerów i naturalizmu przyrody. Na propozycje męża godzi się jednak bez większych narzekań, pomaga jej w tym chyba dystans do siebie i poczucie humoru. Córeczka nie zachłysnęła się jeszcze współczesnym stylem życia - nie wie nawet, że mogłaby pragnąć zabawek lub słodyczy albo za nimi tęsknić - pozostaje jej zaufać rodzicom i robić to, do czego ją zachęcają.

Po obejrzeniu "Recepty na klęskę", do kolejnej produkcji śledzącej roczne poczynania rodziny, która nagle postanowiła żyć ekologicznie, podchodziłam z dużym dystansem. Obraz jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Bohaterowie dokumentu okazali się bardzo prawdziwi, praktyczni i życiowi -  chętnie dzielili się swoimi odczuciami, opowiadali o trudnościach i frustracjach, ale też tym, co dobrego z przedsięwzięcia wynikło. Podobało mi się to, że mimo odmówienia sobie wielu rzeczy, bez których w powszechnej świadomości "nie da się normalnie funkcjonować", nie zrezygnowali ani z pracy, ani z życia towarzyskiego, ani z relaksu czy rekreacji - znaleźli na te rzeczy przyjazne środowisku i dające wiele radości alternatywy. Ujęło mnie, że wprowadzanie niektórych zmian celebrowali jak najlepszy deser w eleganckiej kawiarni. Jak podsumowali to wyjątkowe roczne doświadczenie?
Colin: Kiedy zaczynałem ten projekt, myślałem, że będę produkować mniej śmieci, nie tak dużo podróżować i stanę się kimś na kształt bohatera. Nie spodziewałem się, ile aspektów się pojawi. (...) Mój eksperyment potrwa jeszcze tylko dwa tygodnie. Zrezygnuję z niektórych najbardziej ekstremalnych rozwiązań, część rzeczy, których sobie odmawialiśmy znów pojawi się w naszym życiu. Ale fakt jest taki, że zasadniczo będziemy mieć mniejszy wpływ środowiskowy, bez szkody dla własnego szczęścia. Jeśli tylko ja się zmienię, to nie zrobi to różnicy. Ale jest nadzieja, że jeśli każdy z nas podejmie wyzwanie indywidualnie, to zainspiruje innych do zmiany. (...) Ludzie pytają - Jeśli mógłbyś zrobić tylko jedną rzecz, co by to było? Nieużywanie foliówek lub plastikowych kubeczków? Jeśli miałbym możliwość zrobić tylko jedną rzecz, to byłby to wolontariat w organizacji ekologicznej. Jedną z przyczyn stanowi fakt, że jest tam społeczność. Głęboko wierzę, że wiele problemów środowiskowych na naszej planecie wynika z rozpadu wspólnoty. Bez społeczności nikt z nas nie czuje się odpowiedzialny wobec drugiego. Jesteśmy połączeni. Jeśli ja zanieczyszczę powietrze, ty musisz je wdychać. Rozum, chce mi wmówić, że tylko JA jestem ważny, muszę wciąż i wciąż uczyć się na nowo, że to nie prawda. 
Michelle: Czuję, że nie ma powrotu. (...) Muszę przyznać, że było wiele momentów, kiedy zachowywałam się jak pierdoła. Teraz uważam, że to, co on robi jest fantastyczne! (...) Gdybyś spytał mnie 9 miesięcy temu, czy pozwoliłabym mojemu maleństwu wsiąść na rower, powiedziałabym - Nie! Absolutnie! To szalone! Pamiętam wyklinanie na rowerowych kurierów - Popieprzeni! Cholerni szaleńcy. Każdy, kto jeździ rowerem po Nowym Jorku jest zdrowo popierdolony! Oni są niebezpieczni, dla NAS, ludzi samochodów! (...) A teraz moje spojrzenie na świat stanęło na głowie. (...) Na nowo przemyśliwuję WSZYSTKO i zastanawiam się co jest naprawdę ważne. (...) Na początku do wielu rzeczy podchodziłam sceptycznie. Uważałam, że są zwariowane i super głupie. Nienawidziłam i nie mogłam ścierpieć kilku alternatyw. Na pewno jednak chciałabym zostać przy jeździe na rowerze, ograniczaniu śmieci (na tyle na ile będzie to możliwe). Bardzo, bardzo chciałabym dalej korzystać z placów targowych...
Film można obejrzeć w oryginale za darmo na dailymotion.com. Serdecznie polecam!

4 komentarze:

  1. Dzięki! Na pewno obejrzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorota, bardzo dobrze mi się czyta Twoje recenzje i posty. Film obejrzę na pewno. Super wiedzieć, że taki film jest. Problem mam jednak taki ze po przeczytaniu recenzji mam go ochotę obejrzeć natychmiast. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! Film polecam!

      Rodzina zdobyła moje serce tym, że faktycznie spróbowali "wszystkiego" i te próby nie były jednorazowe.

      Usuń